2 lipca 1937 r. rano Amelia Earhart i jej nawigator Fred Noonan byli w powietrzu od 20 godzin, lecieli nad południowym Pacyfikiem, wypatrując maleńkiej Wyspy Howlanda. Mieli na niej wylądować, odpocząć i po zatankowaniu ruszyć w dalszą drogę. Do okrążenia Ziemi wokół równika został im ostatni odcinek, liczący 2,5 tysiąca kilometrów.
Earhart, wielka gwiazda międzywojennego świata, celebrytka i feministka, która siadała za sterami samolotu w męskich kurtkach i sznurach pereł, podjęła kolejne brawurowe wyzwanie. Miała już za sobą samotny lot przez Atlantyk i wiele podniebnych wypraw, które przyciągały uwagę mediów. Wszędzie, gdzie lądowała, czekali fotografowie. Podróż wzdłuż równika relacjonowały radia, a zniknięcie najsłynniejszej kobiety pilota miało wkrótce okazać się ważniejsze niż wszystkie jej życiowe dokonania.
Tajemnica zaginięcia Amelii Earhart, niewyjaśniona od ponad 70 lat, zapewniła jej nieśmiertelność. W czasach, gdy nobliwe damy mdlały na widok automobilu, Earhart realizowała lotnicze marzenia z dziecięcą beztroską. Ostrzegano ją, że nie ma wystarczającego doświadczenia, by pokonać tak wymagającą trasę. Ale robiła to, czego chciała – nie mogły jej powstrzymać ani społeczne konwenanse, ani fizyka.
Ostatni komunikat nadała o 8.43, poinformowała jednostkę straży przybrzeżnej, że nie może dostrzec Wyspy Howlanda. Paliwa mieli jeszcze na cztery godziny lotu.
Błyskawicznie po zniknięciu ich samolotu – Electry Lokheed nazywanej latającym laboratorium – ruszyła wielka akcja poszukiwawcza. Prezydent Roosevelt wydelegował dziewięć okrętów i 66 samolotów. Niczego nie znalazły.