Stwierdzenie, że więcej ciekawych produkcji powstaje ostatnio w telewizji aniżeli w Hollywood, to oczywistość. Jedni kochają zarywać noce w serialowym ciągu. Drudzy irytują się, bo przecież dobry twórca powinien umieć opowiadać zwięźle, a nie ciągnąć filmową narrację przez kilkanaście godzin. Trudno odmówić tym drugim racji, bo kto ma czas, by oglądać wszystkie ciekawe seriale, skoro co miesiąc jest kilka nowych?
„Miasteczko Twin Peaks” z 1990 r. stworzone przez Davida Lyncha i Marka Frosta było jaskółką zapowiadającą serialową wiosnę na przełomie XX i XXI w. Właśnie wtedy kategoria „serial” zaczęła tracić pejoratywne konotacje. Telewizje przestały być wyłącznie fabrykami wyrobników i zaczęły też dopuszczać do pracy artystów i eksperymentatorów.