Ktoś powie, że Festiwal Gombrowiczowski to kolejny festiwal teatralny w naszym kraju.
Otóż nie. Nazwa wielu festiwali teatralnych w Polsce jest tak nieprecyzyjna, że można w nią wstawić właściwie wszystko. Z naszym jest zupełnie inaczej. Nazwisko Gombrowicza nadaje mu odpowiednią rangę. Ale też precyzyjnie wyznacza formułę. Dla mnie to wyjątkowe wyzwanie, a nawet misja. Zależy mi, aby był on wręcz okrętem flagowym dla Radomia. Taki był przecież zamysł Wojciecha Kępczyńskiego, który tę imprezę powołał do życia. Gombrowicz był poważnym kandydatem do literackiej Nagrody Nobla i mimo że jej nie otrzymał, ma ugruntowaną pozycję w literaturze nie tylko polskiej, ale też europejskiej czy światowej. I warto o tym pamiętać myśląc także o promocji miasta.
Festiwal jednak trwa tylko siedem dni. I odbywa się co dwa lata.
I to jest ta pierwsza zmiana, o której chcę powiedzieć. U nas ten dialog z Gombrowiczem rozpisany będzie na cały rok. Do partnerów festiwalu udało mi się włączyć polskie MSZ, które do 25 krajów będzie przesyłać bieżące relacje z festiwalu oraz wystosuje zaproszenie do teatrów z tamtych krajów, by przygotowały utwór Gombrowicza, który będą mogły pokazać w jubileuszowej edycji festiwalu w 2022 roku. Przez te dwa lata odbywałyby się też w teatrze wizyty studyjne zagranicznych zespołów, wizyty wspierane przez Festiwal, teatr i Muzeum Gombrowicza.
Nigdy nie mogłem zrozumieć, dlaczego Festiwal Gombrowicza w Radomiu i pobliskie Muzeum Gombrowicza we Wsoli przez ostatnie lata były dla siebie konkurencją.