– Ten pomysł jednak upadł, bo uznano, że wówczas Unia całkowicie straci wiarygodność w oczach Ukraińców. W końcu Bruksela postawiła Ukrainie pewne warunki i kiedy je w Kijowie i Tbilisi spełniono, nie możemy się wycofać. To jest taki papierek lakmusowy tego, czy Unia traktuje Ukrainę i Gruzję poważnie – mówi nam inny dyplomata Rady UE. Aby spełnić warunki Unii, Ukraina m.in. zbudowała elektroniczną bazę danych pomagającą w walce z korupcją, uszczelniła granice, zaczęła wydawać paszporty z zabezpieczeniami biometrycznymi.
W czasach, gdy z powodu masowej emigracji słabną notowania Angeli Merkel i rośnie poparcie dla partii populistycznych w wielu innych krajach Unii, zniesienie wiz dla Ukraińców może wydawać się odważną inicjatywą. Ale państwa strefy Schengen od lat nie wymagają wiz dla 58 krajów świata, w tym tak ubogich, jak Peru, Wenezuela, Kolumbia, Nikaragua czy Paragwaj. O to zadbała Hiszpania. Teraz Ukraina zostanie więc zrównana ze statusem tych państw.
Najpewniej bez wiz Ukraińcy będą mogli do krajów strefy Schengen przyjeżdżać od nowego roku. Ale tylko ci, którzy mają paszport biometryczny – dokument, który posiada nie więcej niż 10 proc. mieszkańców kraju.
Decyzja raczej nie doprowadzi więc do zniknięcia kolejek przed konsulatami RP za Bugiem. Polska wydaje zdecydowanie najwięcej wiz dla Ukraińców ze wszystkich krajów Unii – tylko w ubiegłym roku ponad 800 tys.
– Ukraińcy wolą polskie narodowe wizy, bo ich ważność sięga roku i mogą one upoważniać do podjęcia pracy – mówi „Rz” dyplomata naszego kraju.
Ukraina jest krajem aż czterokrotnie uboższym od Polski. Teoretycznie zniesienie wiz może więc uruchomić masową emigrację do naszego kraju. Ale polskie władze, jako jedyne wśród krajów Unii, od lat wdrażają program legalizacji pracy dla Ukraińców. Kto miał zatem przyjechać ze wschodu do Polski, już to zrobił. Ryzyka masowej fali przyjazdów po zniesieniu wiz raczej więc nie ma.