PSL walczy o wyjście z twarzą z pomysłu kredytu mieszkaniowego 0 proc. Teraz chodzi już tylko o to, by ludowcy mogli mówić, że nie ponieśli porażki, w czym z całych sił przeszkadza im Polska 2050 – najbliższy koalicjant.
Wróg, najgorszy wróg, koalicjant z PSL
Leszek Miller ukuł kiedyś słynną gradację relacji politycznych: wróg, najgorszy wróg, koalicjant. Ta zasada jak ulał pasuje do sytuacji, w której minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz (PL 2050) najpierw ucieszyła się, że na kredyt 0 proc. w budżecie przeznaczono „okrągłe 0 zł”, a potem, upomniana przez premiera Tuska, sprecyzowała „z chirurgiczną precyzją”: „Czy w budżecie na 2025 r. są wydzielone pieniądze na kredyt 0 proc.? Nie, nie ma ich. Czy mogą być? Tak, jeśli zostałaby uchwalona ustawa o kredycie 0 proc. Wówczas rząd mógłby sfinansować ten program z rezerwy na mieszkalnictwo” – napisała na portalu X. A żeby ustawa przeszła, potrzebne byłoby wsparcie całej koalicji, albo przekonanie PiS. Kredytu 0 proc. nie poprze Lewica ani PL 2050. Mino że prezes PSL argumentuje, że „chęć posiadania własnego mieszkania jest bardzo duża, i to przechodzi z pokolenia na pokolenie. Mamy tradycję dążenia do własności mieszkaniowej”. Ale odpowiedź Szymona Hołowni jest jednoznaczna: „tego kredytu nie będzie, bo Polska 2050 go nie poprze”.
Czy w budżecie są pieniądze na obietnicę wyborczą?
W tej sytuacji minister rozwoju i technologii Krzysztof Paszyk z PSL, koordynujący prace nad ustawą, postanowił zapewnić, że „wydatki na kredyt 0 proc. są już wstępnie rozpisane, w pierwszym roku funkcjonowania programu to około 500 mln zł” – jak zapowiedział w TVP Info we wtorek. Na program oryginalnie miało być przeznaczone w perspektywie lat ok. 20 mld zł. Deklarowane przez ministra 500 milionów to z perspektywy wydatków budżetowych drobna suma. Przy dobrych wiatrach wystarczyłoby to na ok. 1000 mieszkań. Co jak na ogromną chmurę potrzeb mieszkaniowych obywateli jest naprawdę słabiutkim deszczykiem, mżawką zaledwie.
Czytaj więcej
Konsekwencje kredytu „Na start” są łatwe do przewidzenia. W ślad za gwałtownym wzrostem popytu nie wystrzeli podaż mieszkań. Bo nie może. W przeciwieństwie do cen.