- Jesteś ohydną Żydówką! Dlaczego się do tego nie przyznasz! Spalimy cię! - zanim w sobotę 18 czerwca dwóch chłopców w wieku 13 lat i jeden 12-letni zaczęło gwałcić 12-letnią dziewczynkę z podparyskiej miejscowości Courbevoie, ofiara usłyszała najgorsze wyzwiska o charakterze antysemickim.
W środku kampanii wyborczej zbrodnia przypomniała Francji, jak wielkim problemem jest narastająca wrogość wobec największej w Europie (pół miliona) mniejszości żydowskiej. Długo podsycana przez skrajną prawicę wywodzącą się ze środowisk kolaborującego z Hitlerem reżimu Petaina (który wysłał do Auschwitz i innych obozów koncentracyjnych około 70 tys. francuskich Żydów), stopniowo stała się domeną siedmiomilionowej mniejszości muzułmańskiej nad Sekwaną. „Nikt nie może czuć się zwolniony z odpowiedzialności wobec tego zalewu antysemityzmu” — napisał po dramacie w Courbevoi na X przewodniczący społeczności żydowskiej Elie Korchia.
Melenchon nigdy nie uznał Hamasu za organizację terrorystyczną
Jednak gwałt od razu okazał się paliwem dla kampanii wyborczej. We Francji role zaczęły się stopniowo odwracać: to nie Marine Le Pen ale lider radykalnej, lewicowej Francji Niepokornej Jean-Luc Melenchon jest dziś najmocniej oskarżany o antysemityzm.
Czytaj więcej
Francuska demokracja znalazła się w potrzasku skrajnej lewicy i skrajnej prawicy. Aby przetrwać, musi w nachodzących dniach się z niego wyrwać - mówi Manuel Valls, były premier Francji.
Przywódczyni Zjednoczenia Narodowego napisała więc na X, że atak na dziewczynkę jest związany „za stygmatyzacją od wielu miesięcy przez skrajną lewicę Żydów poprzez instrumentalizację konfliktu izraelsko-palestyńskiego”.