Wolontariusze niosą uzdrowienie

Dla nich pomaganie innym stało się sposobem na życie. Urzędnicy jednak chcieli im to odebrać

Publikacja: 29.07.2012 10:00

Kil­ka­dzie­siąt ty­się­cy wo­lon­ta­riu­szy, któ­rzy każ­de­go ty­go­dnia po­ma­ga­ją cho­rym w szpi­ta­lach, ode­tchnę­ło z ulgą. W ostat­nim cza­sie nie by­li pew­ni, czy pań­stwo nie unie­moż­li­wi im nie­sie­nia po­mo­cy. Re­sort pra­cy chciał m.in. za­bro­nić wo­lon­ta­ria­tu w szpi­ta­lach prze­kształ­co­nych w spół­ki i pry­wat­nych.

Cho­dzi­ło o pro­jekt zmia­ny usta­wy o dzia­łal­no­ści po­żyt­ku pu­blicz­ne­go i o wo­lon­ta­ria­cie, w któ­rym mi­ni­ster­stwo za­pro­po­no­wa­ło wy­kre­śle­nie jed­ne­go z prze­pi­sów, jaki mó­wi o wo­lon­ta­ria­cie w pla­ców­kach lecz­ni­czych. To sku­tek do­sto­so­wy­wa­nia no­wej usta­wy do uchwa­lo­nej usta­wy o dzia­łal­no­ści lecz­ni­czej. Wo­lon­ta­riu­sze by­li­by tyl­ko w szpi­ta­lach pu­blicz­nych.

Pro­te­sto­wa­ła prze­ciw­ko te­mu ko­ali­cja po­nad 30 fun­da­cji i sto­wa­rzy­szeń. Pro­blem opi­sa­ła po­nie­dział­ko­wa „Rz". W pią­tek mi­ni­ster­stwo zmie­ni­ło zda­nie i uzna­ło, że jed­nak żad­nych zmian w prze­pi­sach o wo­lon­ta­ria­cie nie bę­dzie. – To wiel­ki suk­ces wszyst­kich or­ga­ni­za­cji, któ­re włą­czy­ły się w wal­kę z ty­mi szko­dli­wy­mi po­my­sła­mi – mó­wi Pa­weł Her­ma­now­ski z fun­da­cji Do­brze, Że Je­steś, któ­ry ko­or­dy­no­wał ogól­no­pol­ską ak­cję „Stop li­kwi­da­cji wo­lon­ta­ria­tu".

Pod­kre­śla jed­nak, że or­ga­ni­za­cje i sto­wa­rzy­sze­nia na­dal bę­dą dzia­łać na rzecz wo­lon­ta­ria­tu. – Jest wie­le pro­ble­mów, z któ­ry­mi na co dzień wo­lon­ta­riu­sze mu­szą się bo­ry­kać. Mo­że dzię­ki tym komplikacjom wię­cej osób za­in­te­re­su­je się też tą for­mą po­mo­cy – do­da­je.

Uśmiech i roz­mo­wa

Po­nad 18 ty­s. wo­lon­ta­riu­szy po­ma­ga na sta­łe w szpi­ta­lach, a kil­ka­dzie­siąt ty­się­cy ro­bi to w wol­nej chwi­li. – Zo­sta­łam wo­lon­ta­riusz­ką z dwóch po­wo­dów: lu­bię dzie­ci oraz wie­rzę w te­ra­pię śmie­chem. Kie­dy do­wie­dzia­łam się, że ta­ka fun­da­cja ist­nie­je, od ra­zu się do niej ode­zwa­łam – opo­wia­da „Rz" Ka­ta­rzy­na Ko­sy­carz, od trzech lat wo­lon­ta­riusz­ka w fun­da­cji Dr Clown.

Jej ochot­ni­cy pod­czas spo­tka­nia z dzieć­mi w ko­lo­ro­wych stro­jach cza­ru­ją, roz­śmie­sza­ją, jeż­dżą na wrot­kach i ro­bią zwie­rząt­ka z ba­lo­nów.

– Je­stem dr Pip­pi, ra­zem z kil­ko­ma in­ny­mi wo­lon­ta­riu­sza­mi pra­wie w każ­dy pią­tek wie­czo­rem za­miast na pi­wo idzie­my do dzie­cię­ce­go szpi­ta­la. Tam za­kła­da­my ko­stiu­my, przy­kle­ja­my no­sy clow­na, ro­bi­my z sie­bie bła­znów i sta­ra­my się wnieść w ży­cie cho­rych dzie­ci tro­chę ra­do­ści – opo­wia­da. – Bar­dzo czę­sto ro­dzi­ce w szpi­ta­lu py­ta­ją nas, ile ma­ją za­pła­cić za na­sze za­ba­wy. Trud­no im uwie­rzyć, że ro­bi­my to spo­łecz­nie. Dla mnie za­pła­tą jest to, że by­łam w sta­nie wy­wo­łać uśmiech na twa­rzy dziew­czyn­ki, któ­ra nie uśmie­cha­ła się już od dwóch dni – do­da­je Ko­sy­carz.

Pod­kre­śla, że na po­cząt­ku ba­ła się zwłasz­cza wi­zyt na od­dzia­łach on­ko­lo­gicz­nym i psy­chia­trycz­nym. – Nie wie­dzia­łam, co tam za­sta­nę. Oka­za­ło się, że wca­le nie jest tak strasz­nie, jak moż­na przy­pusz­czać. Tam są dzie­ci, któ­re tak sa­mo chcą się ba­wić. Oczy­wi­ście są świa­do­me swo­jej cho­ro­by, czę­sto przy­ku­te do łóż­ka, ale prze­cież nie my­śli się o tym ca­ły czas – mó­wi.

Jo­lan­ta Łu­ka­siak z fun­da­cji Do­brze, Że Je­steś, za­nim za­ję­ła się wo­lon­ta­ria­tem szpi­tal­nym, przez wie­le lat udzie­la­ła się w Ca­ri­ta­sie. Te­raz od pół­to­ra ro­ku od­wie­dza cho­rych w War­szaw­skim Cen­trum On­ko­lo­gii. – Naj­waż­niej­sza dla nich jest roz­mo­wa. Czę­sto przy­bie­ra ona bar­dzo in­tym­ny cha­rak­ter. Wie­lu cho­rych opo­wia­da nam o rze­czach, o któ­rych nie po­wie­dzie­li­by na­wet swo­jej naj­bliż­szej ro­dzi­nie – pod­kre­śla.

Zwra­ca uwa­gę, że wo­lon­ta­riu­sze są do te­go wcze­śniej przy­go­to­wy­wa­ni. – Prze­szłam kil­ka szko­leń, m.in. z pierw­szej po­mo­cy czy pie­lę­gna­cji osób cho­rych. Waż­ne jest też, że­by roz­ma­wiać szcze­rze i nie uży­wać okle­pa­nych zwro­tów ty­pu: „Wszyst­ko bę­dzie do­brze". Więk­szość lu­dzi, któ­rych od­wie­dza­my, do­sko­na­le zda­je so­bie spra­wę z te­go, że nie bę­dzie – mó­wi Łu­ka­siak.

Wśród wo­lon­ta­riu­szy do­mi­nu­ją oso­by mło­de. Zde­cy­do­wa­ną więk­szość sta­no­wią ko­bie­ty. Są też jednak męż­czyź­ni, któ­rzy nie bo­ją się tej for­my kon­tak­tu z cho­ry­mi.

Pan Sta­ni­sław ma 60 lat. Od czte­rech jest wo­lon­ta­riu­szem szpi­tal­nym. – Kie­dyś prze­cho­dzi­łem uli­cą i zo­ba­czy­łem pla­kat jed­nej z fun­da­cji za­chę­ca­ją­cy do przyj­ścia. Po­sze­dłem i już zo­sta­łem – opo­wia­da. Raz w ty­go­dniu przy­cho­dzi do szpi­ta­la, gdzie roz­ma­wia z cho­ry­mi. – Cza­sem pro­szą o naj­prost­szą po­moc. Zro­bie­nie her­ba­ty czy przy­nie­sie­nie ga­ze­ty – mó­wi.

Le­ka­rze zwra­ca­ją uwa­gę, że obec­ność star­szych wo­lon­ta­riu­szy jest po­trzeb­na.

– Więk­szość osób cho­rych to star­si pa­cjen­ci. Ła­twiej im zna­leźć wspól­ny ję­zyk. Ma­ją po­dob­ne do­świad­cze­nia ży­cio­we i pro­ble­my. To rów­nież wspa­nia­łe do­świad­cze­nie dla wie­lu eme­ry­tów, któ­rzy ma­ją du­żo wol­ne­go cza­su, a chcą być po­trzeb­ni – mó­wi dr Pa­weł Gra­bow­ski, któ­ry przez wie­le lat nad­zo­ro­wał pra­cę wo­lon­ta­riu­szy w War­szaw­skim Cen­trum On­ko­lo­gii.

Be­ata Wań­ko­wicz z fun­da­cji Ama­zon­ka w 2006 r. za­cho­ro­wa­ła na ra­ka pier­si. Wszyst­ko się do­brze skoń­czy­ło i od 2008 r. sa­ma za­czę­ła po­ma­gać oso­bom w po­dob­nej sy­tu­acji. – Je­stem ochot­nicz­ką, nie wo­lon­ta­riusz­ką. Ni­by to sa­mo, ale róż­ni­ca po­le­ga na tym, że ochot­nicz­ka to oso­ba, któ­ra sa­ma do­świad­czy­ła po­dob­nej sy­tu­acji. Aby zo­stać ochot­nicz­ką, trze­ba mieć po­zy­tyw­ną opi­nię od psy­cho­lo­ga – je­śli ktoś nie po­ra­dził so­bie w gło­wie ze swo­ją cho­ro­bą, nie po­wi­nien jesz­cze cho­dzić do szpi­ta­la – opo­wia­da.

18 tys. wolontariuszy pomaga regularnie w szpitalach. A kilkadziesiąt tysięcy robi to w wolnym czasie

Pod­kre­śla, że w tej cho­ro­bie naj­gor­sza jest nie­wie­dza. – O ile le­ka­rze po­wie­dzą, jak bę­dzie wy­glą­da­ło le­cze­nie, o tyle nikt z per­so­ne­lu me­dycz­ne­go nie jest w sta­nie opi­sać, jak bę­dzie wy­glą­da­ło ży­cie cho­re­go. My mo­że­my im po­wie­dzieć, z ja­ki­mi pro­ble­ma­mi bę­dą się bo­ry­kać – by­ły­śmy w ta­kiej sa­mej sy­tu­acji jak one – opo­wia­da Wań­ko­wicz.

Le­ka­rze: Wię­cej wo­lon­ta­ria­tu

Dag­ma­ra Holm, wo­lon­ta­riusz­ka Wro­cław­skie­go Ho­spi­cjum dla Dzie­ci, od czte­rech lat zaj­mu­je się cho­rym na rdze­nio­wy za­nik mię­śni 21-let­nim Mi­cha­łem. – Cho­dzę z Mi­cha­łem na spa­ce­ry, do ki­na, na pi­wo i czu­ję się bar­dziej jak je­go ko­le­żan­ka niż wo­lon­ta­riusz­ka. Je­ste­śmy w po­dob­nym wie­ku i do­sko­na­le się ro­zu­mie­my – opo­wia­da. – Je­stem u nie­go kil­ka ra­zy w ty­go­dniu. Ale jak mam se­sję, wię­cej obo­wiąz­ków i nie mo­gę przy­je­chać, on to ro­zu­mie. Wi­dzi­my się wów­czas na Fa­ce­bo­oku czy ga­da­my przez Sky­pe'a.

– My­ślę, że wo­lon­ta­riu­sze to nie­wy­ko­rzy­sta­ny za­sób w och­ro­nie zdro­wia – mó­wi dr Pa­weł Trzciń­ski z Cen­trum Zdro­wia Dziec­ka. – Chce­my moc­no roz­wi­jać sys­tem wspar­cia dla na­szych pa­cjen­tów. Za­le­ży nam, że­by dzie­ci czu­ły się tu jak naj­le­piej – do­da­je.

Dr Gra­bow­ski pod­kre­śla, że mu­sia­ło upły­nąć tro­chę cza­su, za­nim le­ka­rze i pie­lę­gniar­ki przy­zwy­cza­ili się do wo­lon­ta­riu­szy. – Na po­cząt­ku nie bra­ko­wa­ło po­dejrz­li­wo­ści. Po­ja­wia­ły się gło­sy, że wo­lon­ta­riu­sze ma­ją wy­rę­czać per­so­nel. Ale oni wy­ko­nu­ją za­da­nia, na któ­re oso­by zaj­mu­ją­ce się zdro­wiem pa­cjen­tów nie ma­ją cza­su. Dziś trud­no sobie bez nich wy­obra­zić funk­cjo­no­wa­nie wie­lu szpi­tal­nych od­dzia­łów – mó­wi.

– Z me­dycz­ne­go punk­tu wi­dze­nia do­bry na­strój pa­cjen­tów ma ko­lo­sal­ne zna­cze­nie dla tem­pa po­wro­tu do zdro­wia. Ba­da­nia wska­zu­ją, że pa­cjen­ci, któ­rzy prze­szli z pe­dia­trycz­nych od­dzia­łów on­ko­lo­gicz­nych na od­dzia­ły dla do­ro­słych, o po­ło­wę czę­ściej umie­ra­li. To dla­te­go, że na od­dzia­łach dla dzie­ci bar­dziej dba się o sa­mo­po­czu­cie pa­cjen­tów – pod­kre­śla dr Trzciń­ski.

Kil­ka­dzie­siąt ty­się­cy wo­lon­ta­riu­szy, któ­rzy każ­de­go ty­go­dnia po­ma­ga­ją cho­rym w szpi­ta­lach, ode­tchnę­ło z ulgą. W ostat­nim cza­sie nie by­li pew­ni, czy pań­stwo nie unie­moż­li­wi im nie­sie­nia po­mo­cy. Re­sort pra­cy chciał m.in. za­bro­nić wo­lon­ta­ria­tu w szpi­ta­lach prze­kształ­co­nych w spół­ki i pry­wat­nych.

Pozostało jeszcze 96% artykułu
Społeczeństwo
Młodzi wcześniej testują z „promilami”
Społeczeństwo
Sondaż: Składka zdrowotna dla przedsiębiorców w dół? Znamy zdanie Polaków
Społeczeństwo
Nawet 27 stopni w majówkę. Ale w weekend pogoda się zmieni
Społeczeństwo
Sondaż „Rzeczpospolitej”: Kto ucieknie z kraju, gdy wybuchnie wojna
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Społeczeństwo
Sondaż: Jak Polacy oceniają pontyfikat papieża Franciszka?