Piróg: Co zyskają pacjenci dzięki konstytucji zdrowia

Maciej Piróg, doradca Prezydenta ds. zdrowia w rozmowie dla "Rz" z Katarzyną Nowosielską

Publikacja: 06.03.2013 08:50

"Rz": Czekamy na ustawę o zdrowiu publicznym., ale co ona w praktyce przyniesie pacjentom?

Maciej Piróg:

To ma być konstytucja zdrowia.  Na razie są problemy z uzgodnieniami resortowymi. Dzięki niej  organizacja zdrowia publicznego zejdzie najniżej, do szczebla gmin, ale z odpowiednimi standardami. Ustawa  powinna wprowadzić mechanizmy, które  pozwolą przewidywać na podstawie danych epidemiologicznych czy demograficznych, co może się w społeczeństwie wydarzyć za kilkanaście lat.  Na jakie choroby może ono zapaść. Wówczas trzeba tak zarządzić pieniędzmi, aby ten przyszły problem zminimalizować.

Ustawa musi też skoordynować pieniądze na zdrowie publiczne, czyli na profilaktykę zdrowotną. Po części tymi środkami  finansowymi dysponuje każde ministerstwo, a nie tylko resort zdrowia.

Ustawa ma też wyposażyć samorządy w narzędzia, które pozwolą im lepiej zadbać o profilaktykę i zdrowie społeczności. Czy ustawa zagwarantuje pieniądze na realizację tych nowych obowiązków?

Rząd nie może kolejny raz obciążyć samorządów obowiązkami, na które nie dostaną środków. Nie musi to być dotacja celowa. Samorządy mogłyby przecież finansować działania profilaktyczne dzięki własnym środkom, gdyby miały większy udział w podatkach. Może to się jednak nie spodobać ministrowi finansów.

Z założeń do nowego projektu ustawy, które przedstawiło Ministerstwo Zdrowia, wynika, że oprócz samorządów kompetencje do zajmowania się zdrowiem publicznym dostaną wojewodowie.

Ministerstwo przewiduje utworzenie krajowego centrum zdrowia publicznego oraz centrów wojewódzkich. Mają się one zająć gromadzeniem i analizą informacji o stanie zdrowia Polaków. Do wojewodów już teraz zresztą z samorządów spływają takie dane, tylko nie są wykorzystywane. Musimy na to położyć większy nacisk, ponieważ wtedy będziemy wiedzieli, jakie są różnice między poszczególnymi regionami.

Kto w samorządach powinien czuwać nad zdrowiem i profilaktyką lokalnej społeczności?

Filarem tego systemu powinna być podstawowa opieka zdrowotna. W interesie lekarza rodzinnego, który ma pod opieką ok. 2,5 tys. osób, leży to, aby ci potencjalni pacjenci byli jak najzdrowsi. Medyk dostaje przecież co miesiąc pieniądze z NFZ za każdego wciągniętego na swoją listę pacjenta, a nie za leczonego.

Podstawowa opieka zdrowotna jednak kuleje, a pacjenci wolą chodzić do specjalistów.

Niełatwo znaleźć dla lekarza rodzinnego złoty środek między wyłącznie rozsyłaniem chorych do specjalistów i na badania, a  trzymaniem pacjenta za długo u siebie. Nadużywamy specjalistów.  Przez to do nich tworzą się długie kolejki. Nie każdą cukrzycę powinien przecież prowadzić diabetolog, a nadciśnienie – hipertensjolog. Powinien to robić lekarz rodzinny, bo on umie zająć się takimi chorobami. Medycynę rodzinną i jednocześnie profilaktykę trzeba wzmocnić. Na to są także pieniądze ze środków unijnych, część mają samorządy, Narodowy Fundusz Zdrowia, są także finanse z akcyzy alkoholowej i nikotynowej. Ale nie są wykorzystywane.

Czy wzmocnienie pozycji lekarza rodzinnego rozwiąże jedną z największych bolączek, czyli kolejki?

Przesunięcie wszystkich pieniędzy w kierunku specjalistyki  też nie rozwiązuje problemów zachorowalności. Lekarz rodzinny powinien być w systemie zdrowotnym przewodnikiem chorego. Jest przecież blisko pacjenta. Tak samo blisko jest samorząd, na przykład gmina, która musi dbać o profilaktykę.

Czasami jednak pójście do specjalisty jest koniecznością, chociażby po zaświadczenie o tym, że cierpi się na chorobę przewlekłą. Ono daje lekarzowi rodzinnemu podkładkę do tego, by przepisywać leki refundowane.

Większa ilość specjalistów nie jest lekiem na całe zło. Owszem, brakuje nam lekarzy i trzeba  kształcić ich więcej. Musimy się jednak zastanowić, jaki chcemy mieć docelowy system opieki zdrowotnej: czy oparty na lekarzu rodzinnym czy na specjalistach. System kreuje to, jakich mamy lekarzy na rynku. Decyduje o tym, jak NFZ płaci za usługi medyczne.  Dlatego na przykład zniknęły internistyczne i pediatryczne, ponieważ NFZ nie uznaje internisty i  pediatry za specjalistów.

"Rz": Czekamy na ustawę o zdrowiu publicznym., ale co ona w praktyce przyniesie pacjentom?

Maciej Piróg:

Pozostało jeszcze 97% artykułu
Sądy i trybunały
Wyrok SN trzeba pominąć. Rzecznik TSUE: głęboki kryzys polskiego sądownictwa
Zawody prawnicze
Notariusz nie zapłaci 35 tys. zł za czynności w siedzibie dewelopera
Zawody prawnicze
Pełnomocnik z urzędu może skarżyć zbyt niską zapłatę. Ważna uchwała SN
Praca, Emerytury i renty
Kiedy ponownie wzrośnie płaca minimalna? Perspektywy na 2025 i 2026 rok
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Administracja rządowa
Przepadli w konkursie, dostali największą dotację. Wybrała ich ministra kultury