Nie wszystko można sprowadzać do technologii czy marketingu politycznego. Jeżeli patrzymy na świat tylko przez ten pryzmat - cała reszta przestaje mieć znacznie. Znikają wartości, zasady pozostaje tylko kalkulacja polityczna. Nasz świat polityczny właśnie tak wygląda. Staje się bezideową kalkulacją. „Kameleonizm" dobrze zaprezentowali niektórzy kandydaci na prezydenta, dziś zrobił to premier.
Mateusz Morawiecki wysyłając konwencje do TK posługuje się prostym rachunkiem zysków i strat w rozgrywce ze Zbigniewem Ziobro, który reaktywował dokument w debacie publicznej, ze wszystkimi konsekwencjami. Premier zagrał na hokejowe uwolnienie, uciekając od odpowiedzi na pytanie: czy konwencja to dobre rozwiązanie, czy złe, czy kierunek -jaki kreśli ten dokument jest właściwy i państwo powinno go wspierać, czy też nie.
Czytaj także: Konwencja stambulska - procedura wypowiedzenia
Wokół konwencji narosło wiele kontrowersji. Stawiane są zarzuty- że to wkładanie stopy w drzwi w celu wpuszczenia do polskiego systemu prawnego marksizmu kulturowego, z nową siatką pojęć i znaczeń, a walka z przemocą wobec kobiet jest tylko sprytną przykrywką. Złowrogiego gender, który pojawia się w anglojęzycznej oryginalnej wersji konwencji, ze znienawidzonym przez prawicę terminem płci społeczno-kulturowej.
Pojawią się też zarzuty dotyczące założeń konwencji, która upatruje źródeł przemocy w tradycji i religii. Problematyczne jest zobowiązanie państwa do tworzenia nieostrych, niekontrolowalnych eksperckich struktur, finansowanych z pieniędzy podatników, które miałyby się zająć wdrążeniem i monitorowaniem jej działania w oparciu o promowaną filozofię.