14 marca mija termin, do którego sędziowie mieli obowiązek złożyć oświadczenia o swej pozasądowej działalności, czyli członkostwie w organizacjach lub stowarzyszeniach. Zobowiązała ich do tego ustawa kagańcowa, która weszła w życie miesiąc temu. Dała na to sędziom 30 dni. Większość sędziów, z którymi rozmawialiśmy, uważa, że ten obowiązek to łamanie ich prawa do prywatności. Piszą więc, co chcą – najczęściej, że odmawiają podania tych informacji. Niewielu korzysta z oficjalnych druków. A to może być powód do dyscyplinarki.
Piszą, jak chcą
Sprawdziliśmy w kilku sądach. W warszawskich napłynęło ok. 150 zgłoszeń, w śląskich 200, w małopolskich ponad 120. To cały czas dane niepełne, bo sędziowie mają czas do 14 marca, by ujawnić swoje przynależności.
Czytaj także: Sędziowie nie spieszą się z oświadczeniami
– Nie należę do stowarzyszeń sędziowskich – mówi „Rzeczpospolitej" sędzia Aneta Łazarska z Sądu Okręgowego w Warszawie. I zapewnia, że takiej treści oświadczenie przekazała prezesowi. Zrobiła to na oficjalnym druku przygotowanym przez Ministerstwo Sprawiedliwości.
– Nie będę niczego oświadczał Ministerstwu Sprawiedliwości – mówi z kolei sędzia z Poznania. I tego zamierza się trzymać. O dysycyplinarkę specjalnie się nie martwi. – Jeśli nie za to, pewnie czeka mnie za coś innego – uważa.