Izba Karna SN oddaliła w czwartek jako oczywiście bezzasadną kasację prokuratury, w której śledczy domagali się uchylenia wyroku sądu apelacyjnego i ponownego osądzenia mężczyzny. Prokuratura przekonywała w niej, że pieszy nie przyczynił się w żadnym stopniu do spowodowania wypadku. Właśnie taką argumentację, o częściowej odpowiedzialności ofiary za tragiczne zdarzenie przyjął w utrzymanym wyroku sąd apelacyjny.
Sąd Najwyższy uznał w czwartek, że te ustalenia były prawidłowe. - Uzasadnienie sądu odwoławczego jest drobiazgowe, detaliczne i trzyma standard, który nakładają na niego przepisy. Sąd apelacyjny bardzo skrupulatnie rozważył kwestionowany w kasacji aspekt przyczynienia się pokrzywdzonego i wnikliwie to uzasadnił - wskazał sędzia Igor Zgoliński.
Według Sądu Najwyższego przypisanie niewielkiej części winy ofierze wypadku nastąpiło na podstawie analizy monitoringu i zeznań świadka. - Na tej podstawie sąd odwoławczy był do takiego ustalenia w pełni uprawniony (...) Nieznaczna modyfikacja opisu czynu nie zmienia jednak istoty tej sprawy, czyli tego, że sprawcą zdarzenia jest Krystian O. - stwierdził SN. Czwartkowa decyzja kończy tę sprawę karną. Przed sądem cywilnym będą ważyły się jednak losy odszkodowania dla rodziny pokrzywdzonego.
Czytaj więcej
W Sądzie Apelacyjnym w Warszawie zapadł prawomocny wyrok w sprawie Krystiana O., który w październiku 2019 roku spowodował swoim bmw śmiertelny wypadek na przejściu dla pieszych na ul. Sokratesa na warszawskich Bielanach. Zginął wówczas mężczyzna, który przechodził przez ulicę podczas niedzielnego spaceru z rodziną.
Sprawa śmiertelnego wypadku na ul. Sokratesa. Jechał za szybko o ponad 75 km/h
Od tragicznego wypadku minęło już ponad pięć lat. W słoneczną październikową niedzielę pomarańczowe BMW uderzyło w 33-letniego Adama G., który wraz z rodziną przechodził przez ul. Sokratesa na warszawskich Bielanach. W ostatniej chwili mężczyzna zdołał zepchnąć żonę i wózek z dzieckiem z przejścia dla pieszych w stronę chodnika. Najprawdopodobniej tym samym uratował im życie. Kobieta nie odniosła poważnych obrażeń, a dziecko w z pewnymi stłuczeniami przetransportowano do szpitala. Mimo reanimacji Adam G. zmarł na miejscu.