Maciej Zaborowski: O trzech takich, co wygrali. W tle "nieproces"

Mam marzenie, aby tryb wyborczy funkcjonował w Polsce 365 dni w roku. Okazuje się bowiem, że sądy mogą procedować szybko, także po godzinie 15:30, a nawet w weekendy.

Publikacja: 23.04.2025 05:30

Sądy mogą procedować szybko, także po godzinie 15:30, a nawet w weekendy.

Sądy mogą procedować szybko, także po godzinie 15:30, a nawet w weekendy.

Foto: Adobe Stock

Sezon debat w wyborach prezydenckich rozpoczął się od głośnej wymiany prawniczych ciosów w jednej z pierwszych potyczek na sali sądowej w trybie wyborczym. Pozywającym i wygranym w procesie był marszałek Sejmu Szymon Hołownia, a looserem Sławomir Mentzen.

Proces marszałka Sejmu Szymona Hołowni ze Sławomirem Mentzenem. Kto wygrał?

Gdyby jednak sprawę potraktować bardziej prawniczo, to tak naprawdę, wbrew temu, co pisała większość mediów, w sprawie nie zapadł żaden wyrok, a wydane zostało postanowienie. Co więcej, nie był to nawet proces, bo sprawy tego typu są rozpoznawane w trybie nieprocesowym. Ponieważ jednak czytają te felietony także osoby niebędące prawnikami, nie będę już dalej sprawy komplikował. Ważne, że chodziło o słowa wypowiedziane przez kandydata Konfederacji, że Szymon Hołownia „zaprosił nielegalnych imigrantów z granicy z Białorusią do Sejmu, robił sobie z nimi sweetfocie i wrzucał do internetu". Temat oczywiście, jak na kampanię prezydencką przystało, bardzo poważny i dogłębnie zajmujący opinię publiczną.

Czytaj więcej

Mentzen pokazuje zdjęcie Hołowni z migrantami. Czy złamał przepisy?

Przyglądając się z zaciekawieniem publicystycznym sprawie, doszedłem po niezbyt długich przemyśleniach do wniosku, że nie była to jednak przegrana Mentzena, i to nieważne, czy w procesie czy nieprocesie. Z kilku powodów, o czym dalej. Tak też uważał chyba sztab samego pozwanego, skoro zadecydował nawet nie odwoływać się od teoretycznie niekorzystnego rozstrzygnięcia sądu pierwszej instancji.

Szymon Hołownia kontra Sławomir Mentzen. Sukces przegranego?

Osobiście, jako prawnik od lat specjalizujący się w prawie mediów, nigdy nie doradziłbym sztabowi pana marszałka złożenia pozwu.

Czemu? Bo druga strona miała wszelkie podstawy, aby przegraną przekuć w swój sukces. A sukcesem z perspektywy wyborów na pewno jest przypomnienie negatywnych dla wielu wyborców kwestii związanych z imigrantami próbującymi nielegalnie przekroczyć polską granicę i atakującymi polskich żołnierzy. Nie wdając się w bliższe szczegóły, tak się zresztą stało. Można więc powiedzieć, że przegranych było dwóch. Lub inaczej, że mieliśmy dwóch wygranych. Bez względu jednak na to, jaka jest tutaj tzw. obiektywna prawda, zdecydowanie jedno jest pewne: był jeszcze jeden dodatkowy wygrany całej tej sprawy, przez nikogo praktycznie niezauważony. Któż to? Polski wymiar sprawiedliwości, proszę państwa.

Czytaj więcej

Sądy coraz wolniejsze, a Polacy nie skarżą przewlekłości. Co jest powodem?

W czasach, kiedy najtęższe prawnicze mózgi zastanawiają się, jak zreformować ostatnie reformy wymiaru sprawiedliwości, ten nieproces wyborczy udowadnia to, co twierdzę zresztą od wielu, wielu lat. Przepisy w Polsce mamy często nie najgorsze, tylko musimy zacząć je w końcu stosować zgodnie z celem, dla którego zostały przez kogoś stworzone.

Zgodnie właśnie z przepisami, ten nieproces w trybie wyborczym powinien zakończyć się rozstrzygnięciem sądu okręgowego wydanym w ciągu 24 godzin od momentu wpływu wniosku. Dalej strony mają kolejne 24 godziny na złożenie zażalenia, a sąd apelacyjny kolejne 24 godziny na jego rozpoznanie. Tak więc w tym modelu, chociaż terminy te mają charakter instrukcyjny, a ich przekroczenie nie wywołuje negatywnych skutków, sprawa powinna być rozpoznana w ciągu 72 godzin. I tu zaskoczę część z państwa. W większości przypadków polskim sądom się to udaje i orzeczenie zapada w niecałe trzy doby. Muszę dodać, że są to te same sądy cywilne, które od lat we wszelkich możliwych raportach wypadają z każdym rokiem coraz to gorzej.

Czytaj więcej

Im więcej reform, tym wolniejsze sądy. Obywatele czekają coraz dłużej

Tak więc można? Można. Czasami, jak o tym myślę, to mam takie marzenie, aby tryb wyborczy funkcjonował w Polsce 365 dni w roku. Okazuje się, że sądy mogą procedować szybko, także po godzinie 15:30, a nawet w weekendy. Że można zadzwonić do stron i upewnić się, że stawią się na terminie rozprawy. Pisma procesowe zaś można doręczyć stronom mailowo bez zbędnych komplikacji.

Sądownictwo. Czy są możliwe procesy bez niepewności?

Wyobraźcie sobie przez chwilę Państwo, jak mógłby taki już normalny, nie wyborczy proces wyglądać. Proces, który może nie kończyłby się w 72 godziny, ale dajmy na to w dwa tygodnie. A co tam, niech to będą nawet trzy miesiące. Dzień po dniu, lub co kilka dni rozprawy. Znaczna koncentracja materiału dowodowego. Brak konieczności za każdym razem przypominania sobie, o co chodzi w sprawie i na nowo się jej uczenia. Świadomość stron, że wyrok zostanie wydany już niedługo, więc może warto usiąść do stołu i ponegocjować lub wziąć udział w mediacji.

Czytaj więcej

Maciej Zaborowski: Lex Hollywood. Od Harveya Spectera po Donalda Trumpa

W tych procesach z marzeń, bez względu na wynik, wygrane są obie strony. Jak bowiem wskazują wszelkie dostępne badania, szybkość postępowania i rozwiązanie stanu niepewności związanego z toczącą się sprawą to jeden z kluczowych czynników przy wymierzaniu sprawiedliwości. To także jedna z podstawowych potrzeb jego uczestników. Nawet bowiem jeśli przegramy, to zamykamy pewien etap i możemy iść dalej, co z punktu widzenia psychologicznego, ale także finansowego ma ogromne znaczenie.

Czy taki „wyrok” wydany w trybie wyborczym z uwagi na jego uproszczenia i tempo jest gorszy? Mniej sprawiedliwy? Z mojego doświadczenia wynika, że wcale nie. Na pewno nie wartościuje tego także sam ustawodawca, a „wyrok” w trybie wyborczym ma w pieczęci sądu tego samego orzełka jak wydany w trybie normalnym. Zresztą, gdyby nie ten tryb, to ze sprawą kandydata Mentzena mierzylibyśmy się najprawdopodobniej jeszcze przez kolejne pięć–siedem lat, bo tyle mniej więcej trwają normalne procesy z zakresu ochrony dóbr osobistych. Zdążylibyśmy więc spokojnie co najmniej do kolejnych wyborów prezydenckich, a kto wie, może i do jeszcze następnych, jeśli spieralibyśmy się o to, czy w sprawie orzekał sędzia powołany przez KRS zgodnie z duchem prawa czy może bez niego. Tylko czy dla tego kandydata, ale także dla nas taki wyrok miałby jeszcze jakiekolwiek znaczenie?

Autor jest adwokatem i sędzią Trybunału Stanu

Sezon debat w wyborach prezydenckich rozpoczął się od głośnej wymiany prawniczych ciosów w jednej z pierwszych potyczek na sali sądowej w trybie wyborczym. Pozywającym i wygranym w procesie był marszałek Sejmu Szymon Hołownia, a looserem Sławomir Mentzen.

Proces marszałka Sejmu Szymona Hołowni ze Sławomirem Mentzenem. Kto wygrał?

Pozostało jeszcze 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Rzecz o prawie
Robert Damski: Ustawa o komornikach - jeden z największych gniotów legislacyjnych
Rzecz o prawie
Anna Banaszewska: Po pierwsze bezpieczeństwo, ale…
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Pierwsze w Polsce przygotowanie do zabójstwa
Rzecz o prawie
Marek Domagalski: Konecki rokosz przedwyborczy
Rzecz o prawie
Jarosław Gwizdak: Kuchenne rewolucje czy magia nagości