Sezon debat w wyborach prezydenckich rozpoczął się od głośnej wymiany prawniczych ciosów w jednej z pierwszych potyczek na sali sądowej w trybie wyborczym. Pozywającym i wygranym w procesie był marszałek Sejmu Szymon Hołownia, a looserem Sławomir Mentzen.
Proces marszałka Sejmu Szymona Hołowni ze Sławomirem Mentzenem. Kto wygrał?
Gdyby jednak sprawę potraktować bardziej prawniczo, to tak naprawdę, wbrew temu, co pisała większość mediów, w sprawie nie zapadł żaden wyrok, a wydane zostało postanowienie. Co więcej, nie był to nawet proces, bo sprawy tego typu są rozpoznawane w trybie nieprocesowym. Ponieważ jednak czytają te felietony także osoby niebędące prawnikami, nie będę już dalej sprawy komplikował. Ważne, że chodziło o słowa wypowiedziane przez kandydata Konfederacji, że Szymon Hołownia „zaprosił nielegalnych imigrantów z granicy z Białorusią do Sejmu, robił sobie z nimi sweetfocie i wrzucał do internetu". Temat oczywiście, jak na kampanię prezydencką przystało, bardzo poważny i dogłębnie zajmujący opinię publiczną.
Czytaj więcej
Sławomir Mentzen podczas debaty w "Republice" - prezentując zdjęcie marszałka Szymona Hołowni - z...
Przyglądając się z zaciekawieniem publicystycznym sprawie, doszedłem po niezbyt długich przemyśleniach do wniosku, że nie była to jednak przegrana Mentzena, i to nieważne, czy w procesie czy nieprocesie. Z kilku powodów, o czym dalej. Tak też uważał chyba sztab samego pozwanego, skoro zadecydował nawet nie odwoływać się od teoretycznie niekorzystnego rozstrzygnięcia sądu pierwszej instancji.
Szymon Hołownia kontra Sławomir Mentzen. Sukces przegranego?
Osobiście, jako prawnik od lat specjalizujący się w prawie mediów, nigdy nie doradziłbym sztabowi pana marszałka złożenia pozwu.