Prawomocny wyrok, którego uzasadnienie opublikowano z początkiem lutego, oznacza koniec kilkuletniej batalii toczonej między zawodnikiem judo a związkiem sportowym, który pozbawił go możliwości udziału w jednej z edycji uniwersjady – międzynarodowych zawodów uniwersyteckich, organizowanych między letnimi i zimowymi igrzyskami olimpijskimi.
Decyzja zapadła, mimo że to właśnie ten sportowiec – wtedy już doświadczony zawodnik rywalizujący na poziomie światowym – był jedynym spełniającym obowiązujące wówczas (i określone przez sam związek) kryteria. Jako reprezentanta w jego kategorii wybrano jednak inną, niespełniającą tych wymogów osobę. Jak argumentowano, nie było ku temu przeciwskazań, jeśli jej wyjazd nie zostanie sfinansowany ze środków publicznych, tylko na koszt klubu.
Czytaj więcej
Rodzina kobiety, której pogrzeb odprawiał ksiądz będący pod wpływem alkoholu, nie dostanie zadośćuczynienia od diecezji – zdecydował sąd. Mimo że potępił zachowanie duchownego, to jednak uznał, że odpowiedzialności nie można zrzucić na jego zwierzchników.
Prawo do kariery to dobro osobiste? Konflikt zawodnika ze związkiem sportowym
Decyzja związku zapoczątkowała sądowy konflikt między organizacją a niewybranym zawodnikiem. Główna oś sporu – również między sądami różnych instancji, które po kolei rozpatrywały sprawę – dotyczyła ustalenia, czy działanie związku można uznać za naruszenie dobra osobistego zawodnika, czyli jego prawa do rozwoju kariery zawodowej.
Twierdząco na to pytanie odpowiedział Sąd Okręgowy w Warszawie. Argumentował, że udział w tak prestiżowych zawodach jest dla sportowca bardzo istotny, zaś pozbawienie go elementu współzawodnictwa ma na niego negatywny wpływ. Przedstawione publicznie kryteria doboru reprezentanta były zaś łatwe do weryfikacji – liczyły się wyniki, a nie np. wynikające z wiedzy i doświadczenia przekonanie trenera, że należy postawić na kogoś innego (a i to – jak zauważył SO – byłoby możliwe jedynie w sytuacji, kiedy można byłoby wybrać spośród co najmniej dwóch osób).