„Ach, Wenecja! Wspaniałe miasto! Miasto nieodpartego czaru dla człowieka wykształconego…” - pisał Tomasz Mann w noweli „Śmierć w Wenecji”.
Dla wykształconych (czasem chyba ponad miarę) obrońców praworządności komisja nosząca swą nazwę od tego miasta była bardzo dobra, gdy krytykowała, co wyczynia PiS. Dlatego obrońcy praworządności, którzy przygotowali kodyfikację tego, jak wywalić sędziów powołanych za czasów PiS, zapowiadali, że będzie to zgodne z zaleceniami Komisji Weneckiej.
Komisja Wenecka zbłądziła?
Jak się okazało, że Komisja Wenecka nie uważa tak wcale, to się dowiedzieliśmy, że jest ona „zaślepiona legalizmem” i „zbłądziła w ostatnich opiniach w sprawie Polski”, „przedkładając formalną legalność nad merytoryczną niezależność sędziów”. A tak w ogóle to ona „zdaje się nie zdawać sobie sprawy, że legalność jest obecnie modnym listkiem figowym, za którym ukrywa się autokracja”. Ta legalność to nic innego jak praworządność właśnie.
Czytaj więcej
Komisja Wenecka po raz drugi zakwestionowała metodę przywracania praworządności przez rząd. Zbiega się to z odejściem z TK kontrowersyjnej prezes Julii Przyłębskiej oraz wyborami jej następców.
Ale mamy dwie legalności: ich jest zła, a nasza jest dobra. Jak się jednak okaże, że nie pozwala ona (ta nasza) osiągnąć nam naszych celów, to wtedy ona też jest zła.