Premier zaakceptował neosędziego przez pomyłkę. Jej skutki są jednak nieodwracalne

Donald Tusk twierdzi, że nie został poinformowany o tym, że wskazana w postanowieniu osoba jest neosędzią. Przewodniczący Komitetu Stałego Rady Ministrów oddał się do dyspozycji premiera. Dymisji nie będzie.

Publikacja: 28.08.2024 18:59

Premier Donald Tusk podczas konferencji prasowej w KPRM po posiedzeniu rządu w Warszawie, 28 sierpni

Premier Donald Tusk podczas konferencji prasowej w KPRM po posiedzeniu rządu w Warszawie, 28 sierpnia 2024 r.

Foto: Paweł Supernak

Zgoda premiera na wyznaczenie tzw. neosędziego Krzysztofa Wesołowskiego na przewodniczącego zgromadzenia sędziów Izby Cywilnej Sądu Najwyższego, które ma dokonać wyboru prezesa tej izby, wywołało ogromne kontrowersje.

„Na początku byłem przekonany, że to zbyt nieprawdopodobne, by było możliwe” – napisał we wtorek po południu w mediach społecznościowych sędzia Włodzimierz Wróbel z Izby Karnej SN w komentarzu do postanowienia prezydenta, które zostało opatrzone kontrasygnatą Donalda Tuska.

Czytaj więcej

Tomasz Pietryga: Spokojnie, to tylko błąd. Tusk nie odwołał jednak rewolucji w sądach

„Cała ta sytuacja sprawia, że po prostu może się odechciewać komukolwiek podejmować jakiekolwiek działania związane z przywracaniem praworządności. Przecież to była okazja uporządkowania kawałeczka spraw w SN. I ją zaprzepaszczono” – mówiła w Onecie prof. Ewa Łętowska, sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku.

Rozczarowania nie krył Krystian Markiewicz, prezes Iustiti, były sędzia TSUE prof. Marek Safjan czy prezes Naczelnej Rady Adwokackiej Przemysław Rosati. Nie mówiąc już o samych sędziach SN, którzy mieli być sytuacją zdruzgotani.

Nie brak było głosów, że zgoda na powierzenie pieczy nad przeprowadzeniem wyboru nowego prezesa Izby Cywilnej SN jest elementem politycznego dealu z prezydentem. W środę szef rządu uciął te spekulacje.

Donald Tusk ws. kontrasygnaty dla „neosędziego”: Doszło do sytuacji, do której nie powinno było dojść

– Chcę bardzo wyraźnie powiedzieć: nastąpił błąd. Zadaniem premiera jest podpisywanie setek dokumentów, czasami kilkudziesięciu dziennie i one się dzielą na dokumenty bardziej techniczne i bardziej merytoryczne. Urzędnik odpowiedzialny za przygotowanie do podpisywania nie dostrzegł polityczności, który stanowił o nominacji dla neosędziego, która wymagała mojego podpisu. Doszło do sytuacji, do której nie powinno było dojść – oświadczył Donald Tusk.

Urzędnikiem, który przygotowywał te dokumenty, miał być minister Maciej Berek, wieloletni szef Rządowego Centrum Legislacji, obecnie przewodniczący Komitetu Stałego Rady Ministrów. Oddał się do dyspozycji premiera.

– Paradoks polega na tym, że jest jednym z najbardziej kompetentnych ludzi w rządzie, jakich życiu spotkałem, i był zawsze zaangażowany w walkę o praworządność – dodawał premier. I choć zapewniał, że jest świadomy konsekwencji pomyłki, to bagatelizował jej skutki.

Tymczasem, jak przekonuje sędzia Dariusz Zawistowski, były prezes Izby Cywilnej SN, udzielenie kontrasygnaty premiera pod decyzją prezydenta o powierzeniu nesędziemu prowadzenia zgromadzenia sędziów ma nie tylko wymiar symboliczny, ale i prawny.

Za miesiąc upływa kadencja obecnej prezes Joanny Misztal-Koneckiej. Gdyby na skutek braku kontrasygnaty premiera nie udało się zwołać zgromadzenia, to zgodnie z przepisami obowiązki prezesa pełniłby najstarszy stażem przewodniczący wydziału. On też jest neosędzią.

Ale, jak mówi „Rz” sędzia Zawistowski, pozycja osoby, która zastępuje prezesa, nie jest taka sama jak prezesa, bo ona nie została powołana przez prezydenta

Czytaj więcej

Tragiczna pomyłka? Sędziowie z Themis o decyzji Donalda Tuska

Eksperci: Problem jest głębszy, chodzi o jawnie niekonstytucyjne przepisy

– Jeżeli byłby to neosędzia, nie jest takie oczywiste, czy podejmowane przez niego czynności w ogóle wywoływałyby jakiekolwiek skutki prawne. Poza tym problem jest głębszy, bo są poważne wątpliwości co do konstytucyjności aktu prezydenta o wyznaczeniu komisarza do przeprowadzenia zgromadzenia. Przepisy ustawy zasadniczej nie dają głowie państwa uprawnień do ingerowania w funkcjonowanie SN poprzez określanie, kto ma pełnić jaką funkcję w SN. A to oznacza, że kontrasygnata premiera znajduje się pod aktem prezydenta, który łamie konstytucję poprzez naruszenie zasady trójpodziału władz – ocenia były szef Izby Cywilnej SN.

Poza tym, jak dodaje sędzia Zawistowski, w akcie, który zyskał (omyłką, ale jednak) aprobatę premiera, został wskazany neosędzia. – Nawet jeśli przyjmiemy, że nie dotyczy to stricte orzeczenia, to jednak zgromadzenie jest organem samorządu sędziowskiego. Powstaje pytanie, czy organ samorządu sędziowskiego może się składać z osób, które nie mogą orzekać. Zatem jest bardzo dużo kwestii prawnych, które ta decyzja wywoła – pointuje Zawistowski.

Z kolei prof. Włodzimierz Wróbel, sędzia SN, mówi „Rzeczpospolitej”, że niezależnie od tego, kogo wskazałby Andrzej Duda, szef rządu powinien odmówić udzielenia kontrasygnaty. Dlaczego?

– Postanowienie prezydenta zostało wydane w oparciu o jawnie niekonstytucyjne przepisy. Możliwość powołania takiego komisarza do przeprowadzenia wyborów w SN została przeforsowana przez PiS po to, by przejąć nad nim kontrolę. Nie można dawać prezydentowi uprawnień do ręcznego sterowania SN – tłumaczy sędzia Wróbel.

– Rządowe Centrum Legislacji jest potężną instytucją, w której pracuje bardzo wielu prawników. Jak to możliwe, że żaden się nie zorientował, że ma do czynienia z niekonstytucyjnym postanowieniem? To mi się w głowie nie mieści – dodaje sędzia.

I przypomina, że na podstawie tych samych przepisów przeprowadzono wybory na prezesa SN, dzięki czemu została nim Małgorzata Manowska, również neosędzia.

Eksperci są zdania, że błędu premiera nie można już naprawić.

Opinia dla "Rzeczpospolitej"
prof. Krystian Markiewicz, sędzia, prezes Stowrzyszenia Sędziów Polskich Iustita

Sprawa się wyjaśniła, ale chciałbym wiedzieć, jak ta pomyłka zostanie naprawiona. To jest wynik przekonania polityków, że wszystko sami wiedzą najlepiej bez potrzeby jakiejkolwiek konsultacji. Możemy się umówić, że przyjmuję do wiadomości tłumaczenie, że minister Maciej Berek nie wyczuł politycznego aspektu tej decyzji. Z drugiej strony, znając trochę pana ministra i jego skrupulatność, miał wyjątkowego pecha. Bo dla wszystkich jest jasne, mówią o tym sędziowie, mówią dziennikarze, jak ważna jest kwestia wyboru prezesa izby cywilnej i niebawem izby pracy, a także jak ważna jest rola kontrasygnaty premiera w tej procedurze. Więc w kalendarzu polityków to powinno być zaznaczone jaskrawym kolorem. Tak radzę czynić, gdy pojawiają się dwa słowa: Sąd Najwyższy. Stała się rzecz bardzo zła. Mam nadzieję, że zostaną wyciągnięte wnioski, a premier znajdzie czas, by porozmawiać o przyszłości sądownictwa, i wyrazi swoje jasne stanowisko co do przywracania praworządności. Czas do sprawy podejść z najwyższym zaangażowaniem i świadomością upływającego czasu.

Zgoda premiera na wyznaczenie tzw. neosędziego Krzysztofa Wesołowskiego na przewodniczącego zgromadzenia sędziów Izby Cywilnej Sądu Najwyższego, które ma dokonać wyboru prezesa tej izby, wywołało ogromne kontrowersje.

„Na początku byłem przekonany, że to zbyt nieprawdopodobne, by było możliwe” – napisał we wtorek po południu w mediach społecznościowych sędzia Włodzimierz Wróbel z Izby Karnej SN w komentarzu do postanowienia prezydenta, które zostało opatrzone kontrasygnatą Donalda Tuska.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Prawo dla Ciebie
Myśliwi nie chcą okresowych badań. A rząd szykuje ograniczenie polowań
Prawo karne
Prof. Matczak o zatrzymaniu Ryszarda Czarneckiego: Władza lubi pokazać siłę
Płace
Biznes rozczarowany po zaskakującej decyzji rządu. Związkowcy zadowoleni
Sądy i trybunały
Ostre oświadczenie I Prezes SN. Małgorzata Manowska oburzona planami rządu
Zawody prawnicze
Prezydent wręczy nominacje pozostawionym na lodzie absolwentom KSSiP
Materiał Promocyjny
Jak wygląda auto elektryczne