Wymaga to zmian ustawodawczych. Takie projekty są przygotowane, jest ich nawet kilka, konkurencyjnych. Wiadomo co należy zrobić, jaki powinien być przyszły kształt SN. Problemem jest, jak te zmiany wprowadzić. Jak napisać przepisy przejściowe. Mamy bowiem problem z sędziami powołanymi po zmianach w 2017 r., czyli po przejściu procedury przed nową KRS. Będzie to wymagało kompleksowych rozwiązań dotyczących i sędziów SN i sędziów sądów powszechnych, chociaż niekoniecznie musi być dokładnie ta sama ścieżka w stosunku do jednych i drugich. I to znowu wymaga decyzji politycznych i ustawowych. Pojawia się jednak problem - jasne deklaracje pana prezydenta. Nie godzi się on na żaden rodzaj weryfikacji sędziów. Prezydent tego nie zaakceptuje. Można oczywiście stworzyć procedury i przejść z nimi przez parlament. Ale odmowa podpisu prezydenta je zatrzyma. Oczywiście to prezydent będzie wtedy brał na swoje barki odmowę podpisania takiej ustawy czy też skierowanie jej do Trybunału Konstytucyjnego. To w faktycznym funkcjonowaniu SN niczego nie zmieni.
Pierwszy wniosek związany z reformą Regulaminu sądów powszechnych sądach powszechnych już skończył się wnioskiem do TK, skierowanym przez prezydenta. Chodzi o przepis dotyczący wykluczenia neosędziów w zabieraniu głosu co do testów niezawisłości i bezstronności sędziów.
Prezydent uparcie broni swojej koncepcji, że jego akt powołania eliminuje wszelkie ewentualne wątpliwości co do procedury powołania sędziego. Uważa, że ma on moc uświęcającą. Ja się nie zgadzam z postawą prezydenta. Widzimy, jak podzielone są sądy, jakie są kierowane przez strony w toku postępowań wnioski o wyłączanie sędziów, o stwierdzenie, że sąd był nienależycie obsadzony. To jest bezwzględna przesłanka odwoławcza w postępowaniu karnym. Powoduje uchylenie wyroku natychmiast. Widzimy także, że te wnioski o wyłączenia, które trafiają do SN, są losowo przydzielane. Jeśli dotyczą wyłączeń nowych sędziów, z powołaniem się na wady procedury i gdy trafiają do tzw. starych sędziów, są uwzględniane. Jeśli trafiają do nowych sędziów, znajdujących się w identycznej sytuacji, jak ci, których dotyczy wniosek, są rozpatrywane negatywnie. Mamy taką sytuację: że na kogo wypadnie, na tego bęc. To jest absurd. Zmiany w regulaminie mogły to naprawić.
Wielu prezesów sądów, w tym tych największych w Polsce, pożegnało się ze stanowiskami. Czy to rzeczywiście tak ważna sprawa, by rozpoczynać od niej uzdrawianie wymiaru sprawiedliwości?
To było bardzo silne oczekiwanie środowiska sędziowskiego. Proszę zauważyć, że w sądach w Poznaniu czy w Sądzie Apelacyjnym w Warszawie to sędziowie gremialnie występowali o odwołanie prezesa. Prezes nie musi być liderem związku zawodowego sędziów, nie powinien zresztą, ale musi być to osoba, która cieszy się w środowisku w sądzie, w okręgu czy apelacji autorytetem. Jest poważany. Jeśli prezes sądu nie ma żadnego poparcia, albo poparcie pojedynczych osób, a reszta jest przeciwko niemu, nie jest to dobry prezes sądu. Trudno jest mu kierować sądem, wprowadzać jakieś reformy, apelować o przyspieszanie postępowanie itd. Oczywiście, że nigdy nie będzie tak, że to będzie dotyczyło 100 proc sędziów. Lecz jeśli 3/4 czy 4/5 sędziów podpisuje się pod wnioskiem o odwołanie prezesa, coś musi być nie tak. To nie jest tak, że wszyscy uwzięli się na prezesów Schaba, Nawackiego, Dudzicza itd.