Wiosną 2007 r. w Zakładzie Karnym w Sieradzu dochodzi do tragedii. Stojący na wieżyczce strażnik otwiera ogień z kałasznikowa do policjantów, z których dwóch ginie na miejscu, a trzeci umiera wieczorem na stole operacyjnym. Strzela także do osób, które spieszą poszkodowanym z pomocą, oraz do policyjnego negocjatora próbującego z nim pertraktować. W obliczu tej tragedii można postawić zasadne pytanie, czy możliwe byłoby ograniczenie jej skutków, gdyby w ówczesnym stanie prawnym funkcjonował strzał snajperski. Czy eliminacja zabarykadowanego na wieżyczce, posiadającego dwa magazynki po 30 nabojów i strzelającego do wszystkich mężczyznę mogłaby chociaż uratować życie jednego policjanta, który leżał bez pomocy, podczas gdy negocjator bezskutecznie tracił cenny czas? Odpowiedź wydaje się bezsporna.