Czyli tak jak do 1 stycznia 2014 r., kiedy to z dużym hukiem wieloletni monopol Poczty przełamała szerzej nieznana wtedy Polska Grupa Pocztowa i jej podwykonawcy.
Wygrała wtedy przetarg na dwuletni kontrakt (do końca 2015 r.) na doręczanie przesyłek sądowych. Niespodzianką, a nieraz szokiem dla wielu adresatów sądowych przesyłek, wezwań, było zwłaszcza to, że przesyłka nieodebrana przez adresata lub jego domownika, czekała już nie na poczcie, ale w placówce PGP lub powiązanej z nią spółki InPost.
Dwa lata po szoku
Na następne trzy lata przetarg wygrała Poczta Polska. Oferta Poczty na obsługę polskich sądów, tj. doręczania przesyłek sądowych w latach 2016–2018, w przetargu zorganizowanym przez Centrum Zakupów dla Sądownictwa zdobyła więcej punktów niż obecnego operatora tych usług. Spółka PGP nie złożyła odwołania od decyzji komisji, ale z pewnych powodów organizacyjnych Centrum Zakupów przedłużyło PGP oraz InPostowi umowę o świadczenie usług doręczeniowych jeszcze na styczeń i luty 2016 r.
Z kolei Poczta zapewnia, że jest przygotowana do dostarczania pism sądowych za pomocą systemu wykorzystującego tablety dla listonoszy i iPady w placówkach pocztowych. Dzięki nim informacja o doręczeniu przesyłki zostaje wysłana elektronicznie do systemu nadawcy (i sądu) od razu po odebraniu przesyłki przez adresata i złożeniu podpisu na tablecie.
Poczta już zresztą świadczy takie usługi. InPost też je stosował, choć nie obejmowały one wszystkich zakątków kraju i wszystkich spraw.