– Wszyscy muszą pracować najdłużej, jak się da. Jeśli nic nie zrobimy, emerytury będą znacznie niższe niż dzisiaj – uważa Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, minister funduszy i polityki regionalnej (Polska 2050). I nie wyklucza podniesienia wieku emerytalnego.
Jej słowa wywołały małą polityczną burzę w środku lata. Koalicjanci przekonują, że nie ma planów podwyższenia wieku emerytalnego. Ręce zacierają politycy PiS, którzy od dawna próbują straszyć wyborców, że Tusk „każe im pracować do śmierci”.
Zachęty do dłuższej pracy to za mało?
– Nie wiem, w czyim imieniu wypowiada się minister funduszy. Pracowałem nad programem Polski 2050 i nie było tam planów podnoszenia wieku emerytalnego – mówi nam Paweł Wojciechowski, ekonomista, przewodniczący Rady Programowej Instytutu Finansów Publicznych, były minister finansów.
Zwraca uwagę, że wprawdzie wśród kamieni milowych w Krajowym Planie Odbudowy było podwyższenie wieku emerytalnego, ale chodziło o wiek efektywny, a nie ustawowy. – Ten pierwszy da się podnieść bez tego drugiego – mówi Paweł Wojciechowski.