Katolicka nauka społeczna mówi, że nad wszystkimi działaniami politycznymi nadrzędne miejsce zajmuje człowiek ze swoją niezbywalną godnością i swoimi prawami i obowiązkami. Państwo ma zmierzać do dobra wspólnego, podporządkowując je zawsze osobie. O tej zasadzie, którą da się urzeczywistnić tylko w społeczności, winni pamiętać szczególnie politycy-katolicy.
Dziś dobrem wspólnym jest walka z pandemią koronawirusa. Dla dobra całego społeczeństwa zrezygnowaliśmy z indywidualnych potrzeb, spotkań z przyjaciółmi i szyjemy w domach maseczki dla medyków. Restauratorzy za darmo dostarczają jedzenie osobom starszym, samotnym, do szpitali itp. Także działania rządu koncentrują się na walce z pandemią. W jej centrum znajduje się życie – wartość nadrzędna.
Wirus przynosi kryzys. Wyjdziemy z tego poturbowani. Znalezienie odpowiednich form pomocy dla wszystkich, by jak najmniej ucierpieli materialnie, jest kolejnym działaniem, które należy podjąć. I to się dzieje. Rządzący zachowują się wprawdzie tak, jakby tylko oni mieli rację i nie dopuszczają dyskusji, ale powiedzieć, że nic nie robią, byłoby nadużyciem.
Ideałem byłoby, gdyby spełniło się to, co kilka dni temu wyraził abp Józef Kupny, przewodniczący Rady ds. Społecznych KEP. Pisał, że potrzebą chwili wydaje się „ograniczenie i czasowe zawieszenie wszelkiej rywalizacji politycznej" po to, by „wspólnie szukać najlepszych rozwiązań oraz budować dla nich szeroką społeczną akceptację". Rywalizacja polityczna jest dziś sprawą z drugiego, a może nawet trzeciego planu.