O zdradzie

"Szokujący zdrajca" vs. "Uchodźca z PiSu", czyli opinie wokół nowego kandydata na europosła PO Michała Kamińskiego.

Publikacja: 14.03.2014 12:49

Michał Kamiński

Michał Kamiński

Foto: Fotorzepa, Magdalena Jodłowska

Informacja o Michale Kamińskim na czele lubelskiej listy wyborczej PO do Parlamentu Europejskiego to zdecydowanie najbardziej pocieszna wiadomość dnia. Grzechem w tej sytuacji byłoby nie skorzystać z okazji i przypomnieć, co w analogicznej (choć trzeba przyznać, że nie jest to perfekcyjna analogia) sytuacji mówił sam zainteresowany.

Niestety dzisiaj także mieliśmy do czynienia z zupełnie rynsztokowym zagraniem Platformy Obywatelskiej, kiedy pan poseł Paweł Zalewski, człowiek pozbawiony elementarnego honoru  i przyzwoitości, człowiek który został wybrany z list Prawa i Sprawiedliwości po to, by tą partię zdradzić i przejść do PO dzisiaj ogłosił kłamliwie  (...) Tak, uważam go za człowieka bez honoru, za człowieka który zdradził listę, którą został wybrany. On powiedział kłamliwe informacje, powiedział że PiS wynajął firmy PR, by rozniecać w Polsce antyniemieckie nastroje. I tu moje pytanie: Herr Zalewski, czy choć odrobina przyzwoitości została Ci jeszcze, i czy jest jakaś granica, którą jesteś w stanie przekroczyć dla obrony niemieckich interesów?

Można tylko domyślać się, co powiedziałby ten Michał Kamiński z 2011 do swojej dzisiejszej persony. Raczej nie uznałby siebie wtedy za "uchodźcę z PiS", za którego uważa go szef naszej dyplomacji Radosław Sikorski.

Witam na listach PO do PE kolejnego uchodźcę politycznego z PiS. Wobec kryzysu na UKR potrzebujemy w UE mocnej reprezentacji ws. Wschodu.

Nie wszyscy jednak uważają nowy alians za tak pocieszny, jakim się na pierwszy rzut oka wydaje. Oddajmy głos Michałowi Karnowskiemu w "wPolityce.pl"

Patrzę na niego, na tę szokującą zdradę, i zastanawiam się nad jednym: kiedy to się zaczęło? Kiedy zaczęła się jego (i kilku innych) gra na drugą stronę?

A to tylko tytuł jego felietonu. Karnowski jednak trzyma poziom w całym tekście. Mamy więc Judasza, mamy

Gdy śp. Lech Kaczyński - mimo trudnej sytuacji - mógł jednak zaoferować jakieś stanowiska, jakieś wpływy, obecność w mediach, on go kochał i miłował, do nóg samych padał. I opowiadał, że walczy o Jego dobro jak lew.

Gdy osłabiony tragedią 10 kwietnia 2010 roku obóz przegrał wybory prezydenckie i wchodził w okres długiej smuty, kosztownej opozycyjności, gdy walczył o życie z machiną próbującą go anihilować, on nagle nabrał wątpliwości ideowych.

Jest i porównanie do Judasza.

W kolejnych wyborach, zadziwiając świat giętkością kręgosłupa, był już po drugiej stronie. W obozie, który wszystko, dokładnie wszystko robił odwrotnie niż ta elita, która zginęła w Smoleńsku. (...)

W finale z cyniczną radością przyjął rolę dyżurnego cyngla-rozmówcy gazety z której przekazem wcześniej (podobno) przez całe życie, walczył. Nagrodę (obiecaną, ale różnie może być) już znamy. Nie będą to srebrniki, ale kolejne kilkaset tysięcy euro na koncie.

Prawda, wydaje mi się, jest mniej dramatyczna - i dużo bardziej pospolita. Kamiński nie jest przecież odosobnionym przypadkiem - oportunizm to cecha powszechna dla wielu polityków. A jego tok rozumowania ilustruje niniejszy obrazek.

Publicystyka
Bogusław Chrabota: Donald Trump czystkami w Strefie Gazy funduje Amerykanom nowy Afganistan
Materiał Promocyjny
Koszty leczenia w przypadku urazów na stoku potrafią poważnie zaskoczyć
Publicystyka
Unijna komisarz ds. środowiska: Woda nie jest już dobrem oczywistym
Publicystyka
Andrzej Dybczyński: Polskiej nauce potrzeba nie reformy, lecz reformacji
Publicystyka
Europa nie jest „kontynentem ludzi naiwnych” – apel aktywistki do Donalda Tuska
Publicystyka
Bogusław Chrabota: Jerzy Owsiak kontra Telewizja Republika