Mój uczelniany kolega prof. Robert Gwiazdowski twierdzi (w felietonie opublikowanym w „Rzeczpospolitej" 29 października br.), że art. 38 konstytucji („Rzeczpospolita Polska każdemu człowiekowi zapewnia prawną ochronę życia") jest źle napisany. Według niego byłoby lepiej, gdyby gwarantowała to od chwili poczęcia albo sprecyzowała, na czym ma polegać owo zapewnienie prawnej ochrony, i konkluduje, że przy takim brzmieniu zapisu w konstytucji każdy wyrok Trybunału byłby z nią zgodny. Czy na pewno?
Wynik kompromisu
W chwili powstawania normy konstytucyjne zawsze są podsumowaniem pewnego stanu myślenia danego społeczeństwa o państwie i jego organizacji, fundamentalnych zasadach funkcjonowania zbiorowości, katalogu praw człowieka i obywatela itd. Rodzą się zwykle w wyniku politycznego kompromisu, chyba że mamy do czynienia z tzw. konstytucją oktrojowaną, czyli narzuconą. Nasza konstytucja została uchwalona dopiero w ósmym roku wolności, a więc po przedyskutowaniu, i to dogłębnym, wszystkich istotnych zagadnień wchodzących w zakres tzw. materii konstytucyjnej. Zarzuca się jej raczej, że jest zbyt przegadana, niż że jest zbyt oszczędna. Jeden z miarodajnych jej twórców, a zarazem ekspertów, prof. Kazimierz Działocha pisał, że w chwili jej uchwalania nie było prawnie zagadnień budzących poważniejsze wątpliwości. Jedynym nierozstrzygniętym do końca wyjątkiem była kwestia... istnienia powiatów. To właśnie ją zostawiono do decyzji ustawodawcy zwykłego.
Nie oznacza to, że wszystko inne nie było kontrowersyjne. Kontrowersji było co niemiara, ale wszystkie one znalazły w końcu jakąś uzgodnioną przez konstytucyjną większość formułę. Dotyczy to także cytowanego art. 38. Ustrojodawca nie zdecydował się na wprowadzenie zasady ochrony ludzkiego życia od poczęcia nie dlatego, że się pomylił lub nie wiedział, jak to zrobić, ale dlatego, że w tamtych warunkach nie mógł tego inaczej uczynić. Nie mógł, bo nie było politycznej zgody na inną formułę, a bez takiego rozwiązania przyjęcie konstytucji nie było możliwe.
Jeśli twierdzimy, że coś jest źle napisane, to tak jakbyśmy chcieli powiedzieć, że wiemy, jak napisać to lepiej. Tymczasem każdy wtedy wiedział, jak napisać to lepiej, problem tylko w tym, że każdy po swojemu, i tym samym ten spór mógł ciągnąć się w nieskończoność, a pisanie każdego tekstu albo się kiedyś przerywa, czyli kończy, albo się go nigdy nie kończy. Mało więc powiedzieć: „Cały w tym ambaras, aby dwoje chciało naraz, bo wtedy, 2 kwietnia 1997 r., musiało tego samego chcieć dwie trzecie składu Sejmu i bezwzględna większość Senatu. A oni chcieli tak, a nie inaczej.
Konstytucja nie jest od wszystkiego
Owszem, art. 38 konstytucji, podobnie zresztą jak wiele innych norm tego rodzaju, nie rozstrzyga wszystkich ważnych rodzących się na jego tle problemów. Ma charakter normy ogólnej i deklaratywnej, która może być wypełniona ustawowymi regulacjami szczegółowymi bądź nie, ale w każdym przypadku oczekuje wypełnienia jego treści praktyką stosowania prawa. I tak się dzieje właśnie w tym przypadku.