Zuzanna Dąbrowska: Szary koń poszukiwany w kampanii prezydenckiej

Rola konia w polskiej polityce jest nie do przecenienia, i to niezależnie od jego maści. Może być biały, może być kasztanką, ale u progu obecnej kampanii prezydenckiej wszyscy raczej tęsknie – choć skrycie – wyglądają czarnego.

Publikacja: 04.12.2024 04:57

Pałac Prezydencki w Warszawie

Pałac Prezydencki w Warszawie

Foto: Adobe Stock

Kampania rozpocznie się zapewne dopiero na początku stycznia, kiedy to zgodnie z wykładnią PKW marszałek Szymon Hołownia będzie mógł rozpisać wybory. Ale już teraz entuzjazm partii politycznych wobec swoich kandydatów przypomina reakcję publiczności w telewizyjnym show, kiedy asystent reżysera podnosi tablicę z napisem „aplauz”. Zachwyt wyraża się wtedy co prawda głośno, ale krótko i na pokaz. Obserwując polityków zachwalających swoich kandydatów, trudno oprzeć się wrażeniu, że raczej odpracowują oni obowiązki partyjne, niż żywiołowo wspierają osoby mające się ścigać w maju.

Znanym już kandydatom (na razie wyłącznie płci męskiej) brakuje wyraźnego, dobrze zdefiniowanego formatu. Mało kto wierzy w „obywatelskość” Karola Nawrockiego, internet pełen jest memów w sprawie „niezależności” Szymona Hołowni. Sławomir Mentzen ma kłopot z ogarnięciem dwuczęściowego elektoratu Konfederacji i określeniem, czy jest bardziej narodowym patriotą, czy ultraliberałem. A Rafał Trzaskowski kojarzy się bardziej z tramwajem na Wilanów niż z pociągiem do władzy.

Wybory prezydenckie: Czy znajdzie się w stawce choć jeden kandydat, którego wyborcy i wyborczynie będą mogli pokochać?

To wszystko oczywiście może się jeszcze zmienić. Do gry wejdzie ktoś z Lewicy (może kobieta?), atmosfera zacznie gęstnieć, żelazne elektoraty będą na siebie napuszczane jak w każdej kampanii. Temperatura sporu poszybuje. Ale to będzie walka plemion, taka jak przy poprzednich wyborach do Sejmu, Parlamentu Europejskiego czy samorządów. A kandydaci? Czy znajdzie się w stawce choć jeden, którego wyborcy i wyborczynie będą mogli pokochać? Kto przemówi w ich imieniu, a nie jako rzecznik własnego obozu politycznego?

Czytaj więcej

Jan Zielonka: Czar niezależnych kandydatów

Być może zresztą to wcale nie jest potrzebne. Być może obywatele nie oczekują rewolucji socjalnej, patriotycznego wzmożenia czy np. zlikwidowania podatków. Tyle razy mieliśmy być już uratowani przez jeźdźca zmierzającego ku nam na białym koniu, że ten mit dawno upadł. Tęsknotę za kasztanką, na której Naczelnik wywalczył wolność, zagospodarował już trzy dekady temu Lech Wałęsa, używając do tego stoczniowego płotu. Został więc koń czarny. Wygląda jednak na to, że będzie mógł dalej spokojnie paść się na połoninach, bo chętnych, by go dosiąść, na horyzoncie nie widać. Może ewentualnych pretendentów odstrasza przypadek Pawła Kukiza, który w 2015 roku do wyborów zgłosił się w lutym, a w maju zdobył ponad 20 proc. głosów w pierwszej turze? W gruncie rzeczy wyszła z tego przecież bardzo smutna historia.

To będzie bardzo nudna kampania prezydencka?

Czarnym koniem był też swego czasu Szymon Hołownia, który rozpoczął wyścig do prezydentury na początku grudnia 2019 roku, a w czerwcu 2020 roku otrzymał 13,8 proc. głosów. Ale dwa razy z rzędu czarnym koniem być się nie da.

Prof. Rafał Chwedoruk, politolog z UW, przepowiadał w rozmowie w RMF FM, że kolor tej kampanii będzie szary: nuda, przewidywalność, marzenia o świętym spokoju. Na przekór zatrważającym wizjom kolejnych wojen, zmian klimatycznych i coraz ostrzejszego konfliktu między światowymi potęgami – obywatele chcą odpocząć. Wskazują na to badania i sondaże, z tego też wypływać może wysokie poparcie dla Rafała Trzaskowskiego. A jeśli kandydat KO szarego konia nie znajdzie, zawsze może jakiegoś czarnego przemalować.

Autorka

Zuzanna Dąbrowska

Wicenaczelna PAP

Kampania rozpocznie się zapewne dopiero na początku stycznia, kiedy to zgodnie z wykładnią PKW marszałek Szymon Hołownia będzie mógł rozpisać wybory. Ale już teraz entuzjazm partii politycznych wobec swoich kandydatów przypomina reakcję publiczności w telewizyjnym show, kiedy asystent reżysera podnosi tablicę z napisem „aplauz”. Zachwyt wyraża się wtedy co prawda głośno, ale krótko i na pokaz. Obserwując polityków zachwalających swoich kandydatów, trudno oprzeć się wrażeniu, że raczej odpracowują oni obowiązki partyjne, niż żywiołowo wspierają osoby mające się ścigać w maju.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Marek Migalski: Prawa mężczyzn zaważą na kampanii prezydenckiej?
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką
Publicystyka
Marek Kutarba: Jak Polska chce patrolować Bałtyk bez patrolowców?
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Rafał Trzaskowski musi przestać być warszawski, żeby wygrać wybory
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: Gruzja w ślepym zaułku. Dlaczego nie mogło być inaczej?
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Rosjanie znów dzielą Ukrainę i szukają pomocy innych
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska