Artur Bartkiewicz: Dlaczego Polacy nie mogą spokojnie obserwować marszu Marine Le Pen po władzę?

Perspektywa przejęcia władzy we Francji przez Marine Le Pen powinna otrzeźwić tych wszystkich, którzy w Polsce używają polityki zagranicznej do prowadzenia polityki wewnętrznej i rzucają hasła o polexicie, myśląc, że mogą robić to bezkarnie.

Publikacja: 07.07.2024 11:30

Marine Le Pen

Marine Le Pen

Foto: REUTERS/Yves Herman

Marine Le Pen i jej Zjednoczenie Narodowe prawdopodobnie nie przejmie jeszcze władzy we Francji. Ale może się okazać, że tzw. front republikański, czyli koalicja liberałów i lewicy przeciw Zjednoczeniu Narodowemu, utoruje Le Pen drogę do prezydentury w 2027 roku. Jeśli bowiem jej partia wygra wybory, ale nie przejmie władzy, nie będzie obciążona kosztami jej sprawowania, a jednocześnie przez dwa lata będzie mogła mówić, że jej przeciwnicy polityczni sprzeciwili się woli Francuzów i „ukradli” zwycięstwo prawicy.

Czytaj więcej

Wybory we Francji - jakie będą wyniki? Trwa głosowanie, prawica może przejąć władzę

Jeśli Emmanuel Macron i jego obóz w tym czasie nie znajdą swojej odpowiedzi na problemy dręczące Francuzów, to w 2027 roku możemy zobaczyć Marine Le Pen w Pałacu Elizejskim.

Marine Le Pen idzie po władzę we Francji. Czy inni zrobią za nas polexit?

A próbkę tego, co to może oznaczać, już widzimy. Marine Le Pen deklaruje, że Francja pod rządami jej i jej obozu nie pozwoli Ukrainie używać zachodniego uzbrojenia do atakowania celów w Rosji. Wcześniej Le Pen mówiła, że Ukraina jej zdaniem leży w strefie wpływów Rosji. A nade wszystko Le Pen – choć nie mówi już, że chce wyprowadzić Francję z Unii Europejskiej – będzie niewątpliwie działała na rzecz rozluźnienia więzi łączących Wspólnotę. I to stwarza realną groźbę dla Polski, którą czas zacząć sobie uświadamiać.

Czytaj więcej

Jest deklaracja lidera partii Le Pen ws. pomocy wojskowej dla Ukrainy

Może się bowiem okazać, że polexitu, o którym mówi część polskiej prawicy, nie będzie musiała dokonać Polska, bo zrobią go za nas inni. W Europie, w której rządy przejmą nacjonaliści i prawicowi populiści, miejsca dla działania na rzecz realizacji ogólnoeuropejskich interesów nie będzie wiele. A z perspektywy wąsko rozumianego interesu narodowego Francji rzeczywiście można się zgodzić i na Ukrainę w rosyjskiej strefie wpływów, i na ograniczenie pomocy wojskowej dla Kijowa, bo powrót do business as usual z Rosją to zapewne niższe koszty życia we Francji w zamian za rosyjskie czołgi na Bugu, a nie na Sekwanie. Jeśli nie patrzymy na sprawy z perspektywy całego kontynentu, to taki układ Paryż może brać w ciemno i nawet czerpać z niego profity.

O tym, jak można realizować narodowe cele z pepeszą przystawioną do głowy, mieliśmy już okazję się przekonać

Dlaczego rządy nacjonalistów w Europie są korzystne dla Rosji?

A gdyby jeszcze władzę w Niemczech przejęło albo choć zyskało w niej udział AfD – a w Stanach Zjednoczonych prezydentem został Donald Trump, to Polsce grozi osuwanie się w niebezpieczną geopolityczną próżnię, którą niewątpliwie bardzo chętnie zagospodaruje Rosja. Moskwie na tym właśnie zależy, gdy różnymi metodami wspiera ruchy nacjonalistyczne w Europie. W tzw. Europie ojczyzn każdy ma myśleć o sobie, w wizji świata Donalda Trumpa przede wszystkim o sobie zaczynają myśleć Stany Zjednoczone – i wtedy najpierw Ukraina, a potem również my stajemy oko w oko z Rosją. I owszem, też możemy wówczas myśleć głównie o sobie, ale wachlarz możliwości niebezpiecznie nam się kurczy. Bo – przypomnijmy – rosyjskie czołgi stoją w tej wizji na Bugu. A o tym, jak można realizować narodowe cele z pepeszą przystawioną do głowy mieliśmy już okazję się przekonać.

Marine Le Pen i jej Zjednoczenie Narodowe prawdopodobnie nie przejmie jeszcze władzy we Francji. Ale może się okazać, że tzw. front republikański, czyli koalicja liberałów i lewicy przeciw Zjednoczeniu Narodowemu, utoruje Le Pen drogę do prezydentury w 2027 roku. Jeśli bowiem jej partia wygra wybory, ale nie przejmie władzy, nie będzie obciążona kosztami jej sprawowania, a jednocześnie przez dwa lata będzie mogła mówić, że jej przeciwnicy polityczni sprzeciwili się woli Francuzów i „ukradli” zwycięstwo prawicy.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Konwencja Polski 2050. Hołownia przeprasza rozczarowanych i rusza w Polskę
Publicystyka
Michał Kolanko: PiS poszerza namiot, Kaczyński tonuje nastroje
Publicystyka
Łukasz Warzecha: Pani minister, las się pali
Publicystyka
Jan Parys: Imperializm Rosji to nie czołgi i rakiety, lecz mentalność Rosjan
Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Imperialna buta Siergieja Ławrowa w ONZ