30 lat temu pewien zacny poseł wyjątkowo prodemokratycznej i praworządnej (w teorii) partii o godzinie powiedzmy 9.17 głosował za przyjęciem pierwszej w wolnej Polsce ustawy o radiofonii i telewizji mającej odpolitycznić media. Ustawa zakazywała zasiadania w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji politykom należącym do partii, przy czym w pracach sejmowej komisji zniknął zapis, że aby zasiadać w KRRiT, trzeba być bezpartyjnym przez co najmniej pięć lat. Dlatego o godzinie 15.03 ów zacny poseł, już jako bezpartyjny specjalista od mediów, został wybrany przez kolegów do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. I w ten sposób niezależność polityczna mediów publicznych skończyła się, zanim miała szansę się zacząć.