Przy słabym wyniku wyborczym Lewicy relatywnie dobry wynik osiągnęła partia Lewica Razem, która wyszarpała kilka mandatów tam, gdzie było o nie szczególnie trudno. W 2019 roku partia ta wprowadziła do Sejmu sześciu posłów i posłanek na 49, jakich miał klub Lewicy w ogóle. Z tym że lewicowa koalicja otrzymała wówczas pół miliona głosów więcej niż w październiku 2023 roku, bo obecnie partia Adriana Zandberga wprowadziła siedem osób na 26 miejsc przypadających całej Lewicy. Jej pozycja powinna zatem być silniejsza niż cztery lata temu. Na dodatek partia ta wprowadziła dwie senatorki, a jedna z nich, Magdalena Biejat, została wicemarszałkiem Senatu. Systematycznie zatem Lewica Razem buduje swoją pozycję i widoczną niezależność w lewicowym obozie.
Czym różni się Lewica od Platformy?
W niebywale spolaryzowanej batalii wyborczej, która w zasadzie była głosowaniem za Prawem i Sprawiedliwością lub przeciwko tej partii, niebywale trudno było Lewicy odróżnić się od reszty obozu tzw. demokratycznej opozycji. Próbowała to robić m.in. Trzecia Droga, która nie poszła we wspólnym Marszu Miliona Serc, dystansując się od Donalda Tuska, co pozwoliło zarówno Polsce 2050, jak i PSL Władysława Kosiniaka-Kamysza zachować nieco bardziej odrębną, konserwatywną twarz. Efekt okazał się skuteczny. Mocna trzecia pozycja i duży klub parlamentarny to niebywale silna pozycja negocjacyjna.
Czytaj więcej
W pierwszych miesiącach rządów podejmuje się niepopularne decyzje, ale przed wyborami samorządowymi, europejskimi i prezydenckimi KO-Trzecia Droga-Lewica nie chcą sobie zaszkodzić. A PiS będzie robił wszystko, żeby nowemu rządowi Tuska zaszkodzić.
Tymczasem lewicowy elektorat obserwujący Włodzimierza Czarzastego podczas wspomnianego marszu mógł odnieść wrażenie, że skoro nie widać większych różnic pomiędzy jego Lewicą a organizującą marsz Koalicją Obywatelską, to nie ma większego sensu głosować na słabszego partnera, tylko od razu poprzeć silniejsze ugrupowanie, które jako jedyne miało realną szansę pozbawić PiS władzy.
Razem daleko od Tuska, ale i Tusk bez miłości do Razem
Właściwie po stronie lewicowej tylko partia Razem starała się w kampanii wyborczej dystansować od polityki Donalda Tuska, za co zresztą była niemiłosiernie rugana przez liberalnych publicystów oskarżających tę partię o zło najgorsze, czyli o symetryzm. Stał się on w polskiej polityce liberalnym batem zwolenników PO na wszystkich, którzy nie chcieli uznać hegemonii byłego przewodniczącego Rady Europejskiej albo dostrzegali błędy w jego polityce z lat 2007–2015.