Marek Kutarba: Rosja nie chce pokoju, bo od lat przygotowała społeczeństwo do wojny

Nie ma szans na długotrwały pokój z Rosją. Nie po to Władimir Putin od lat militaryzuje rosyjskie społeczeństwo, żeby teraz pod wpływem uroku osobistego Donalda Trumpa cały włożony w to trud wyrzucić do kosza. Wystarczy spojrzeć na to, jak militaryzowana i indoktrynowana jest w Rosji młodzież szkolna.

Publikacja: 19.03.2025 20:29

Władimir Putin

Władimir Putin

Foto: REUTERS/Maxim Shemetov

Nie ma się co oszukiwać. Długo oczekiwana rozmowa telefoniczna między prezydentem Rosji Władimirem Putinem a prezydentem USA Donaldem Trumpem, która odbyła się we wtorek 18 marca, zakończyła się niczym. I osobiście uważam, że innego rezultatu nie można się było spodziewać. Wbrew jednak temu, co można by sądzić, Rosja ma swój cel w zawarciu czasowego porozumienia i uzyskaniu w zamian wymiernych korzyści gospodarczych. Bez poluzowania sankcji silna tylko propagandowo „wojenna gospodarka” Rosji może się bowiem załamać. I nie jest to wcale tak odległa perspektywa, jak można by sądzić. To zaś pokrzyżowałoby dalekosiężne plany Kremla.

Marsz Rosji ku konfrontacji z Zachodem

Powiedzmy to sobie jasno: od lat niemal wszystko wskazuje na to, że Rosja przygotowuje się do długotrwałej konfrontacji z Europą Zachodnią i kontynuacji wojny w Ukrainie. Wiara amerykańskiej administracji (jeśli prawdziwa) w reset w stosunkach z Rosją, zaprowadzenie pokoju na Ukrainie oraz dobre intencje Putina, jest więcej niż naiwna. Nawet jeśli administracja Donalda Trumpa doprowadzi do porozumienia, jest więcej niż pewne, że porozumienia te Rosja w krótkim czasie złamie. Powód jest prosty: Rosjanie za dużo zainwestowali w przygotowania do wielkiej wojny, aby się teraz łatwo cofnąć. Szczególnie że z przyczyn biologicznych Władimir Putin nie może sobie pozwolić na zbyt długie odkładanie w czasie realizacji swoich imperialnych planów.

Czytaj więcej

USA czy Europa? W sprawie pomocy dla Ukrainy Polska będzie musiała wybrać

Dowodem na szerszy i bardziej dalekosiężny niż tylko podbój Ukrainy plan Putina jest postępująca od jakiegoś czasu systematyczna militaryzacja rosyjskiego społeczeństwa. Militaryzacja, której zakres daleko wykracza poza potrzeby, jakie uzasadniałaby prowadzona przeciwko Ukrainie wojna czy też potrzeby obronne.

Wychować społeczeństwo zmilitaryzowane

Istnieje sporo dowodów, że ten proces jest bardzo zaawansowany i skutecznie prowadzony. I chociaż można by w tym kontekście przytoczyć sporo argumentów, osobiście chciałby zwrócić uwagę na jeden. Fakt, o którym rzadko wspomina się w zachodnich mediach, a mianowicie, że w ramach programu „patriotycznego wychowania” w rosyjskich szkołach wprowadzono już jakiś czas temu zajęcia z podstawowego szkolenia wojskowego, a organizacja Młoda Armia zrzesza już co najmniej 1,5 mln dzieci i nastolatków.

Skojarzenia z nazistowskim Hitlerjugend, które zapewne niektórym się w tej chwili nasunęło, jest jak najbardziej uzasadnione. Zdaję sobie oczywiście sprawę, że dla wielu osób takie porównanie może się wydawać za daleko posuniętym uproszczeniem. Upierałbym się jednak, że mamy tu wyjątkową zbieżność tych samych celów i zastosowanie takich samych, prowadzących do tych samych celów metod. A i stojące za tymi działaniami ideologie, w swych podstawowych zrębach, aż tak bardzo się od siebie nie różnią. Jedyną różnicą jest to, że Rosja prowadzi taką działalność na dużo większą skalę i zaczyna militarną indoktrynację znacznie wcześniej.

Plan Putina: Szkolić rekrutów od dziecka

Przypomnijmy: Hitlerjugend (Młodzież Hitlera) była nazistowską organizacją młodzieżową założoną w 1926 roku, która stała się obowiązkowa dla niemieckiej młodzieży w wieku 14–18 lat. Organizacja miała na celu indoktrynację młodych Niemców w duchu ideologii nazistowskiej, wpajanie im militarnych wartości, szkolenie wojskowe i przygotowanie do służby Trzeciej Rzeszy. Program obejmował intensywne ćwiczenia fizyczne, szkolenie paramilitarne, edukację polityczną i działania społeczne. W ten sposób wykuwano żołnierzy przyszłości dla hitlerowskiego Wehrmachtu.

Czytaj więcej

USA zrezygnują z dowodzenia siłami NATO w Europie?

Współczesna Młoda Armia (Junarmia) to rosyjska organizacja młodzieżowa zrzeszająca dzieci i nastolatków w wieku 8–18 lat. Została utworzona w 2016 roku (dwa lata po zajęciu ukraińskiego Krymu) z inicjatywy Ministerstwa Obrony Rosji jako element szerszej polityki militaryzacji społeczeństwa. Organizacja prowadzi zajęcia z przysposobienia wojskowego, promuje wartości patriotyczne i prokremlowską narrację historyczną, a jej członkowie uczestniczą w ćwiczeniach wojskowych, musztrach i paradach. Co zresztą wielokrotnie można było zobaczyć zarówno w mediach tradycyjnych, jak i społecznościowych.

Testowanie materiału na przyszłych żołnierzy

Na tym jednak nie koniec. W okresie od 2 lutego do 16 marca trwała w Rosji kwalifikacja do szkolnej gry wojskowo-patriotycznej Zarnitsa 2.0 (czyli Błyskawica 2.0), w której biorą udział uczniowie i studenci. Ich wiek to od 7 do 21 lat. To już kolejna edycja tego programu, w którym udział, choć formalnie dobrowolny, jest na różne sposoby wymuszany. W poprzednim roku do udziału „zgłosiło” się 800 tys. osób. W tym już ponad milion.

Aby sobie uświadomić, jaki jest cel programu, powiedzmy, że w edycji zeszłorocznej w końcowym etapie gry młodzi ludzie (pod okiem weteranów wojny z Ukrainą) ćwiczyli szturmowanie umocnień, przechwytywanie obiektów administracyjnych, rozpoznanie oraz kierowanie ogniem artyleryjskim. W tym roku tematem przewodnim jest wojna dronowa. Z dostępnych na ten temat informacji wynika, że w ramach tych specyficznych rozgrywek, podzielonych na kategorie wiekowe, odbywa się testowanie nieświadomych niczego uczniów na inteligencję, umiejętności kontrwywiadowcze, dowódcze czy zwiadowcze.

Rosja Władimira Putina: Naród, który chętnie popiera wojny

Pisząc o militaryzacji Rosji, warto też podkreślić, że rosyjskie społeczeństwo od dawna ma wyjątkowe w skali światowej prowojenne nastawienie. Agresja Rosji na Ukrainę takie nastawienie tylko ugruntowała. Obecnie 77 proc. Rosjan popiera działania wojskowe na Ukrainie, a 82 proc. negatywnie ocenia NATO. Nawet jeśli w wyniku resetu amerykańsko-rosyjskiego USA przestaną być głównym wrogiem Rosjan i będą przez prokremlowskich propagandystów wychwalane jako nowy, wspaniały sojusznik Rosji, to z pewnością takim wrogiem nie przestanie być Europa Zachodnia, Unia Europejska, a szczególnie takie kraje jak Ukraina czy Polska, postrzegana przez Moskwę za wyjątkowo antyrosyjskie państwo.

Europa ma poważną i niełatwą lekcję do odrobienia. Trzeba bowiem zbudować patriotyzm, obywatelskie zaangażowanie w obronę europejskich wartości, wolności oraz odporność społeczną na zastraszanie ze strony Rosji

W konsekwencji jest – moim zdaniem – więcej niż prawdopodobne, że nawet potencjalny reset (kolejny po nieudanym resecie za czasów Baracka Obamy) w stosunkach amerykańsko-rosyjskich nie będzie w stanie zatrzymać rosyjskich planów i odwrócić zmian w świadomości społecznej Rosjan, które dokonały się nie tylko pod wpływem putinowskiej, ale wcześniej także radzieckiej, również nastawionej na konfrontację z Zachodem, propagandy.

Na domiar złego Rosjanie nabierają coraz większego przekonania, że niezależnie od tego, jak daleko by się posunęli i jakich zbrodni dokonali, to i tak pozostaną bezkarni. Wycofanie się w połowie marca USA z zespołu badającego zbrodnie rosyjskie na Ukrainie tylko ich w tym przekonaniu utwierdza.

Zachód musi uwierzyć w swoją potęgę i...

Dla państw NATO oznacza to konieczność wdrażania planów obronnych, zwiększenia produkcji zbrojeniowej i dalszego wspierania Ukrainy, która absorbuje znaczną część rosyjskich sił i zasobów. Z uwagi na politykę prowadzoną obecnie przez administrację Donalda Trumpa, oznacza też konieczność wdrażania tych planów bez oglądania się na USA.

Przede wszystkim należy sobie jednak zdać sprawę z tego, że już dziś – choć nie tak potężna jak w momencie zakończenia zimnej wojny (rok 1991, w którym upadł ZSRR) – Europa nadal nie ma się czego wstydzić. A jej potencjał pod każdym względem, zarówno cywilizacyjnym, technologicznym, gospodarczym, jak i ludnościowym oraz militarnym, nawet dziś przewyższa państwo Władimira Putina.

Czytaj więcej

Zełenski: Pozytywna, konkretna i szczera rozmowa z Trumpem

Nie należy też ulegać narracji o niewyczerpanych zasobach i możliwościach mobilizacyjnych Putina. Liczby są w tym przypadku dla Rosji bezwzględne. Większe zasoby ludzkie ma Europa. I to nawet jeśli od potencjału ludnościowego państw zachodnich odliczymy Słowaków i Węgrów, którym bliżej do podporządkowania się Rosji niż stawania w obronie własnej niezależności.

...zadbać o wolę walki własnych obywateli

Rosja zdaje sobie z tego potencjału sprawę. Nawet jeśli nie wierzy w jedność Zachodu i odwagę zachodnich społeczeństw. Dlatego dba o militaryzację swojego społeczeństwa. Przewaga Rosji nad Zachodem nie polega dziś na tym, że ma ona niewyczerpane zapasy żołnierzy, tylko na tym, że mieszkańcy Rosji są zdecydowanie bardziej skłonni do umierania za swój kraj (niezależnie od tego, czy z powodów patriotycznych, czy merkantylnych) niż obywatele państw zachodnich. Łatwiej też ich do tego umierania namówić niż obywateli Unii. Rosji pomaga w tym zresztą podtrzymywanie mitu wielkiej wojny ojczyźnianej, na ołtarzach której Stalin poświęcił blisko 27 mln swoich obywateli, w tym niemal 9 mln żołnierzy. Rosjanie nadal są gotowi masowo ginąć za swój kraj.

Reasumując, jedyne, w czym Europa nie dorównuje Rosji, to gotowość do obrony po stronie zachodnioeuropejskich społeczeństw. Europejczycy w większości woleliby przed szturmującymi ich domy Rosjanami uciekać, a nie stawać w obronie swojego kraju. I w tym zakresie Europa ma poważną i niełatwą lekcję do odrobienia. Trzeba bowiem zbudować patriotyzm, obywatelskie zaangażowanie w obronę europejskich wartości, wolności oraz odporność społeczną za zastraszanie ze strony Rosji. I to bez uciekania się do prostych, ale demoralizujących militarystycznych wzorców.

Nie ma się co oszukiwać. Długo oczekiwana rozmowa telefoniczna między prezydentem Rosji Władimirem Putinem a prezydentem USA Donaldem Trumpem, która odbyła się we wtorek 18 marca, zakończyła się niczym. I osobiście uważam, że innego rezultatu nie można się było spodziewać. Wbrew jednak temu, co można by sądzić, Rosja ma swój cel w zawarciu czasowego porozumienia i uzyskaniu w zamian wymiernych korzyści gospodarczych. Bez poluzowania sankcji silna tylko propagandowo „wojenna gospodarka” Rosji może się bowiem załamać. I nie jest to wcale tak odległa perspektywa, jak można by sądzić. To zaś pokrzyżowałoby dalekosiężne plany Kremla.

Pozostało jeszcze 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Przemysław Kulawiński: Spór o religię w szkołach. Czy możliwe jest pogodzenie skrajnych stanowisk?
Publicystyka
Marek Migalski: Końskie – koszmar Rafała Trzaskowskiego
felietony
Marek A. Cichocki: Friedrich Merz mówi, że Niemcy wracają. Pytanie, do czego?
analizy
Dlaczego młodzi ludzie nie chcą „iść w belferkę”?
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
analizy
NATO nieco mniej amerykańskie