Samorządowe regiony – których ćwierćwiecze powołania do życia właśnie obchodzimy – miały ogromny udział w wielkim sukcesie modernizacyjno-rozwojowym Polski ostatnich trzech dekad. Bez nich wykorzystanie środków unijnych i cała polityka rozwojowa byłyby z pewnością dużo gorsze. Decydując się 25 lat temu na tę reformę, pod przywództwem ówczesnego premiera Jerzego Buzka, czuliśmy, że zasada pomocniczości, którą wyrażają województwa samorządowe, jest nam potrzebna, by nie zmarnować historycznej szansy i dokonać skoku modernizacyjnego w ramach integracji z Unią Europejską. Ta wiara w skuteczność decentralizacji i zasady pomocniczości wynikała również z żywej jeszcze wówczas pamięci, jak bardzo nieefektywne było scentralizowane i resortowe państwo PRL, którego niewydolność doprowadziła do rozwojowego zapóźnienia Polski.
Nowe wyzwania
Nasz kraj staje dziś przed wyzwaniem drugiej wielkiej modernizacji. Tym razem nie po to – a ściślej: nie tylko po to – by dogonić kraje wysoko rozwinięte, ale po to, by razem z całą Europą, a nawet z całym światem, zmienić sposób naszego funkcjonowania. Przed nami transformacja klimatyczno-technologiczno-kulturowa o (być może) egzystencjalnym charakterze dla gatunku ludzkiego i naszej cywilizacji. Transformacja, która jednocześnie wpisuje się w tworzący się nowy podział świata na część demokratyczną i autorytarną oraz w walkę między tymi światami przy użyciu różnych narzędzi, w tym m.in. w postaci zielonego protekcjonizmu, i która nie unieważnia walki konkurencyjnej na polu gospodarczym.
Czytaj więcej
Jeśli przyjrzeć się procesom rozwojowym, które przeszliśmy w ostatnich dekadach, to widać, że wykonaliśmy raczej skok konsumpcyjny aniżeli cywilizacyjny – przekonuje publicysta.
Po upadku komunizmu określenie „transformacja” było zarezerwowane dla krajów Europy Środkowo-Wschodniej i dotyczyło wprowadzenia demokracji, rynku, zachodniego paradygmatu rozwojowego opartego na ciągłym wzroście PKB, czyli produkcji i konsumpcji. Dziś transformacji wymaga cały model rozwojowy Europy i świata. A my – będąc krajem cały czas w procesie nadrabiania wspomnianych zaległości w modernizacji starego typu – musimy umiejętnie przestawić kompas modernizacyjny na bardziej zasobooszczędne i zrównoważone, a zarazem innowacyjne podejście do rozwoju. Dokonując tej nowej transformacji, będziemy musieli równocześnie szukać innego modelu konkurencyjności. Polska nie może już dalej efektywnie rywalizować w Europie i na świecie przy wykorzystaniu taniej (a dobrze wykwalifikowanej) siły roboczej czy poprzez produkcję przemysłową opartą na taniej energii z paliw kopalnych, która w międzyczasie stała się bardzo droga i z każdym rokiem mniej akceptowalna.
Skok cywilizacyjny
Aby przejść z sukcesem przez ten proces, znów będziemy potrzebować kompetencji i siły naszych regionów. Również środki unijne mogą nam w tym pomóc, ale czas na bardziej twórcze, podmiotowe podejście do tych nowych wyzwań, które nas czekają (m.in. kryzys klimatyczny, ekologia, nowe technologie, demografia). Sektorowe programy klimatyczne generowane z UE będą służyły ogólnemu procesowi łagodzenia zmian klimatycznych, ale same mogą wywołać pewne turbulencje i napięcia na dole. Siłą rzeczy nie są one obliczone na optymalne, horyzontalne wykorzystanie endogenicznych zasobów. To możemy uzyskać tylko z pogłębionej, autentycznej samorządności na szczeblu lokalnym i regionalnym.