W tym samym czasie, gdy rzecznik rządu dość mgliście odpowiadał na pytanie o plany obchodów okrągłej rocznicy przypadającej za kilkanaście dni, prezydent Andrzej Duda szedł o krok dalej i mówił, że Polska „prowadzi spokojną politykę, nie politykę biegania z widłami, tylko politykę spokojnego szukania porozumienia w sprawach trudnych historycznie, które liczą sobie wiele dziesięcioleci”. W ten sposób odpowiedział na zarzut księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, że w czasie ostatniej wizyty na Ukrainie „nie miał odwagi zapalić znicza i pomodlić się nad dołami śmierci, w których gniją kości dziesiątków tysięcy Polaków”.
Rzeź wołyńska musi przestać dzielić Polaków i Ukraińców, do czego potrzeba mądrej polityki historycznej
Rzeź wołyńska: Od milczenia rządu do mocnych słów premiera
Wypowiedź prezydenta, mocno niezręczna, była co do swojej treści zgodna z podejściem obecnego rządu do bolesnego ciernia w relacjach polsko-ukraińskich, jakim jest ludobójstwo, którego ukraińscy nacjonaliści dopuścili się wobec Polaków na Wołyniu. W czasie, gdy Polska otworzyła granicę dla grubo ponad miliona uchodźców z Ukrainy, a Warszawa stała się dla Kijowa kluczowym sojusznikiem, pełniącym rolę zarówno dostawcy uzbrojenia, jak i bazy logistycznej dla broni ciągnącej na Ukrainę z innych państw Zachodu, temat rzezi wołyńskiej praktycznie się nie pojawiał. Najlepszym dowodem na to jest, że o obchodach 80. rocznicy krwawej niedzieli (która przecież nie mogła nikogo zaskoczyć) nie wiedzieliśmy praktycznie niczego aż do momentu, gdy 7 lipca, niespodziewanie, na Wołyniu pojawił się premier Mateusz Morawiecki. A i ta wizyta sprawiała wrażenie organizowanej nieco ad hoc – samotny premier, w szczerym polu, nie wyglądał jak ktoś, kto uczestniczy w od dawna zaplanowanej uroczystości.
Czytaj więcej
Gdyby wtedy (w 2008 roku - red.) Ukraina została przyjęta do NATO, a to postulował prezydent Lech Kaczyński, bylibyśmy w innym położeniu, dużo lepszym - mówił w rozmowie z Programem III Polskiego Radia premier Mateusz Morawiecki.
Tymczasem już tydzień później ten sam premier Mateusz Morawiecki w Polskim Radiu mówi, że „nie będzie pojednania do końca bez zgody na ekshumację naszych rodaków. Pojednanie musi być oparte na prawdzie, inaczej nie jest żadnym pojednaniem”. – Na Wołyniu, w Galicji Wschodniej mieliśmy do czynienia w latach 1943-1944 z ludobójstwem okrutnym, bestialskim, tak bardzo, że trudno to opisywać – dodaje. Kilka dni wcześniej minister edukacji Przemysław Czarnek oskarża Ukraińców o „fałszowanie historii” i wzywa do tego, by „pozwolili ekshumować szczątki bestialsko zamordowanych Polaków". Nie sposób nie zauważyć, że w ekspresowym tempie przeszliśmy od polityki „nie biegania z widłami” do uczynienia z tematu rzezi wołyńskiej kwestii pilnej i bardzo aktualnej.