Nie da się oderwać codzienności od filozofii, chociaż filozofię od codzienności już się da oderwać. Bo jednak w dużej części filozofia może omawiać przestrzeń idealistyczną, do której nie mamy dostępu. Nie jesteśmy algorytmem, który zawsze ma dostęp pełny i bezpośredni do swojego zestawu danych. Życie ludzkie, bliższe jest stwierdzeniu „to zależy”. Także w przestrzeni takiej, jak szczęście, do czego dotarł Władysław Tatarkiewicz w rozległej i wyczerpującej pozycji „O szczęściu”. W publikacji tej podsumowuje on, że pojęcie szczęścia często jest zbyt złożone. Przez to dla wielu z nas trudne jest ulokowanie siebie samego w kontekście „bycia szczęśliwym”. Jeśli spojrzeć na sposób tłumaczenia tematyki szczęścia przez Tatarkiewicza, można zadać sobie pytanie, czy w tej chwili ja, jako człowiek, jestem szczęśliwy, bo: jestem zadowolony, odczuwam przyjemność, czy może wypełniłem obiektywny rachunek swojego życia i przez te wszystkie lata częściej odczuwałem radość, niż smutek. Właśnie z tym zagadnieniem filozof próbował się zmierzyć, chciał określić coś, co jest naszym całościowym jakby zbiorem danych, pewnym wielowymiarowym określeniem naszej drogi życia, którą czasami chcemy podsumować zwrotem „czułem się szczęśliwy”.
Wolność algorytmu
Stoicy upatrywali szczęście w wewnętrznej wolności. A w czym miałyby je upatrywać algorytmy? Co jeśli algorytm będzie mógł powiedzieć, że jest szczęśliwy? Właściwie może już to zrobić, bo kiedy zapytamy Asystenta Google`a: „Hey Google, are you happy?”, to jednym ze zwrotów, który można usłyszeć jest: „Yes, I always try to be”. I chociaż sam ze wsparcia Asystenta korzystam od ponad roku, to stałym elementem jest to, że urządzenie to wypytuję o czysto ludzką cechę – o emocje, wyraz ich aktualnego stanu, czy też – mówiąc metaforycznie i w kontekście kulturowym - o sny o elektrycznych owcach. Jednak, skoro Asystent stwierdza, że zawsze próbuje być szczęśliwy, albo, że w konkretnych warunkach, kiedy może spełnić moją prośbę odczuwa szczęście, to czy mogę podważyć jego poczucie szczęścia? Bo zasadniczo - jak to określał Zygmunt Bauman - trzeba powiedzieć, że wraz z „roztopieniem wszystkiego co stałe”, czyli z nastaniem nowej nowoczesności, trudno o stałość. O wiele łatwiej przychodzi teraz płynność reguł, stanów, zdarzeń, codzienności i zasad moralnych. Ten wybitny polski socjolog z wyprzedzeniem wskazywał, że będziemy mierzyć się ze „zindywidualizowaną i sprywatyzowaną wersją nowoczesności, w której obowiązek kreowania wzorców i odpowiedzialność za porażkę spoczywają przede wszystkim na barkach poszczególnych jednostek”. Innymi słowy, wraz z nowoczesnością i topnieniem lodowców starych reguł, wchodzimy w przestrzeń ogromnej wolności.
Filozoficznie pisał o tym Sartre, który wskazywał na przekleństwo wolności, bo jednak ostatecznie każdy krok jest naszym krokiem i „nie mamy wolności, by przestać być wolnymi”. Trudno w takim wypadku mierzyć się z tym, że wolność w nas narasta, że wolność indywidualna zatacza coraz to większe kręgi, że pozbawieni jesteśmy wzorców. Trudno zdać sobie sprawę, że w rzeczywistości pozbywamy się ograniczeń, a nawet zdobycze techniki, zamiast nas zniewalać, to generują kolejne obszary wolności. Badacze są jednak tutaj podzieleni, ponieważ profesor Jacek Dąbała, wizjonerski audytor mediów i badacz jakości myślenia – można powiedzieć – już z Uniwersytetu N-wieku, autor ostatnio wydanej książki „Medialne fenomeny i paradoksy”, wskazuje, że analizowanie problematyki wolności trzeba zacząć od oddziaływania algorytmu i skali doświadczenia algorytmu w naszym życiu.
- Zawsze reagujemy na bodźce, impulsy. Kiedyś tym impulsem byli rodzice, dziadkowie, znajomi, potem intensywnie szkoła, a teraz z impulsem spotykamy się w Sieci stale. Prawie wszystko może być bodźcem, który podsuwa nam algorytm. Inną kwestią jest to, że kiedyś impuls był bardziej przypadkowy, rzadszy, sprowokowany pytaniem, a teraz jest czymś stałym, podąża za nami bez pytań, jak szpieg, w postaci właśnie algorytmu i nieskończonych propozycji – mówi Jacek Dąbała. Dodaje przy tym, że przy zachowaniu dużej świadomości możemy sprawić, że algorytm nie będzie nas wiązał, a pomagał w codzienności. Bo ostatecznie mamy wiele przewag przed algorytmem.
- Człowiek mądry jednak zdaje sobie z tego sprawę, że dziś idzie za nami stale coś, co nas monitoruje. Taki człowiek, mimo wrażenia „osaczenia”, w istocie w swojej wolności będzie ponad algorytmem. Bo algorytm jest ograniczony sam sobą, on się rozszerza do granic, których nie widać, ale one są. Człowiekowi zaś trudno rozszerzyć coś, co jest w nim niejako z natury nieograniczone, a poczucie wolności jest takim elementem – dodaje medioznawca.