Zarówno Barack Obama, jak i John McCain na pewno będą stanowili odmianę po dwóch kadencjach George'a W. Busha. – Ktokolwiek wygra, powinniśmy w tych wyborach widzieć szansę na zwiększenie naszych ambicji – powiedziała Benita Ferrero-Waldner, unijna komisarz ds. stosunków zewnętrznych. Jak zauważyła, i Obama, i McCain zapowiedzieli, że chcą współpracować z Europą.
Jak różnie rozumie się wspólne amerykańsko-unijne interesy, pokazuje doroczny sondaż Transatlantic Trends przeprowadzony na zamówienie German Marshall Fund w 12 krajach Europy. Dla Niemców najważniejszym problemem w stosunkach UE – USA jest walka ze zmianami klimatycznymi. Polacy bardziej przejmują się międzynarodowym terroryzmem. Mimo różnych priorytetów zarówno w Europie Zachodniej, jak i w nowych państwach członkowskich Unii więcej nadziei wiąże się z Obamą.
Jeśli jednak dokonać przeglądu stosunków UE – USA punkt po punkcie, to okazuje się, że Obama wcale nie musi być dla Europy łatwiejszym partnerem. Z McCainem dzieli go wiele, ale łączy jedno: chęć obrony interesów Ameryki. I tylko tam, gdzie są one zbieżne z europejskimi, łatwo uda się osiągnąć transatlantyckie porozumienie. Weźmy walkę z terroryzmem.
Różnica wydaje się fundamentalna. Obama chce wycofania wojsk z Iraku, o czym zawsze marzyła Europa Zachodnia, a ostatnio również Polska, McCain opowiada się za ich obecnością w tym kraju. Ale ani kandydat demokratów nie wycofa amerykańskich żołnierzy z dnia na dzień, ani kandydat republikanów nie zostawi ich tam na zawsze. Poza tym, odkąd sytuacja w Iraku nieco się uspokoiła, Europie już tak nie przeszkadza obecność Amerykanów. Dużo większym problemem jest dziś niespokojny Afganistan, który Obama stawiał w opozycji do Iraku i opowiadał się za większą obecnością sił międzynarodowych. Podobnie w Europie przywódcy zawsze chcieli odróżnić "niemoralną interwencję" w Iraku od stabilizujących działań w Afganistanie. Obama z pewnością zażąda od Europy, żeby słowa potwierdziła czynami, zrobi to również McCain. Jeśli Europa nie chce, aby USA były żandarmem świata, to musi w niebezpieczne regiony wysłać więcej swoich żołnierzy.
Unia jest naturalnym partnerem dla USA w rozmowach o światowym kryzysie finansowym. To amerykańskie banki go wywołały i, razem z europejskimi, ponoszą dziś koszty. Muszą więc wspólnie naprawić światowy system bankowy. Pozornie to Obama byłby lepszym interlokutorem w czasach, gdy mechanizm wolnego rynku trochę skrzypi. Bo to demokrata opowiada się za większą interwencją państwa w gospodarce, podczas gdy McCain podtrzymuje stare tezy o niskich podatkach i konieczności trzymania rządu z dala od gospodarki. Ale nawet Obama nie podważa kapitalizmu i nie nawołuje do nacjonalizacji przedsiębiorstw, daleko mu więc do sloganów pozornie prawicowego prezydenta Francji. Z punktu widzenia Francji żaden z nich nie jest więc wystarczająco rewolucyjny, ale dla Europy to akurat dobrze. Recepta Sarkozy'ego mogłaby nas wpędzić w jeszcze głębszy kryzys.