Takich właśnie słów użył w relacji z naszego kraju na stronie CNN były doradca prezydenta Busha juniora i znany konserwatywny komentator David Frum. Z bardzo podobnymi spostrzeżeniami wrócił niedawno z Polski czołowy analityk CNN Bill Schneider.
Obserwatorzy po obu stronach Atlantyku z łezką w oku wspominają dawne czasy, gdy dużo się działo. Po 1989 roku Waszyngton był dla naszej dyplomacji i opinii publicznej miejscem kluczowym, wręcz magicznym. Lata 90. zdominowała sprawa naszego wejścia do NATO, potem towarzyszyliśmy Amerykanom w wyprawach do Iraku i Afganistanu, czym zasłużyliśmy sobie na historyczną wzmiankę podczas prezydenckiej debaty wyborczej w 2004 roku. Było besztanie Amerykanów za wizy, sprawa tajnych więzień CIA i wreszcie epopeja z tarczą antyrakietową.
Dopiero gdy Barack Obama odłożył projekt tarczy na potem, po obu stronach wielkiej wody zorientowano się – nie bez konsternacji – że nasze dwustronne relacje są pozbawione konkretu. – Jakoś ostatnio brakuje w nich treści – przyznał mi z pewną nostalgią waszyngtoński politolog zajmujący się naszym regionem. W sposób naturalny dogasa nawet temat wiz: polski rząd postanowił nie poruszać już tej kuriozalnej sprawy, słusznie wychodząc z założenia, że stanowi ona w większym stopniu powód do wstydu dla Amerykanów niż problem dla Polaków, którzy mogą dziś bez przeszkód tak zarabiać, jak i wydawać pieniądze w wielu innych zakątkach świata.
Jest to sytuacja nowa, ale, jak słusznie zauważa Frum, chyba nieunikniona. Z jednej strony Polska w żadnym momencie po 1989 roku nie była dla Ameryki krajem tak istotnym, jak często próbowała to przedstawiać – dla własnych, doraźnych celów politycznych – administracja Busha. Po dojściu do władzy Obamy, który nie potrzebuje nas w roli listka figowego, nastąpił w relacjach z Waszyngtonem zapowiadany już wcześniej przez Zbigniewa Brzezińskiego „powrót do normalności”.
Z drugiej strony rozwój gospodarczy naszego kraju i wzrost realnego znaczenia Polski jako coraz ważniejszego gracza w UE sprawiły, że w Warszawie osłabła dawna potrzeba kurczowego trzymania się amerykańskiego rękawa.