Jak tłumaczy Jędrzej Bielecki, sprawa ma swoje korzenie w wieloletnim śledztwie dotyczącym nieprawidłowości finansowych. - To jest kwestia dziesięciu lat śledztwa, to jest osiem miesięcy samej debaty w sądzie (…) Marine Le Pen szła w zaparte, mówiła, że nie zrobiła żadnego błędu, chociaż dowody są oczywiste – podkreśla. Chodzi o nadużycia środków z Parlamentu Europejskiego przeznaczonych na asystentów w Brukseli i Strasburgu, które w rzeczywistości trafiały do struktur partyjnych w Paryżu.
Niezależny sąd czy polityczny manewr?
Wyrok wydała sędzia Benedicte de Pertuis. Mimo że jest doświadczoną specjalistką w sprawach finansowych, nie brakuje głosów, że sprawa ma wymiar polityczny. - To bezprecedensowa sytuacja w Piątej Republice - zauważa Bielecki. Le Pen, która jeszcze niedawno prowadziła w sondażach z 37-procentowym poparciem, została usunięta z gry. To wywołuje porównania z sytuacjami znanymi z Polski, Węgier czy Stanów Zjednoczonych.
Decyzja sądu była dla Le Pen kompletnym zaskoczeniem. - Słuchała bardzo uważnie, co mówiła pani sędzia, aż do momentu, kiedy doszło właśnie do tych środków zaradczych pozbawienia praw obywatelskich. No i wtedy wyszła z sali. Kiedy zrozumiała, co się stało, powiedziała tylko jedno słowo: ‘incroyable’ - relacjonuje Bielecki.
Jordan Bardella: następca czy maskotka?
Choć Le Pen zapowiedziała odwołanie, pojawiają się pytania o tzw. plan B. Teoretycznie mógłby nim być Jordan Bardella, obecny lider Zjednoczenia Narodowego. - To jest 29-letni (…) król TikToka. Ostatnio było jak on je jabłko – no to on w ciągu paru dni zdobył dwa i pół miliona widzów przez to, że zjadł jabłko - mówi Bielecki z nutą ironii. Le Pen sama stwierdziła w wywiadzie: - To jest nasz wielki atut, ten Bardella, ale mamy nadzieję, że go wykorzystamy nie teraz, kiedy jeszcze nie jest gotowy.
Czytaj więcej
Z faworytki w wyścigu o prezydenturę liderka skrajnej prawicy staje się w oczach bardzo wielu wyb...