Le Pen traci Pałac Elizejski

Z faworytki w wyścigu o prezydenturę liderka skrajnej prawicy staje się w oczach bardzo wielu wyborców ofiarą establishmentu. Za sprawą wyroku sądu.

Publikacja: 31.03.2025 19:16

Marine Le Pen tuż po wyroku opuszcza budynek sądu

Marine Le Pen tuż po wyroku opuszcza budynek sądu

Foto: Reuters/Abdul Saboor

Marine Le Pen ma już tylko minimalne szanse na udział w walce o najwyższy urząd w państwie. W poniedziałek została skazana za defraudację środków europejskich na cztery lata więzienia (w tym dwa w zawieszeniu), 100 tys. euro grzywny, ale przede wszystkim utratę prawa do sprawowania funkcji publicznych przez pięć lat. To ostatnie ma natychmiastowe zastosowanie.

Co prawda jej adwokat Rodolphe Bosselut zapowiedział, że odwoła się od tego wyroku, a nowe orzeczenie może zapaść jeszcze przed majem 2027 roku. Jeśli oznaczałoby ograniczenie kary i uwzględnienia biegnącego od teraz czasu, w którym Le Pen jest pozbawiona prawa do sprawowania funkcji publicznych, mogłaby jednak wziąć udział w wyborach. Szanse na to są jednak bardzo nikłe, ponieważ poniedziałkowe orzeczenie zostało bardzo starannie udokumentowane. Jego odczytanie zajęło sędzi Bénédicte de Perthuis dwie i pół godziny. 

Czytaj więcej

Sąd zadał cios Marine Le Pen. Liderka prawicy nie będzie mogła startować w wyborach prezydenckich

Dla Marine Le Pen wyrok był szokiem. Nie spodziewała się, że wykluczy ją z udziału w wyborach prezydenckich

Liderka Zjednoczenia Narodowego (ZN) nie spodziewała się takiej ewolucji sprawy. Gdy usłyszała, że wyrok obejmie też kwestię jej udziału w wyborach, zaczęła nerwowo rozmawiać z siedzącym obok niej byłym partnerem i merem Perpignan Louisem Aliot (również skazanym za malwersacje), po czym nagle wstała i nie czekając do końca posiedzenia, wyszła z sali.

W czasie trwającego od dziesięciu lat śledztwa i ośmiu miesięcy procesu zajmowała bardzo hardą postawę, odrzucając wszelkie zarzuty. De Perthuis opisała zaś „system”, którego „sercem” była sama Le Pen. Polegał on na wykorzystywaniu przez eurodeputowanych ZN środków przeznaczonych na asystentów parlamentarnych w Strasburgu (21 tys. euro miesięcznie) do opłacenia pracowników samej partii w Paryżu. Dzięki temu także zmarły niedawno ojciec Marine Le Pen, Jean-Marie Le Pen, mógł „wieść dostatnie życie”. Łącznie ugrupowanie zdefraudowało 4,1 mln euro. 

Czytaj więcej

Sąd uśmierca politycznie Le Pen. I otwiera skrajnej prawicy drogę do władzy

Automatyczne (o ile nie zajdą nadzwyczajne okoliczności) pozbawienie przy okazji defraudacji środków publicznych praw wyborczych zostało wprowadzone przez ustawę Sapin w 2016 roku. Le Pen nie była wtedy temu przeciwna, choć proces przejmowania środków europejskich przez jej ojca trwał od 2004 roku, a przez nią samą od 2009 roku. 

Mimo wszystko właściwie cała francuska klasa polityczna zareagowała z oburzeniem na poniedziałkowy wyrok. Premier François Bayrou ostrzegł przed „szokiem”, jaki to wywoła w kraju. Laurent Wauquiez, jeden z przywódców umiarkowanie konserwatywnej partii Republikanie, uznał to za „błąd”, który pozbawia prawa Francuzów do wyboru własnego przywódcy. Lider radykalnie lewicowej Francji Niepokornej Jean-Luc Mélenchon powiedział, że pozbawienie w praktyce Le Pen prawa do odwołania jest niedopuszczalne. 

Najmocniejszych słów użył jednak formalny lider Zjednoczenia Narodowego Jordan Bardella. – To jest uśmiercenie demokracji – powiedział.

Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow także podważył istnienie demokracji nad Sekwaną, a autorytarny premier Węgier Viktor Orbán napisał na platformie X: „Je suis Marine! (Jestem Marine)”. 

Większość działaczy Zjednoczenia Narodowego wręcz woli Jordana Bardellę od Marine Le Pen

W przeszłości wielu francuskich polityków dopuściło się defraudacji środków unijnych. Dotyczy to także premiera Bayrou i jego liberalnego ugrupowania Modem (został uniewinniony). Z kolei okres pozbawienia praw publicznych dla byłego premiera i mera Bordeaux Alaina Juppé został skrócony do roku. 

– Wielu wyborców może teraz uznać, że „system” wykorzystuje swoją ostatnią kartę, aby zatrzymać drogę Le Pen do władzy – uważa Alain Duhamel, nestor francuskiego dziennikarstwa. 

Czytaj więcej

„Wyrok na demokrację”, „wypowiedzenie wojny”. Politycy komentują wyrok na Marine Le Pen

Le Pen już trzy razy podejmowała walkę o Pałac Elizejski, za każdym razem gwałtownie zwiększając liczbę zwolenników. Wiosną 2022 roku zdobyła w drugiej turze 41,5 proc., co przekłada się na 13,5 mln głosujących. Teraz sondaże mówią, że mogłaby dostać już w pierwszej turze 37 proc. elektoratu, zdecydowanie najwięcej niż inni kandydaci. 

Puste miejsce po Le Pen z pewnością będą chcieli przejąć jej polityczni konkurenci, jak lider znacznie mniejszego, skrajnie prawicowego ugrupowania Reconquête, Éric Zemmour. Być może do walki o Pałac Elizejski przystąpi niezwykle konserwatywny szef MSZ Bruno Retailleau.

Jordan Bardella będzie „zastępczym kandydatem”?

Wydaje się jednak przesądzone, że głosy niezadowolenia przejmie desygnowany przez Le Pen zastępczy kandydat. Niemal na pewno będzie nim 29-letni Bardella. Z sondażu instytutu Odoxa wynika wręcz, że dla 60 proc. działaczy ZN to on byłby lepszym kandydatem niż Le Pen. Z kolei 31 proc. ogółu Francuzów uważa, że jest on bardziej do zaakceptowania od swojej patronki (16 proc. widzi sprawy odwrotnie).

Czytaj więcej

Sądny dzień dla Marine Le Pen

Bardella nie nosi bowiem nazwiska Le Pen kojarzonego z założycielem ugrupowania, antysemitą powiązanym ze środowiskami kolaborującymi z Hitlerem, Jean-Marie Le Penem. 

Przede wszystkim jednak nowych wyborców Bardella może się spodziewać na fali oburzenia z powodu pozbawienia Francuzów prawa głosu w sytuacji, gdy Emmanuela Macrona darzy zaufaniem mniej niż jedna piąta wyborców. Wiele wskazuje też na to, że Le Pen w akcie zemsty już latem doprowadzi do obalenia obecnego rządu Bayrou. Nie ma on większości w parlamencie. 

Marine Le Pen ma już tylko minimalne szanse na udział w walce o najwyższy urząd w państwie. W poniedziałek została skazana za defraudację środków europejskich na cztery lata więzienia (w tym dwa w zawieszeniu), 100 tys. euro grzywny, ale przede wszystkim utratę prawa do sprawowania funkcji publicznych przez pięć lat. To ostatnie ma natychmiastowe zastosowanie.

Co prawda jej adwokat Rodolphe Bosselut zapowiedział, że odwoła się od tego wyroku, a nowe orzeczenie może zapaść jeszcze przed majem 2027 roku. Jeśli oznaczałoby ograniczenie kary i uwzględnienia biegnącego od teraz czasu, w którym Le Pen jest pozbawiona prawa do sprawowania funkcji publicznych, mogłaby jednak wziąć udział w wyborach. Szanse na to są jednak bardzo nikłe, ponieważ poniedziałkowe orzeczenie zostało bardzo starannie udokumentowane. Jego odczytanie zajęło sędzi Bénédicte de Perthuis dwie i pół godziny. 

Pozostało jeszcze 85% artykułu

Czytaj więcej, wiedz więcej!
9zł za pierwszy miesiąc.

Rzetelne informacje, pogłębione analizy, komentarze i opinie. Treści, które inspirują do myślenia. Oglądaj, czytaj, słuchaj.
9 zł pierwszy miesiąc, a potem 39 zł/msc
Polityka
Porażka Donalda Trumpa i Elona Muska w Wisconsin
Materiał Promocyjny
Jak wygląda nowoczesny leasing
Polityka
Mołdawia kontra Rosja: Dyplomatyczna wojna z dala od ukraińskiego frontu
Polityka
Chiny–Rosja: „Przyjaciele na wieki”? Jak Pekin sprawdza lojalność Moskwy
Polityka
Podcast „Rzecz w tym”: Marine Le Pen będzie walczyć
Materiał Partnera
Kroki praktycznego wdrożenia i operowania projektem OZE w wymiarze lokalnym
Polityka
Upadek Marine Le Pen: Nawet premier ma wątpliwości
Materiał Promocyjny
Suzuki Moto Road Show już trwa. Znajdź termin w swoim mieście