Bardzo ciekawe (piszę to bez ironii) są refleksje snute w środowisku „Gazety Wyborczej” po jedenastolistopadowych zadymach. Zadymach, w organizacji których „Gazeta” miała poczesny udział. Nie tylko przez akcję gwizdkową. Przede wszystkim poprzez konsekwentne, wielodniowe nagłaśnianie tematu, ogłaszanie, że Marsz Niepodległości to skandal. I – nade wszystko – demonstracyjnie życzliwe podejście do radykalnie lewicowych środowisk. Środowisk, które – na podstawie doświadczeń lat poprzednich, jak i stosowanej przez nie retoryki nie było trudno to przewidzieć – znowu podejmą działania zmierzające do fizycznego starcia z „faszystami”.
„Gazeta” entuzjastycznie relacjonowała działania tzw. Porozumienia 11 Listopada i przed Świętem Niepodległości nie sposób doszukać się na jej łamach śladu zaniepokojenia tym, że „antyfaszyści” mogą złamać prawo. A nie sposób uwierzyć, żeby – biorąc pod uwagę dobre relacje między reporterami „GW” a organizatorami zadym i poziom sympatii, a w jakimś stopniu utożsamienia się części młodszego pokolenia „Wyborczej” ze środowiskiem lewicowych aktywistów – plany blokowania legalnego marszu nie były znane w redakcji.
W tym kontekście inaczej wygląda sama akcja gwizdkowa. W sensie bezpośrednim prawa nie łamała. Ale jeśli założyć (a jak pisałem wyżej, jest to założenie logiczne), że na Czerskiej wiedziano o planach blokowania marszu, a zapewne przewidywano również i to, że „antyfaszystowscy” bojówkarze najprawdopodobniej zaatakują demonstrantów, to pozwala to zrozumieć akcję gwizdkową zupełnie inaczej. Jako celowe gromadzenie tłumu stanowiącego naturalne zaplecze dla bojówkarzy. Tłumu, od którego zadymiarze nie tylko otrzymywaliby psychiczne wsparcie, ale i w którym mogliby w razie potrzeby szukać ukrycia po to, by w stosownym momencie – przejścia do ataku – z niego się wynurzyć.
[srodtytul]Dzielni chłopcy[/srodtytul]
Michał Sutowski z „Krytyki Politycznej” pisze o „antyfaszystowskich” bojówkarzach: „dzielni i zdeterminowani chłopcy w chustach na twarzach byli gotowi pokazać czynem to, do czego Seweryn Blumsztajn, »Gazeta Wyborcza« i całe Porozumienie 11 Listopada, włącznie z »Krytyką Polityczną«, nawoływali słowem”. I trudno nie przyznać mu racji.