„Solidarność” myślała inaczej

Polacy – mniej modni, dużo bardziej ubodzy materialnie – stworzyli w 1980 r. coś, co zmieniło świat. Zachwyt nad "Solidarnością" rozpościerał się od francuskiej mocno socjalizującej lewicy po amerykańskiego prezydenta będącego kwintesencją republikanizmu

Publikacja: 31.08.2012 10:17

„Solidarność” myślała inaczej

Foto: Fotorzepa, Adam Burakowski Adam Burakowski

Polakom duma z tego nie przychodzi jednak tak łatwo. Być może dlatego, że nie mamy prostej odpowiedzi na pytanie – nie tylko w kolejną rocznicę zawarcia pierwszego z czterech wielkich porozumień Sierpnia – jak wykorzystaliśmy wywodzącą się zeń wolność? „Wolność jest nie tylko dana, ale i zadana” – podkreślał sancto subito bł. Jan Paweł II. To było też, niechętnie przyjmowaną, intelektualną treścią jego pielgrzymek u zarania III Rzeczpospolitej.

Rafał A. Ziemkiewicz w ostatnim „Uważam Rze” zauważa:

Fakt, że afera Amber Gold zbiega się w czasie z 32. rocznicą Sierpnia, jest oczywiście przypadkiem. To jednak zbieg okoliczności nader symboliczny. Z pozoru banalna „piramida finansowa" mogła bowiem urosnąć do takich rozmiarów tylko w tego rodzaju państwie, jak III RP, a tym samym pokazała, do jakiego stopnia III RP jest przeciwieństwem ideałów, które przyświecały tamtemu zrywowi.

U zarania Sierpnia był Jan Paweł II. Polacy, dzięki wyborowi rodaka na Stolicę Piotrową, odzyskali poczucie godności, a dzięki jego triumfalnej pielgrzymce do ojczyzny – poczucie siły i wspólnoty. Logiczną konsekwencją jednego i drugiego był wielki głód solidarności, wielka potrzeba i gotowość wspólnego działania we wspólnym interesie, które stworzyły fenomen tego ruchu społecznego.

Nie ma chyba nikogo, kto podważałby fakt, że zwycięstwo „Solidarności” zaczęło się na komunistycznym Placu Zwycięstwa w Warszawie, gdy „syn polskiej ziemi i papież” wypowiedział słynne:

Niech stąpi Duch Twój. Niech stąpi Duch Twój. I odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi.

Dla wielu – to zwycięstwo ma jednak gorzki smak, daleki od tego o czym wówczas śnili. Wszak nie było to tylko „wyrwanie murom zębów krat, zerwanie kajdanów i połamanie bata” – jak mówi pieśń Jacka Kaczmarskiego, która urosła do rangi symbolu. Pieśń, dodajmy, o rzadko przywoływanym i bardzo gorzkim zakończeniu.

Warto się nad tym pochylić nie tylko w dniu kolejnej rocznicy, gdy coraz bardziej staje się jasne, że tamto „powstanie ducha” coraz bardziej staje się wyblakłą z uczuć i emocji żywych ludzi, kartą odległej historii.

Warto o niej przypominać sobie i światu, że przede wszystkim to było jednak zwycięstwo. Zwycięstwo ducha nad miałkością.

Publicystyka
Roman Kuźniar: 100 dni Donalda Trumpa – imperializm bez misji
Publicystyka
Weekend straconych szans – PiS przejmuje inicjatywę w kampanii prezydenckiej?
felietony
Marek A. Cichocki: Upadek Klausa Schwaba z Davos odkrywa prawdę o zachodnim liberalizmie
Publicystyka
Koniec kampanii wyborczej na kółkach? Dlaczego autobusy stoją w tym roku w garażach
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
analizy
Jędrzej Bielecki: Radosław Sikorski nie ma już złudzeń w sprawie Donalda Trumpa