Jak polskie są Prusy, czyli spór o polską Borussię

Czy wypada kibicować niemieckiemu klubowi jak swojemu?

Publikacja: 11.04.2013 18:08

Ciężkie czasy przeżywamy ostatnio jako polscy kibice piłki nożnej. Nie tylko dlatego, że Ekstraklasa stoi na słabym poziomie (co mimo wszystko nie przeszkadza się nią emocjonować), a gra naszej reprezentacji woła o pomstę do nieba (to akurat nie nowość). Mamy problem, bo nasz największy piłkarski powód do dumy to gra niemieckiego zespołu, jak na ironię do tego nazwanego z łaciny "Prusy".

Problem uzewnętrznił się ostatnio szczególnie po tym, jak komentatorzy coraz bardziej śmielej adoptują go jako "nasz". Sprawą zajął się Marcin Fijołek z serwisu wPolityce.pl.

"Dortmund nową stolicą Polski, a Ryczel niemieckim komentatorem, czyli dlaczego straciłem ochotę oglądać mecze Borussii".

Od ponad dwóch lat trwa zatem wielka fascynacja Borussią Dortmund. Mecze Borussii oglądało się przyjemnie, a gdy trójka Polaków podbijała Bundesligę i europejskie boiska - nie sposób nie było się uśmiechnąć. Jednak po wtorkowym meczu (...) zaczęło to przybierać rozmiary, których zwyczajnie nie da się wytrzymać. W sportowej części internetu huczy od wtorku, a przyczyną zamieszania był komentarz Sergiusza Ryczela, komentatora sportowego stacji NC+. Dziennikarz nawet nie próbował ukryć swoich sympatii, opisując przebieg meczu: "Musimy strzelić; musimy uważać na takie straty..." - ekscytował się Ryczel.

- opisuje Fijołek. I diagnozuje:

Sprawa z Ryczelem to tylko element szerszej tendencji, z jaką mamy do czynienia.Niemal każde spotkanie Borussii jest emitowane w Telewizji Publicznej (nawet kosztem takich hitów jak Real - Manchester), a sukcesy niemieckiego klubu przyjmowane są jako "swoje", "nasze" - i to nawet gdy Polacy w jej barwach zagrają słabsze zawody. Nabiera to tak kuriozalnych rozmiarów jak dzisiejsza rozmowa w TVP Info, której dziennikarka dopytywała podekscytowana o pary półfinałowe Ligi Mistrzów: "Kogo wylosujemy w półfinale? "- słyszeliśmy na antenie TVP Info. Szanowna Pani, nikogo nie wylosujemy, bo w Lidze Mistrzów - przynajmniej na razie - nie ma polskiej drużyny. Borussia nie jest żadnym polskim, ani "polskim" klubem, nie ma najmniejszego powodu do traktowania jej "z pietyzmem" i czcią.

Zupełnie inną postawę przyjął natomiast felietonista "Przeglądu Sportowego" Marek Wawrzynowski, któremu nie podoba się oburzenie internautów. W tekście zatytułowanym "Śpieszmy się kochać Borussię" pisze:

Tematem dnia  jest dziś oburzenie postawą komentatora, który osiągał apogeum szczęścia podczas meczu Borussii Dortmund. Nie odnoszę się do poziomu komentarza. Widzę jednak, że coraz bardziej specjalistów zaczyna irytować Borussia. Że drużyna Januszów, że drużyna Andrzejów... Borussia jest jedynym klubem związanym w jakiś sposób z Polską, który gra na najwyższym poziomie i jestem nawet zdziwiony tą antydortmundzką modą. Zaraz okaże się, że kibicowanie Borussii to jak klaskanie w samolocie. (...)Trzech Polaków w jednej drużynie na najwyższym poziomie więcej nie zobaczymy.(...) Dlaczego mielibyśmy nie identyfikować się z zespołem, w którym gra kilku naszych zawodników? Nie jest, ale gra (...). Oczywiście żałuję, że rozczarowują w kadrze, mam do nich nawet o to pretensje. Do nich i selekcjonerów, którzy nie potrafią wykorzystać ich potencjału. Ale Borussię traktuję jako dobry substytut polskiego zespołu. Lepszego nie mamy.

- puentuje Wawrzynowski.

Jak się nie ma tego co się lubi...

Publicystyka
Koniec kampanii wyborczej na kółkach? Dlaczego autobusy stoją w tym roku w garażach
analizy
Jędrzej Bielecki: Radosław Sikorski nie ma już złudzeń w sprawie Donalda Trumpa
Publicystyka
Marek Migalski: Rafał Trzaskowski, czyli zmienny jak prezydent
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: Niewidzialna wojna Watykanu o wiernych na Wschodzie
Publicystyka
Jan Romanowski: Z Jana Pawła II uczyniliśmy kremówkę, nie zróbmy z Franciszka rewolucjonisty z młotem