Zatrzymywanie własną piersią fali nienawiści i agresji na drodze do zgody to nie kąpiele w płatkach róż, zatem oświecone desygnaty Polski racjonalnej prezentowały w niedzielny wieczór wyraz twarzy, jaki maluje się zazwyczaj na obliczach jednostek unurzanych w odmętach nocnego naczynia. Szoł ten był dużo lepszy od najśmieszniejszych, mazurskich nocy kabaretowych.
Niewiarygodne, ale w studiu wyborczym śmiesznie było wcale nie z racji nieśmiertelnych haseł, które na TVP- owskich widowniach wzbudzają huraganowe nawałnice serdecznej radości, czyli słów, takich jak: Jarosław, PIS, radio, co było tym dziwniejsze, że owe oklepane grepsy gęsto sypały się ze szpar oralnych sproszonych salonowców głównego koryta medialnego nurtu. W niedzielę wszystko bowiem – i Jarosław, i PIS, i radio wraz Polską radykalną - zwaliło się Polsce racjonalnej na łeb jak kupa kamieni.
U podstaw komizmu epizodów z balu salonowców, który się nie odbył, legł już sam widok uczestników nocnego dyskursu. Ściągnięte rysy wyciszonej Tadli Beaty, tak niedawno furiacko ćwiczącej niedoszłego prezydenta Dudę. Grymas niesmaku zastygły na podługowatym froncie zapiewajły Maleńczuka, istnej kopii oblicza kamiennej baby z Wysp Wielkanocnych, żywej repliki dzieł wczesnego reprezentanta teorii ewolucjonizmu dowcipnie opatrzonej w czarne oprawki optycznych okularów z epoki znającej słowo drukowane. Stylizacja topowego idola Polski racjonalnej, analogicznie do Maleńczuka, także absolwenta podstawówki, czyli Hołdysa Zbigniewa w kamuflażu z nie mniej pociesznych okularów, kolczyków i kapeluszowego zwieńczenia, nieodmiennie kierującego namolne domysły ku zagadce, jakież to tajemnicze zjawisko na jego czerepie domaga się tak konsekwentnego skrywania go pod korcem. Do kompletu - sól ziemi w osobach Poniedziałka i Legierskiego zwartych w klinczu wzajemnych wyrzutów o preferencje wyborcze, w którym argument przemocy i faszystowskiej homofobii strony przeciwnej leżał odłogiem, ponieważ był w tej sytuacji bezwartościowy, jak wyżuta guma.
Na widok takich, komicznych scen trudno nie dać się owładnąć typowo niemieckiej, jak sama nazwa wskazuje, Schadenfreude. Chichotowi niepięknemu, acz niestety, ludzkiemu. Uczciwie wszakże przyznaję, że ofiary zwabione do studia indywidualnie dostały szansę reprezentacji Polski racjonalnej o wiele mniej zręczną, niż cała, szczurza falanga przybiegła w nadziei do sztabu, który okazał się sceną przegranych, bo tam około północy plątali się już tylko ostatni maruderzy i ciecie. Gdy na racjonalny łeb zwalą się Jarosław, PIS i radykalna Polska, na których zgody nie ma i nie będzie, choćby nie wiadomo jaka była demokracja, to bal się kończy. Wtedy właśnie rodzą się najzabawniejsze, kocie mordy.
Nie minęło jednak parę godzin następnego poranka, podczas którego PKW mozolnie rozważała wynik wyborów, gdy z TVP Info ruszyła lawina standardów intelektualistów głównego koryta. „Wygrana Dudy. Czas na realizację obietnic" – ogłosił tytuł materiału TVP Info, choć kadencja Prezydenta - Elekta Dudy zaczyna się dopiero 6 sierpnia, a w Belwederze wciąż rządzi Prezydent Komorowski. Ten kod jest klasyką. O ile sobie przypominam, już w pierwszym tygodniu premierostwa Jarosława Kaczyńskiego główne koryto upominało się o trzysta tysięcy, czy może trzy miliony – co za różnica – obiecanych mieszkań. Jednocześnie, reporterski narybek zerwany o świcie do medialnej obsługi ulicznego poczęstunku dla wyborców niezmordowanego, aktualnego Prezydenta Elekta Dudy, za racjonalne uznał grubiańskie spoufalanie się z nim za pomocą zwrotu „Panie Andrzeju!".