Reklama
Rozwiń

Kto kłamał w sprawie granatnika, który eksplodował w gabinecie szefa polskiej policji?

Ukraińscy generałowie zeznali w śledztwie, że szefowi polskiej policji podarowali pustą tubę po granatniku. Pamiątkowe zdjęcie – kluczowy dowód w śledztwie – przeczy tej narracji. Granatnik, który wybuchł w gabinecie gen. Jarosława Szymczyka, został przywieziony trzy tygodnie wcześniej z obwodu donieckiego tuż przy granicy z Rosją.

Publikacja: 18.02.2025 04:30

Budynek Komendy Głównej Policji nazajutrz po eksplozji

Budynek Komendy Głównej Policji nazajutrz po eksplozji

Foto: PAP/Piotr Nowak

Rzekomo zużyty granatnik, jaki otrzymał 12 grudnia 2022 r. od ukraińskich generałów ówczesny szef polskiej policji insp. Jarosław Szymczyk, wystrzelił w jego gabinecie, raniąc jego samego, pracownika komendy oraz niszcząc strop. „Rzeczpospolita” dotarła do nieznanych dotąd materiałów w tej sprawie i informacji, które rzucają nowe światło na to zdarzenie. Ukraińscy szefowie Państwowej Służby Sytuacji Nadzwyczajnych zeznali w polskim śledztwie pod odpowiedzialnością karną, że był to pusty tubus po granatniku marki Javelin – miał zniszczoną membranę i był lekki. Z ustaleń polskiego śledztwa wynika, że to nieprawda. Generałowie podarowali Szymczykowi w pełni sprawną, załadowaną nabojem broń. Dowodem jest zdjęcie z chwili przekazania „prezentu”, jakie zrobił na pamiątkę ówczesny rzecznik komendanta, insp. Mariusz Ciarka. Dowodzi ono, że po drodze granatnika nikt nie podmienił.

Co robił naładowany granatnik w pokoju, gdzie – według zapewnień ukraińskich generałów – miała być wyłącznie zużyta rosyjska broń?

W grudniu 2022 r. ówczesny komendant główny policji Jarosław Szymczyk udał się w delegację do Ukrainy wraz ze swoim rzecznikiem prasowym Mariuszem Ciarką i kierowcą – pojechali busem, asystował im drugi samochód, w którym byli polscy kontrterroryści.

12 grudnia polska delegacja miała spotkanie w siedzibie Państwowej Służby Ukrainy ds. Sytuacji Nadzwyczajnych (DSNS). Przyjął nas gen. Sierghiej Kruk. Był też jego zastępca, gen. Dmytro Bondar, który zaprosił nas do sali, gdzie zgromadzono różne elementy zużytej broni z ich codziennej służby. Są to zneutralizowane pociski, granatniki, elementy czołgów i samolotów. Na koniec rozmowy gen. Bondar powiedział, że ma dla nas taką pamiątkę. To była podobno tuba po zużytym granatniku. Generał Bondar wysłał po ten granatnik jednego ze swoich ludzi i z tego, co zrozumiałem, wysłał go do swojego pokoju. Stamtąd został przyniesiony opowiadał w głośnym wywiadzie w „Rz” komendant Szymczyk tuż po zdarzeniu.

Czytaj więcej

Gen. Jarosław Szymczyk: Czuję się ofiarą, nie sprawcą

Jego relację potwierdzili Ukraińcy, przesłuchiwani w czerwcu 2023 r. w Kijowie przy udziale dwóch polskich prokuratorów z Prokuratury Regionalnej w Warszawie – Przemysława Ścibisza i Krzysztofa Kalinowskiego. Obecny był także ukraiński śledczy ds. wewnętrznych Oleksandr Sharyi. „Rzeczpospolita” poznała treść ich zeznań.

Ukraińcy w zeznaniach mijają się z prawdą. Co zeznawali?

Najpierw, 13 czerwca 2023 r. przesłuchany został Oleh Bondar. To funkcjonariusz DSNS, wicedyrektor departamentu. To jemu Dmytro Bondar (zbieżność nazwisk przypadkowa), zastępca szefa Państwowej Służby, polecił przyniesienie prezentu – pamiątki dla Szymczyka.

„Mój przełożony poprosił mnie o przyniesienie „tubusa Javelin z jego gabinetu”  zeznał Oleh Bondar.

„Javelin” to przenośny przeciwlotniczy pocisk rakietowy produkcji amerykańskiej, jakiej używa od początku wojny z Rosją ukraińska armia. Jednak jak ustaliliśmy, w Ukrainie potocznie nazywa się tak wszystkie granatniki  wygląda na to, że w tym znaczeniu tutaj został użyty  chyba że podając inną markę, chciano wprowadzić przesłuchujących w błąd.

W KGP, co ustalili biegli z Wojskowego Instytutu Technicznego Uzbrojenia – wystrzelił „sprawny i uzbrojony” granatnik przeciwpancerny RGW-90 (produkowany przez niemiecką spółkę, skonstruowany przy współudziale firmy izraelskiej i armii Singapuru), a nie Javelin. Ten sam, który był na zdjęciu wykonanym przez Mariusza Ciarkę.

Oleh Bondar zeznał, że tubus „stał w rogu gabinetu, przy stojaku z kwiatkami, na podłodze, w gabinecie nie było innych granatników ani broni i amunicji”. Był zielony, z paskiem a „górna membrana była rozerwana”. Twierdził, że tubus był lekki, ważył ok. 3–4 kg, bo zdołał go przerzucić na ramię jedną ręką, i również jego szef „zabrał go jedną ręką”. Co zastanawiające, Oleh Bondar utrzymywał, że nie zna się na sprzęcie bojowym, bo zajmuje się rozminowywaniem terenów (wcześniej pełnił funkcję szefa prac pirotechnicznych Państwowej Służby Ratunkowej Ukrainy, SESU).

„Zasadniczo w Państwowej Służbie Sytuacji Nadzwyczajnych nie przechowywano broni bojowej. Nie posiadamy na przechowaniu broni i amunicji”  tłumaczył polskim prokuratorom Oleh Bondar. Czy zapewniono gen. Szymczyka, że prezent jest bezpieczny?

Oleh Bondar: „Biorąc pod uwagę wagę tego tubusu, wszyscy rozumieli, że on był pusty (...). Na sto procent podarował pusty tubus z granatnika”  podkreślał. Jak dodał, był bardzo zaskoczony informacjami, że granatnik wybuchł w gabinecie szefa polskiej policji.

Kiedy w Polsce trwało śledztwo, swoje wewnętrzne postępowanie w sprawie eksplozji granatnika prowadziło MSW Ukrainy. „Bezpośrednio złożyłem pisemne zeznania, ale o wynikach postępowania nie zostałem poinformowany”  twierdził Oleh Bondar.

Generał „nie pamięta” ustaleń swojego wewnętrznego postępowania. Czego nie mówią Ukraińcy polskim śledczym?

Dzień później, 14 czerwca 2023 r., zeznania składa Dmytro Bondar, który  choć jest świadkiem  przychodzi na przesłuchanie z adwokatem. I mówi prokuratorom, że Oleh Bondar (ten, który miał nie znać się na broni) jest „najlepszym specjalistą od ładunków wybuchowych w Ukrainie i ma 30-letnie doświadczenie”.

„Moim zdaniem Jarosławowi Szymczykowi nie przekazano granatnika w stanie sprawnym. Przekazano mu pusty tubus ze zużytego granatnika, a ja podjąłem wszelkie środki, by upewnić się, że jest bezpieczny”  powtarza wielokrotnie Dmytro Bondar. Ale pamiątkowe zdjęcie, na którym widać granatnik, przeczy jego słowom.

Skąd tubus się wziął w jego gabinecie?

Jak zeznał, otrzymał go 29 listopada 2022 r., będąc w podróży służbowej w obwodzie donieckim na spotkaniu z gen. Mihrinem, szefem głównego wydziału Państwowej Służby Ukrainy ds. Sytuacji Nadzwyczajnych w obwodzie donieckim. Samo miasto Donieck było zajęte przez Rosjan, część obwodu podlegała kontrolowanej przez Rosję Separatystycznej Republice Donieckiej. Tuba po granatniku miała trafić do muzeum w centrali służby. Dmytro Bondar zeznał, że przywiózł ją w bagażniku samochodu, ale że muzeum było zamknięte, kazał postawić tubus w swoim gabinecie. Przez dwa tygodnie granatnik tam był, aż do chwili wręczenia go Szymczykowi.

Czytaj więcej

Eksplozja granatnika w KGP. Nowe informacje, prokuratura potwierdza

Twierdził, że postępowanie wewnętrzne MSW, przeprowadzone już po eksplozji „prezentu” w Polsce, wykazało, że „został przekazany bezpieczny tubus ze zużytego granatnika”. Czy go oglądał? Dmytro Bondar: „Nie oglądałem go specjalnie. Nie było w nim pocisku”   twierdził.

Kto ma dostęp do jego gabinetu?  dociekali polscy prokuratorzy. „Trzej sekretarze, osoby dyżurujące w budynku, sprzątaczki, specjaliści ds. łączności”  wyliczał Dmytro Bondar. Przyznał, że w budynku nie funkcjonuje jednak system rejestracji użycia kluczy. Wniosek z tego, że spore grono osób mogło wziąć klucz i wejść do gabinetu, nie zostawiając śladu.

Tego samego dnia przesłuchano także szefa DSNS  Serhii Kruka (był tylko na początku spotkania z Szymczykiem i nie uczestniczył w przekazywaniu granatnika), on również przyszedł z adwokatem. Zapewniał, że „na terytorium Państwowej Służby nie jest przechowywana żadna broń bojowa”. Potwierdził, że po eksplozji w Polsce prowadzono wewnętrzne śledztwo przez Państwową Służbę, by ustalić wszystkie okoliczności tego zdarzenia, jednak na pytanie polskiego prokuratora, jak się zakończyło, gen. Kruk odparł zaskakująco: „nie pamiętam”. Mimo iż zapewnił, że było ono „dogłębne”.

Czy zeznania ukraińskich funkcjonariuszy są wiarygodne? A jeśli nie mówili prawdy lub coś przemilczali, to co było przyczyną? Chęć uniknięcia odpowiedzialności, kompromitacji? 

Jeżeli zeznania trzech świadków – wysokiej rangi wojskowych uznać za prawdziwe, to jedynym logicznym wyjaśnieniem jest podmiana granatnika – ale w pokoju, z którego został wzięty, by go przekazać Szymczykowi.

To ważne ustalenie, bo  według naszych informacji – strona ukraińska sugerowała, że „przecież mógł został podmieniony w Polsce”. Aby to zweryfikować, prowadzący śledztwo w Prokuraturze Regionalnej w Warszawie prok. Przemysław Ścibisz uzyskał wszystkie możliwe dowody z trasy przejazdu busa, którym jechał Szymczyk, jego rzecznik i kierowca już w kraju – m.in. monitoring ze stacji benzynowej, gdzie się zatrzymywał. Co więcej – zlecił jego specjalistyczne oględziny, które wykluczyły, aby bagażnik mógł być otwierany innymi kluczami niż oryginalne. Zresztą po włożeniu granatnika do bagażnika tylko raz go otworzono – żeby tuż przed granicą dołożyć inny drobny upominek.

Ostatecznie jednak to pamiątkowe zdjęcie, które wykonał rzecznik komendanta Szymczyka Mariusz Ciarka, stało się koronnym dowodem na to, że podmiany po wręczeniu granatnika nie było.

To zdjęcie z momentu przekazania granatnika. Jest na nim ukraiński generał, który go wręczył, i Szymczyk, który broń trzyma w rękach. Granatnik ma oznaczenia, które można odczytać, i co najważniejsze – „trzpień  szpikulec” służący do ustawiania trybu działania tej broni. Ten wysunięty „trzpień” niezbicie świadczy o tym, że broń jest naładowana – wskazuje nasze źródło.

Biegły, widząc zdjęcie, bez trudu to rozpoznał, właśnie przez tę widoczną wystającą część. Albo zatem doszło do pomyłki, albo podmieniono granatnik w gabinecie ukraińskiego generała.  Wątpię, by Ukraińcy celowo chcieli Szymczyka wsadzić „na minę” i dali mu granatnik, zapewniając, że to atrapa. Raczej sami się pomylili. A ktoś na „ostatniej prostej” dokonał dywersji i w gabinecie Dmytro Bondara broń podmienił. Po to, żeby zasiać niechęć, poróżnić obie strony. Na tym mogło zależeć tylko Rosji – ocenia jedno z naszych źródeł.

Polska delegacja w Ukrainie była ochraniana przez funkcjonariuszy DSNS – od wjazdu, a w drodze powrotnej aż do granicy w Dorohusku przez co najmniej cztery pojazdy służb ukraińskich  w jednym z nich był polski policjant stacjonujący w kontyngencie pod Kijowem. Bus z granatnikiem cały czas był pod opieką – albo kierowcy, albo polskich kontrterrorystów – wynika z ustaleń polskiej prokuratury. Dlatego nie przesłuchano funkcjonariuszy ukraińskiego konwoju. Ale polska prokuratura chciała przesłuchać wojskowych, którzy dali Dmytro Bondarowi granatnik  ich zeznania mogą być cenne. Na razie nie zrealizowano tego wniosku.

Ukraińcy przepraszają, ale kluczą w zeznaniach. Co wykazało postępowanie ukraińskiego MSW? 

46-letni Dmytro Bondar po eksplozji granatnika w Polsce został zawieszony do wyjaśnienia, a później na stanowisko już nie wrócił. I w ogóle odszedł ze służby  oficjalnie na własną prośbę. Od stycznia 2024 r. jest rektorem Lwowskiego Państwowego Uniwersytetu Bezpieczeństwa Życia.

Dlaczego nie wrócił na stanowisko, skoro ukraińska strona zapewniała, że nie popełniono błędu? Nie wiadomo.

Śledztwo w sprawie wybuchu prowadziła cały czas Prokuratura Regionalna w Warszawie i według naszej wiedzy chciała umorzyć śledztwo, uznając, że Szymczyk nie miał świadomości, że przewoził czynną i sprawną broń – to śledztwo wciąż trwa, a były komendant ma w nim status pokrzywdzonego.

Dwa tygodnie temu Prokuratura Okręgowa w Warszawie (która po zawiadomieniu szefa MSWiA Marcina Kierwińskiego w ubiegłym roku wszczęła swoje śledztwo) oskarżyła Jarosława Szymczyka o posiadanie granatnika przeciwpancernego RGW-90 i doprowadzenie do jego wystrzału. 

Czytaj więcej

Wybuch granatnika w KGP. Akt oskarżenia Jarosława Szymczyka trafił do sądu

– Prokuratura pozbawiła mojego klienta prawa do obrony. Panu gen. Szymczykowi odebrano prawo do końcowego zaznajomienia się z aktami śledztwa, uniemożliwiono mu złożenie wyjaśnień, oddalono wszystkie złożone przez mnie wnioski dowodowe. I to pomimo tego, że wskazywały one wprost na bezzasadność postawionych zarzutów, bo dowodziły, że gen. Szymczyk miał być ofiarą zamachu. Przecież dlatego ma status pokrzywdzonego w równoległym śledztwie. Dlatego akt oskarżenia został skierowany do sądu bez rzetelnej i wyczerpującej analizy okoliczności sprawy. Uważam, że sąd podzieli tę opinię i zwróci sprawę prokuratorowi celem uzupełnienia braków śledztwa – tłumaczy nam mec. Bogumił Zygmont, obrońca gen. Szymczyka.

Sprawa tzw. granatnika – jak informował poprzedni szef MSWiA Mariusz Kamiński  „została w pełni wyjaśniona ze stroną ukraińską”. 28 grudnia 2022 r. Denys Monasterski, ówczesny szef ukraińskiego MSW, przyjechał specjalnie w tej sprawie do Warszawy. „Spotkał się ze mną i z gen. Szymczykiem, wyraził ubolewanie z powodu tego incydentu. W komunikacie, który wydaliśmy razem, jest zdanie o »pomyłkowym przekazaniu prezentu« – mówił wtedy Mariusz Kamiński. Nie ujawnił szczegółów.

Denys Monasterski trzy tygodnie później zginął w katastrofie śmigłowca w Browarach pod Kijowem. Jak ustalono, przyczyną było naruszenie procedur bezpieczeństwa lotów. Zarzuty karne usłyszało pięciu oficerów Państwowej Służby ds. Sytuacji Nadzwyczajnych DSNS  tej samej, od której granatnik dostał gen. Szymczyk.

Rzekomo zużyty granatnik, jaki otrzymał 12 grudnia 2022 r. od ukraińskich generałów ówczesny szef polskiej policji insp. Jarosław Szymczyk, wystrzelił w jego gabinecie, raniąc jego samego, pracownika komendy oraz niszcząc strop. „Rzeczpospolita” dotarła do nieznanych dotąd materiałów w tej sprawie i informacji, które rzucają nowe światło na to zdarzenie. Ukraińscy szefowie Państwowej Służby Sytuacji Nadzwyczajnych zeznali w polskim śledztwie pod odpowiedzialnością karną, że był to pusty tubus po granatniku marki Javelin – miał zniszczoną membranę i był lekki. Z ustaleń polskiego śledztwa wynika, że to nieprawda. Generałowie podarowali Szymczykowi w pełni sprawną, załadowaną nabojem broń. Dowodem jest zdjęcie z chwili przekazania „prezentu”, jakie zrobił na pamiątkę ówczesny rzecznik komendanta, insp. Mariusz Ciarka. Dowodzi ono, że po drodze granatnika nikt nie podmienił.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Przestępczość
Akcja deportacja. Eksperci: Wyniki nie są imponujące, przestępcy się nie przestraszą
Przestępczość
Warszawski sąd chce ściągnąć do Polski rosyjskiego szpiega Pawła Rubcowa
Przestępczość
Wpadł 24-letni Ukrainiec ścigany przez Interpol za narkotyki. Handlował nimi i w Polsce
Przestępczość
Rosjanin deportowany do Polski. Tusk: Rosyjska wroga aktywność potwierdzona
Przestępczość
Policja zatrzymała podejrzanego o pobicie nastolatki w Rabce-Zdroju