Producenci przyznają, że o ile krajowy rynek rośnie spokojnie, o tyle eksport zdecydowanie przekracza ich oczekiwania. Polskie firmy wysyłają lody nawet do krajów Afryki czy Ameryki Południowej, ale na pierwszym miejscu tradycyjnie królują Niemcy. Podwoiliśmy też sprzedaż do Francji, drugiego co do wielkości odbiorcy. Szaleją wzrosty u naszych odbiorców w całej Europie. Ta ogromnie zależna od pogody branża z całych sił stara się wykorzystać dobrą passę trwającą dzięki fali upałów. Silnym hamulcem sprzedaży w kraju jest natomiast zakaz handlu w niedzielę.
Czytaj także: Mistrz Polski lodziarzy: Polacy są otwarci na nowe smaki

Trafią wszędzie
Do Iraku, Gambii czy na Antarktydę – polskie lody podróżują po całym świecie. Wbrew pozorom nie ma problemów z transportem. – Eksport lodów nie jest trudny, zamrożone mają dwa lata terminu przydatności do spożycia – wyjaśnia „Rzeczpospolitej" Zbigniew Śliwka, dyrektor fabryki lodów marki „Anita". Ta firma najdalej wysyła lody do Kolumbii, gdzie – jak przyznaje – wykorzystuje cały dostępny dla firm z Unii Europejskiej kontyngent.
W ciągu pierwszych pięciu miesięcy 2018 r. Polska wyeksportowała lody o wartości 71 milionów euro, czyli aż o 35 proc. więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku, gdy wartość eksportu w całym roku wyniosła 112 mln euro. Oznacza to, że w tym roku do maja sprzedaliśmy za granicę tyle, ile w ubiegłym roku do sierpnia. 97 proc. lodów trafia na rynek unijny. Na pierwszym miejscu wśród odbiorców plasują się Niemcy – w ciągu pięciu miesięcy 2018 r. sprowadzili z Polski lody warte 60,8 miliona złotych (w całym ubiegłym roku ich zakupy wyniosły 144,9 mln zł). Druga jest Francja, która w tym roku zwiększyła import o 55 proc., do 19,3 mln zł (eksport do tego kraju w ub. roku sięgnął 32,9 mln zł). Trzecim odbiorcą były Węgry z eksportem wartym 15,7 mln zł.