Sąd Najwyższy poradził sobie z uchylonymi przez Trybunał przepisami o sprostowaniu prasowym, i luką prawną spowodowaną spóźnionym uchwaleniem nowych. Pokazał, że sąd cywilny, może - mimo raf formalnych - dać zadość sprawiedliwości.
SN utrzymał wyrok nakazujący Tomaszowi Lisowi, jako redaktorowi naczelnemu „Newsweeka", opublikowanie sprostowania do publikacji na temat Opus Dei z 2011 r. mimo, że od tego czasu uchylono przepisy o sprostowaniu, a przez kilka miesięcy ich w ogóle nie było, wreszcie uchwalono istotnie zmienioną procedurę sprostowania.
Poszło o publikacje z listopada 2011 r. (wtedy red. naczelnym tygodnika był Wojciech Maziarski), których wymowę zapowiadała już okładka z zakapturzoną postacią w cieniu i pytaniem: „Kim są i jakie mają wpływy w Polsce", a chodziło Opus Dei. Polska Prefektura Opus Dei wysłała do „Newsweeka" sprostowanie i odpowiedź prasową „na stwierdzenie zagrażające dobrom osobistym", które poprzednia wersja prawa prasowego przewidywała. Ponieważ pismo odmówiło ich publikacji, w lutym 2012 r. złożyła pozew.
Rzecz w tym, że wcześniej, bo 1 grudnia w 2010 r. Trybunał Konstytucyjny uznał przepisy o sprostowaniu za niekonstytucyjne, ale wejście w życie wyroku TK odroczył na półtora roku (do 14 czerwca 2012 r.). Inkryminowane teksty pochodzą więc z tego przejściowego okresu. Co więcej ten długi okres nie wystarczył parlamentowi, i nowe przepisy uchwalił z opóźnieniem - weszły w życie dopiero 2 listopada 2012 r. Na dodatek zostawił tylko jedną formę reakcji na publikację tj. „rzeczowe i odnoszące się do faktów" sprostowanie, a odpowiedź prasową zarzucił.
Sądy Okręgowy i Apelacyjny w Warszawie wydawały wyroki już pod rządami nowego prawa (w 2013 r.) i podobnie uznały żądanie Opus Dei za uzasadnione nakazując opublikowanie zarówno sprostowania jak i odpowiedzi, mimo, że nowe praw jej już nie przewiduje. Pierwszy uznał, że należy brać pod uwagę prawo obowiązujące w chwili publikacji, a nie wydawania wyroku, a drugi, że uchylone przez TK mogły być wciąż podstawą rozstrzygnięcia sądu, gdyż TK odroczył utratę ich obowiązywania na 18 miesięcy. A w tym czasie doszło do naruszeń i powstania roszczeń po stronie Opus Dei.