Do ataku na prof. Malickiego miało dość w nocy z 19 na 20 grudnia ubiegłego roku. O tym, co się wówczas wydarzyło mówił sam poszkodowany w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej". - Tego wieczora mieliśmy dużą naradę kierownictwa Studium Europy Wschodniej (SEW UW) w restauracji przy ul. Browarnej (...) Rozmawialiśmy prawie cztery godziny, skończyliśmy późno. Żartobliwie mówiąc – mnie zgubiła grzeczność. Uznałem, że nie mogę zostawić samej kobiety, uczestniczki narady, która czekała na taksówkę. Koledzy już wcześniej przeszli na drugą stronę ul. Browarnej. Ta taksówka przyjechała o 22.15 i wtedy również i ja poszedłem przez Park Kazimierzowski w kierunku ul. Oboźnej (mieści się tam część lokali i parking SEW – red.). Skończyło się to poważnym urazem głowy i w efekcie mam trzy skutki: pęknięcie kości czaszki, dwa krwiaki i wstrząśnienie mózgu - opowiadał prof. Malicki.
Prof. Jan Malicki: była wielka kałuża krwi
- Przechodziłem obok kępy roślin, chyba cisów. I stamtąd wyszło dwóch „policjantów”. Mieli na sobie mundury, które ja uznałem za mundury policyjne. Jeden z nich zapytał mnie, jak się nazywam. Uznałem, że policjant ma prawo wychodzić nawet zza krzaków i pytać. Gdyby nie ten mundur, pewnie przyśpieszyłbym kroku i poszedłbym dalej. Ale w tej sytuacji odpowiedziałem. Dalej już nic nie pamiętam – relacjonował profesor. - Odzyskałem przytomność na noszach karetki pogotowia o godz. 22.41. Przez 20 minut leżałem na chodniku. W tym miejscu była wielka kałuża krwi. Nie wiem, kto wezwał karetkę pogotowia – dodał.
Czytaj więcej
Wróciłem szczęśliwie z Charkowa. Ale nie spodziewałem się, że tu, w Warszawie, też jest jakiś front – mówi „Rzeczpospolitej” dr h.c. Jan Malicki, dyrektor Studium Europy Wschodniej UW, laureat Nagrody „Rzeczpospolitej” im. Jerzego Giedroycia.
Prokurator: obrażenia były wyłącznie wynikiem nieszczęśliwego wypadku
Sprawą zajęła się prokuratura, która poinformowała właśnie o umorzeniu dochodzenia. W komunikacie Prokuratury Okręgowej w Warszawie podkreślono, iż „w toku postępowania przeprowadzono szereg czynności dowodowych obejmujących: pięciokrotne przesłuchanie pokrzywdzonego, przesłuchania jedenastu innych świadków, oględziny miejsca zdarzenia, oględziny osoby pokrzywdzonego, oględziny zapisu monitoringu, oględziny telefonu oraz uzyskano opinię z zakresu medycyny sądowej dotyczącą obrażeń pokrzywdzonego określającą sposób ich powstania".
Dalej wyjaśniono, iż „konfrontując zeznania pokrzywdzonego ze zgromadzonym materiałem dowodowym uznano, że żaden z przeprowadzonych dowodów nie dał podstaw do przyjęcia aby powstanie obrażeń u Jana Malickiego było spowodowane działaniem lub zaniechaniem innej osoby fizycznej”.