Reporter Radia ZET Maciej Bąk poinformował, że do incydentu doszło w środku zeznań świadka. Stefan W. próbował zerwać pagon jednemu z funkcjonariuszy. Sąd pouczył oskarżonego o możliwych karach i o tym, że przy kolejnym niewłaściwym zachowaniu zostanie wyprowadzony z sali rozpraw. Stefan W. nie wypowiedział żadnego słowa.
Jak podaje "Radio Zet", przed każdą rozprawą Stefan W. jest badany przez lekarzy, którzy orzekają, czy może w niej uczestniczyć. Taką decyzję podjął sąd podczas pierwszej rozprawy, ponieważ oskarżony nie wypowiedział żadnego słowa. Podczas drugiej rozprawy sąd przychylił się do wniosku obrońcy W. i zdecydował o przeprowadzeniu badań przez biegłych psychiatrów, którzy wydadzą opinię co do stanu psychicznego oskarżonego i możliwości brania przez niego udziału w kolejnych posiedzeniach.
W trakcie poprzednich rozpraw sąd odczytał zeznania Stefana W., przesłuchał dwóch świadków: konferansjera, który znajdował się na scenie w trakcie ataku na Pawła Adamowicza oraz właściciela sklepu z militariami, w którym oskarżony kupił nóż przed zabójstwem.
Dramat rozegrał się 13 stycznia 2019 r. w Gdańsku, podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, na oczach uczestników i milionów telewidzów. Podczas odpalania zimnych ogni Stefan W. wbiegł na scenę i z bardzo dużą siłą kilkukrotnie ugodził prezydenta. Po ataku, grożąc nożem, zmusił prowadzącego imprezę do oddania mikrofonu, powiedział, kim jest, i podał motyw zabójstwa. Twierdził, że był niesłusznie skazany za rozboje i dostał za wysoki wyrok. Z jego słów wynikało, że ogólnie utożsamiał osobę prezydenta Gdańska ze sprawującymi władzę, w tym sądowniczą, w czasie, kiedy go skazano.