To sedno środowego orzeczenia Sądu Najwyższego. Orzecznictwo w tym względzie było rozbieżne, a chodzi nie tylko o zagwarantowanie pewności prawa, zwłaszcza dla pacjentów, ale także realnej dla nich ochrony. O rozstrzygnięcie tej kwestii przez Sąd Najwyższy zwrócił się Rzecznik Praw Pacjenta Bartłomiej Chmielowiec. Zapytał mianowicie SN, czy w razie częściowego uwzględnienia żądania zadośćuczynienia z tytułu naruszenia prawa pacjenta, sąd może włożyć na pozwanego lub pozwanych obowiązek zwrotu wszystkich kosztów procesu. ,
Chodzi o wykładnię art. 100 zdanie drugie Kodeksu postępowania cywilnego, zgodnie z którym sąd może obciążyć jedną ze stron obowiązkiem zwrotu wszystkich kosztów, jeżeli jej przeciwnik uległ tylko co do nieznacznej części swego żądania albo określenie zasądzonej sumy zależało od oceny sądu.
Dodajmy, że jest to wyjątek od zasady, że koszty sądowe ponosi strona tylko w zakresie w jakim w przegrała sprawę. Jak przegrała wszystko - płaci wszystko, a jak częściowo - płaci odpowiednią część. Pytanie Rzecznika zmierzało do tego, by wygrywając sprawę częściowo, pacjent nie musiał płacić kosztów.
Za takim stosowaniem przemawiają dwie okoliczności - wskazywał Rzecznik. Po pierwsze zadośćuczynienie, a więc swego rodzaju odszkodowanie za krzywdy niematerialne jak ból, stres, nie jest wymierne jak np. wydatki na leki, i jego "wycena" w znacznym stopniu zależy od uznania sądu. Tym bardziej pokrzywdzony nie jest w stanie z góry precyzyjnie wymierzyć swojej krzywdy, i zdarza się, że żądanie w ocenie sądu będzie wygórowane - i wtedy grożą mu koszty.
Po drugie w tych sprawach często występują po stronie pozwanej więcej podmiotów np. lekarz, szpital i zakład ubezpieczeń, i w razie częściowej przegranej (w sensie formalnym) koszty zasądzone od pacjenta na rzecz mogą "konsumować" znaczną część przyznanego mu zadośćuczynienia.