Podczas sobotniego meczu Legia Warszawa – Zagłębie Lubin zwolennicy pierwszej z grup zaprezentowali transparent z napisem „Refugees welcome”. Przedstawiono na nim wizerunek kobiety o słowiańskiej urodzie, ubranej w sukienkę w stylu ludowym, trzymającej przed sobą głowę świni. Obok niego zamieszczono wyobrażenie dwóch mężczyzn – jednego z młotkiem, drugiego z kijem bejsbolowym.
Prezentacja wywołała burzę w mediach społecznościowych. Minister sprawiedliwości i prokurator generalny Adam Bodnar we wtorkowej rozmowie w RMF-ie pytany był o to, czy takie postępowanie mogłoby spotkać się z reakcją, gdyby w życie weszły przepisy rozszerzające ochronę przed tzw. mową nienawiści (zgodnie z zapowiedzią ministra rząd do końca miesiąca może przyjąć projekt nowelizacji kodeksu karnego w tej sprawie). – Myślę, że tak; że ujmowanie tego typu sformułowań, które w sposób jednoznaczny wskazują na lekceważenie czy poniżenie określonej grupy społecznej, może być klasyfikowane w ten sposób – powiedział szef resortu sprawiedliwości.
Wcześniej Legia Warszawa wydała oświadczenie, w którym nie odniosła się bezpośrednio do sprawy, ale zapewniła, że „jest klubem, który szanuje i respektuje różnorodność poglądów oraz przekonań”. Podkreśliła, że „oprawy, doping, indywidualne zachowania kibiców na stadionie czy w mediach społecznościowych nie są stanowiskiem klubu”.
Prawnik: wulgarne przyśpiewki mogą pogrążyć kibica
Również adw. Michał Surówka, specjalista w zakresie prawa karnego, jest zdania, że sprawę oprawy meczu Legii należałoby rozważyć na gruncie naruszenia przepisu kodeksu karnego, zabraniającego nawoływania do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych i wyznaniowych. Przypomina jednak, że przykładem niemożliwości zastosowania przepisu w obecnym brzmieniu była umorzona sprawa słów abp. Marka Jędraszewskiego o „tęczowej zarazie”.
Mecenas ocenia, że przesłanie, które płynie z transparentu Legii wydaje się oczywiste, a zamieszczony na nim napis ma charakter pejoratywny. Wyjaśnia, że gdyby w tej sprawie wszczęte zostało postępowanie prokuratorskie, organy ścigania musiałyby zbadać, czy do przestępstwa rzeczywiście doszło, a na dalszym etapie – kto dokładnie miałby się go dopuścić; w polskim prawie nie obowiązuje bowiem zasada odpowiedzialności zbiorowej.