Biurowy dress code na większym luzie

Firmy łagodzą zasady ubioru pracowników. Jednak kandydaci do pracy nie powinni przesadzać z luźnym stylem.

Aktualizacja: 31.07.2013 11:41 Publikacja: 31.07.2013 02:56

W ubraniowym luzie przoduje IT . Na zdjęciu szef Google'a Larry Page na branżowej konferencji.

W ubraniowym luzie przoduje IT . Na zdjęciu szef Google'a Larry Page na branżowej konferencji.

Foto: Bloomberg, David Paul Morris David Paul Morris

W letnie popołudnie do windy w warszawskim biurowcu wsiada młoda kobieta. Wpada za nią mężczyzna. – Pani dyrektor, na którą umówić to spotkanie? – pyta, ściągając mimowolną uwagę współpasażerów. Przede wszystkim na kobietę, która w spodniach bojówkach i T-shircie nie wygląda na „panią dyrektor".

A jednak nią jest. Co prawda nie w banku, a w agencji reklamowej, gdzie zasady ubioru (czyli tzw. dress code) zawsze były luźniejsze niż w finansach czy konsultingu. Jednak ostatnio i tam reguły są już mniej restrykcyjne.

Otwarci i swobodni

Witolda Jaworskiego, prezesa firmy Allianz, w niedawnych czasach, gdy był członkiem zarządu PZU, częściej można było spotkać w bluzie z kapturem niż w garniturze zarezerwowanym na formalne, służbowe spotkania. Szefowie największych firm coraz chętniej pozują do zdjęć bez krawata, z rozpiętym kołnierzykiem koszuli. W ramach otwartości w komunikacji realizują tzw. open shirt policy, po którą chętnie sięgają też czołowi politycy.

– Nawet w firmach, które mają bardzo restrykcyjny dress code, krawat jest zostawiany na bardzo oficjalne spotkania  – ocenia Tatiana Hrechorowicz, stylistka i doradca wizerunku, która mówi o zdecydowanym rozluźnieniu zasad ubioru, i to również  w tradycyjnych branżach.

Formalny dress code jest coraz częściej wypierany przez styl zwany z angielska business casual (czyli np. marynarka i spodnie zamiast garnituru). Firmy coraz częściej akceptują też latem u kobiet brak rajstop i odkryte buty, nie zmuszając do chodzenia w garsonkach.

Zdaniem Tatiany Hrechorowicz dress code nie jest już sztywny, a zmienia się w zależności od sytuacji. O ile podczas ważnych negocjacji i spotkań z nowymi klientami obowiązują zwykle formalne stroje, o tyle w codziennym biurowym życiu zarówno pracownicy, jak i menedżerowie pozwalają sobie na więcej swobody. Szczególnie pod koniec tygodnia, gdy część firm przejęła amerykański zwyczaj Casual Fridays, czyli piątków na luzie- dla tych, którzy nie mają wtedy oficjalnych spotkań.

Światowy trend

Monika Szachowska, dyrektor ds. personalnych w regionie Europy Środkowo-Wschodniej w firmie w Jones Lang LaSalle,potwierdza, że dziś pracownicy mają więcej swobody w doborze garderoby, zasady nie są już tak  sztywne, szczególnie w przypadku doboru strojów przez panie.

– Ogólną tendencją w dużych, międzynarodowych organizacjach jest odchodzenie od bardzo sztywnych reguł dotyczących ubioru w miejscu pracy, jeśli nie wymaga tego ściśle sytuacja, np. formalne spotkanie biznesowe –ocenia Magdalena Jóźwiak, menedżer HR w Infosys BPO Poland, gdzie na co dzień obowiązuje tzw. strój business casual.

Modowy luz w polskich firmach potwierdza też majowa sonda na portalu Praca.pl. Co prawda 26 proc. z ponad 500 uczestników stwierdziło, że ma wyraźne wytyczne dotyczące ubioru w pracy, ale 36 proc. przyznało, iż w ich firmie każdy ubiera się, jak chce. (Pozostali nie mają sztywnych reguł, ale pewne elementy ubioru nie są mile widziane).

Jasno opisane zasady dress code'u ma Jones Lang LaSalle, gdzie zespół zobowiązany jest do dopasowania stroju do okoliczności. – Dotyczy to szczególnie osób, które spotykają się z partnerami biznesowymi, a także z zarządem. Tacy pracownicy zwykle wybierają klasyczne garnitury w przypadku panów oraz eleganckie spodnie, spódnice, sweterki i żakiety w przypadku pań – wyjaśnia Monika Szachowska. Większą dowolność stroju mają osoby, których specyfika pracy nie wymaga spotkań z klientami. Pozostali na więcej luzu mogą sobie pozwolić w piątki, gdy dozwolone są dżinsy. Ale klapki czy bardzo wycięte bluzki – już nie.

Jak cię widzą...

Według Tatiany Hrechorowicz, pomimo rozluźnienia dress code'u w firmach, w przypadku kobiet niedopuszczalna jest seksualizacja wizerunku, a w przypadku panów – szorty i sandały.

Doradcy kariery podkreślają, że ubiór ma duży wpływ na nasz wizerunek; odruchowo traktujemy lepiej ubrane osoby jako liderów. Psycholog społeczny Robert Cialdini przypomina potwierdzający to eksperyment: ludzie częściej przechodzili ulicę na czerwonym świetle, gdy to samo zrobił wcześniej elegancki mężczyzna w garniturze.

– Obowiązuje zasada, że przychodząc do klienta, nie powinniśmy być gorzej od niego ubrani – podkreśla Piotr Wielgomas, prezes firmy rekrutacyjnej Bigram Personnel Consulting. Nie tylko on odradza luz w ubiorze na rozmowach kwalifikacyjnych.

Zdaniem Roberta Gniazdowskiego, szefa firmy doradczej LHH DBM, spotkania  rekrutacyjne htrzeba traktować jak rozmowy handlowe. – Nawet jeśli rozmówca będzie ubrany w trampki i dżinsy, to nie znaczy, że nie oczekuje formalnego stroju od kandydata – wyjaśnia. Co prawda zakres formalizmu może się różnić w zależności od stanowiska. Programista może się stawić na rozmowę kwalifikacyjną w marynarce i koszuli, ale kandydaci na stanowiska handlowe i menedżerskie powinni przyjść w garniturze.

Agnieszka Maciejewska, dyrektor ds. personalnych w firmie doradczej EY, twierdzi, że spółka nie ma problemu ze zbyt swobodnym ubiorem młodych kandydatów do pracy ani młodych pracowników. Choć nie stara się wymuszać precyzyjnych zasad dress code'u. – Podkreślamy, że ubiór świadczy o naszym profesjonalizmie i może być sprzymierzeńcem w kontaktach z klientami. To znajduje zrozumienie wśród młodych ludzi – zaznacza.

Skarga na strój kolegi

Prawie sześciu na dziesięciu pracowników w USA i Kanadzie twierdzi, że w ich firmie obowiązuje dress code – wynika z ubiegłorocznego badania serwisu Salary.com, w którym uczestniczyło 4,6 tys. jego użytkowników. 68 proc. tych, którzy mają w firmie dress code, było zadowolonych z jego zasad, ale prawie co czwarty stwierdził, że są one zbyt pobłażliwe. Tylko co dziesiąty uznał je za zbyt restrykcyjne. Więcej, bo 14 proc., przyznało, że złożyło kiedyś w dziale HR skargę na   ubranie współpracownika, a co piąty miał na to ochotę. Nic dziwnego, bo sześciu na dziesięciu ocenia swych współpracowników po wyglądzie.

W letnie popołudnie do windy w warszawskim biurowcu wsiada młoda kobieta. Wpada za nią mężczyzna. – Pani dyrektor, na którą umówić to spotkanie? – pyta, ściągając mimowolną uwagę współpasażerów. Przede wszystkim na kobietę, która w spodniach bojówkach i T-shircie nie wygląda na „panią dyrektor".

A jednak nią jest. Co prawda nie w banku, a w agencji reklamowej, gdzie zasady ubioru (czyli tzw. dress code) zawsze były luźniejsze niż w finansach czy konsultingu. Jednak ostatnio i tam reguły są już mniej restrykcyjne.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
Praca
Amerykanie wertują oferty pracy w Wielkiej Brytanii
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem
Praca
Cyfrowe przyspieszenie w obsłudze pracowników z zagranicy
Praca
Jak przetrwać zwolnienie: rady dla zwalnianych i zwalniających
Praca
Zetki marzą o pracy na stabilnym etacie
Praca
Motywacyjna marchewka może być ciężkostrawna