Donald Trump 9 maja w Moskwie, w Dniu Zwycięstwa, siada na trybunie honorowej obok Władimira Putina. Polityczna fikcja czy realny scenariusz?
Jest połowa lutego, więc na ten moment to fikcja. Ale to będzie bardzo ważny dzień. Nie wykluczam więc, że Waszyngton wykona wówczas jakiś gest w kierunku Moskwy. W doniesieniach medialnych dotyczących ewentualnego porozumienia czy pokoju w toczącej się wojnie nieprzypadkowo pojawia się 9 maja jako pewna symboliczna data. W 2020 roku z okazji 75. rocznicy zakończenia II wojny światowej Władimir Putin opublikował obszerny tekst w „The National Interest” – jest to czasopismo popularne wśród amerykańskich konserwatystów, co świadczy o tym, że Ambasada Rosji w Stanach Zjednoczonych dobrze zmapowała środowisko, które ma sentyment do współpracy Waszyngtonu z Moskwą w latach 1941–1945. To nie jest przypadkowe, że po środowej rozmowie z Putinem Trump na platformie TruthSocial napisał między innymi o tym, że obaj wspomnieli fakt wspólnej, zwycięskiej walki w trakcie II wojny światowej.
To znaczy, że w USA wciąż wierzy się w romantyczną rosyjską duszę?
Charakterystyczny jest obraz Związku Sowieckiego w amerykańskich filmach po 1991 roku – tak o II wojnie światowej, jak i zimnej wojnie: to raczej godny rywal, a nie totalne zło. Wymieniłbym „Most szpiegów” i „The Americans”. Sentyment amerykańskich konserwatystów i popkultura nie odgrywają kluczowego znaczenia w negocjacjach, ale decydują o ich atmosferze.
Donald Trump legitymizuje narrację Władimira Putina na temat II wojny światowej?