To duże zaskoczenie. Zapewne także dla zachodnich partnerów Litwy. Przed litewskimi wyborami Niemcy, które stoją na czele grupy batalionowej NATO na Litwie, miały grozić, że w razie dopuszczenia Świtu Niemna do władzy, nie zwiększą swojej obecności militarnej w tym kraju. A na tym Wilnu bardzo zależy.
Świt Niemna mianem „faszystów” określali zwłaszcza rządzący przez ostatnie cztery lata konserwatyści, mający duże wpływy w mediach. Izolację tej partii sugerował także prezydent Gitanas Nausėda. I nieco do tego przymuszeni socjaldemokraci, którzy zapowiadali się na zwycięzców sejmowych wyborów w październiku.
Dzięki koalicji ze Świtem Niemna rząd socjaldemokraty Gintautasa Paluckasa ma bezpieczną większość w litewskim Sejmie
Partia Socjaldemokratyczna mimo zdecydowanego zwycięstwa w tych wyborach (ma 52 posłów w liczącym 141 mandatów Sejmie) potrzebowała co najmniej dwóch partnerów do utworzenia większościowego rządu. I zaprosiła do niego Świt Niemna, oferując mu trzy ministerstwa, w tym sprawiedliwości. Sama ma premiera Gintautasa Paluckasa i dziewięć resortów. Dwa dostał trzeci koalicjant – centrowa partia byłego premiera Sauliusa Skvernelisa (teraz został przewodniczącym Sejmu).
Arytmetycznie to najlepsze rozwiązanie – taki rząd dysponuje bezpieczną większością w Sejmie (86 mandatów). I socjaldemokraci mają tylko dwóch mniejszych koalicjantów – gdyby nie zaprosili Świtu Niemna, musieliby sobie dobrać więcej (co zresztą byłoby trudne, ze względu na wzajemną niechęć potencjalnych kandydatów). Bo od początku nie zamierzali się dogadywać z tradycyjnymi przeciwnikami – konserwatystami - którzy po jednej kadencji rządzenia zajęli drugie miejsce w wyborach.
Czytaj więcej
Opozycyjni socjaldemokraci wygrali wybory parlamentarne na Litwie. Ale czy uda im się utworzyć stabilny rząd, okaże się po drugiej turze, gdy obsadzone zostanie 63 ze 141 mandatów.