Ustalenia ABW: Polskie wizy na sprzedaż. Znamy ceny

Pod pretekstem studiów i pracy, już dekadę temu, za łapówki mieli dostawać wizy cudzoziemcy np. z Indii. To mechanizmy podobne do obecnej afery wizowej - wynika z ustaleń ABW.

Aktualizacja: 21.09.2023 09:19 Publikacja: 21.09.2023 03:00

Sprawa wydawania nielegalnych wiz w Ukrainie znana jest od lat. Na zdjęciu budynek Ambasady RP w Kij

Sprawa wydawania nielegalnych wiz w Ukrainie znana jest od lat. Na zdjęciu budynek Ambasady RP w Kijowie

Foto: PAP/Leszek Szymański

Od 300 do 500 euro mieli płacić za wizę obywatele Ukrainy, a 10 tys. euro starający się o nie cudzoziemcy z Bliskiego Wschodu – „Rzeczpospolita” dotarła do szczegółów ustaleń ABW zebranych w pierwszym śledztwie dotyczącym podejrzenia korupcji wizowej w konsulatach RP w Łucku i Lwowie w Ukrainie oraz w placówce dyplomatycznej w Indiach. Wtedy, mimo wskazania gęstej sieci powiązań, nadużyć nie rozliczono, a śledztwo zamknięto. Teraz jest wznowione.

Afera wizowa sprzed dekady: Korupcja w konsulatach na Ukrainie

Na korupcję w konsulatach RP w Łucku i Lwowie w Ukrainie w latach 2009–2012 wskazywała ABW, alarmując, że wytworzył się tam „zorganizowany system nielegalnego załatwiania wiz”. Trop poddał przedstawiciel polskiej firmy z branży pośrednictwa pracy, któremu w konsulacie w Lwowie odmówiono wiz dla 24 osób z Ukrainy. „Pomoc” za pieniądze szybko zaoferował ukraiński pośrednik.

To dotarło do ABW. Służba zebrała precyzyjne informacje o układzie w konsulatach w Ukrainie. Wynikało z nich, że łapówki mieli brać konsulowie i pracownicy, a do wniosków wizowych masowo dołączano fałszywe dokumenty.

Czytaj więcej

Afera wizowa. Niemcy żądają od Polski wyjaśnienia "poważnych" zarzutów

Ważną rolę miały odgrywać trzy kobiety, w tym Olena Ż., w przeszłości pracująca w administracji Lwowa, będąca „w bliskim kontakcie osobistym” z jednym z konsulów. Miała ona dostęp do blankietów wizowych z naniesionymi in blanco pieczęciami i podpisami. Wpisywano w nie dane starających się o wizę, co zatwierdzał Krzysztof C. „Operacja wiązała się z opłatą 250 euro” – ustaliła ABW. Konsul ten (został odwołany) – według ABW – we Lwowie wystawnie żył, kupił mieszkanie za 300 tys. euro i miał zgromadzić nielegalnie kilkadziesiąt tysięcy euro.

Proceder nagłośnił (ze względów osobistych) Ukrainiec – znajomy Oleny Ż., i powiadomił o tym nie tylko konsula generalnego RP we Lwowie i ambasadora w Ukrainie, ale też prokuratora generalnego Ukrainy, tamtejszych ministrów MSW i MSZ, i szefa Sekretariatu Prezydenta Ukrainy.

Na wizach miano zarabiać krocie. Pracujący w konsulacie jeden z funkcjonariuszy BOR mówił np. o konsulu, który przyjechał na placówkę „starym, rozwalającym się samochodem, z kredytem hipotecznym, a już po trzech–czterech miesiącach kupił nowego mitsubishi i nowego opla dla żony. Po pół roku mitsubishi chciał wymienić na lexusa RX”.

Stawką za wizę było kilkaset euro, za tzw. talończyki – numerki w kolejce – 200 hrywien (20 zł). Dziennie po wizę zgłaszało się do konsulatu od 2,5 do 2,8 tys. osób.

Oficer BOR, który nie chciał wejść w proceder, dostał groźby: „Nie wtrącaj się, bo może ci się stać krzywda”, i został zwolniony. Z kolei ówczesny konsul z Łucka, według ABW, miał ułatwiać zdobywanie wiz, w tym Schengen, za 300–500 euro za wizę i zapewnić wizy „ponad tysiącu klientom ukraińskich firm turystycznych”.

Jedni konsulowie zajmowali się wizami dla przedstawicieli biznesu, inni przyjmowali władze uczelni czy pograniczników.

Wizy za łapówki wydawał konsulat RP w Indiach

Ustalenia ABW wskazywały też, że za łapówki wizy wydaje Konsulat RP w Indiach – za 10 tys. euro – dla obywateli Indii, Pakistanu czy Egiptu. Pod pretekstem podejmowania w Polsce studiów lub pracy.

Czytaj więcej

Afera wizowa: Hindusi dostają w Polsce wizy łatwiej niż w innych krajach

Polska firma miała wyszukiwać chętnych m.in. na polskie uczelnie czy do pracy – załatwiać dokumentację np. o przyjęciu na studia. To trafiało do pośrednika – firmy w Indiach, a łącznikiem miał być Hindus mieszkający w Polsce. Z 10 tys. euro za wizę część szło na łapówkę dla kogoś z konsulatu, a 1 tys. euro do Hindusa mieszkającego w Polsce.

Właścicielem polskiej firmy wyszukującej „studentów” jest osoba funkcjonująca w przestrzeni publicznej.

Prokuratura umorzyła śledztwo ws. wiz za łapówki

Mimo mocnych ustaleń służb prowadzący śledztwo w Warszawie prokurator Walerian Janas je umorzył. Oleny Ż. nawet nie przesłuchał. 22 tomy śledztwa (część niejawna) zamknął na siedmiu stronach umorzenia. Przemilczał kluczowe ustalenia służb, a rozwodził się o fakturach pro forma (załączanych do wniosków wizowych). „Rzeczpospolita” zapytała prok. Janasa o powód umorzenia – nie odpowiedział.

W 2013 r. umorzone śledztwo wzięła pod lupę Prokuratura Generalna – stwierdziła dziesiątki uchybień, i na tym się skończyło. Drugie śledztwo prokuratury w Bielsku-Białej (przejęte potem przez katowicką) tylko pobieżnie dotknęło problemu. Wątku konsulatu w Indiach nie podjęto.

Kontrola MSZ w konsulatach potwierdziła nieprawidłowości

Kontrola ówczesnego MSZ w konsulatach potwierdziła lawinę nieprawidłowości przy wydawaniu wiz, w tym przedkładanie sfałszowanych dokumentów. „W niektórych przypadkach (...) są to praktyki przestępcze” – wskazał zespół kontrolny w notatce do ówczesnego szefa MSZ Radosława Sikorskiego z kontroli konsulatu we Lwowie.

„Potwierdzam słowa Zbigniewa Ziobry, że za moich czasów także pojawiały się informacje o zagrożeniach korupcyjnych przy wydawaniu wiz. Reagowałem w ten sposób, że np. w Łucku na Ukrainie kazałem odwołać cały personel konsulatu” – napisał w mediach społecznościowych Radosław Sikorski.

Jednak po ok. dwóch latach po ujawnieniu możliwości korupcji w śledztwie warszawskiej prokuratury, podobny proceder został ponownie wykryty w tych samych placówkach na Ukrainie.

Teraz wszystkie zarzucone wątki ma zbadać Prokuratura Regionalna w Warszawie. – Nie przedawniły się czyny korupcyjne i związane z nimi przestępstwa niedopełnienia obowiązków – mówi Aleksandra Skrzyniarz, rzeczniczka tej prokuratury.

Mechanizm nadużyć przez wydawaniu wiz sprzed dekady, był podobny - choć nie w tak skrajnej postaci - do tego, który ujawnił się w obecnej aferze wizowej. Wykryło ją CBA, a śledztwo prowadzi lubelski wydział Prokuratury Krajowej - chodzi o „przepychanie" wiz pod pretekstem pracy dla Hindusów, oraz cudzoziemców m.in. z Tajwanu, Zjednoczonych Emiratów Arabskich i Filipin. Zarzuty dotyczące płatnej protekcji ma siedem osób, a sprawa nabrała rozgłosu po zdymisjonowaniu wiceszefa MSZ Piotra Wawrzyka (on sam nie ma zarzutu).

Polityka
Kampania prezydencka będzie krótsza po śmierci papieża Franciszka
Polityka
Wielkanoc to polityczna pauza. Ale przy stole kampania wyborcza toczy się dalej
Polityka
Zaginione dzieła sztuki z Polski. Trop urywa się w Niemczech
Polityka
Ministerstwo Cyfryzacji zmieni nazwę jednej z usług? Powodem wulgarny akronim
Polityka
Sondaż: Którzy kandydaci najbardziej skorzystali na debatach prezydenckich?