Od 300 do 500 euro mieli płacić za wizę obywatele Ukrainy, a 10 tys. euro starający się o nie cudzoziemcy z Bliskiego Wschodu – „Rzeczpospolita” dotarła do szczegółów ustaleń ABW zebranych w pierwszym śledztwie dotyczącym podejrzenia korupcji wizowej w konsulatach RP w Łucku i Lwowie w Ukrainie oraz w placówce dyplomatycznej w Indiach. Wtedy, mimo wskazania gęstej sieci powiązań, nadużyć nie rozliczono, a śledztwo zamknięto. Teraz jest wznowione.
Afera wizowa sprzed dekady: Korupcja w konsulatach na Ukrainie
Na korupcję w konsulatach RP w Łucku i Lwowie w Ukrainie w latach 2009–2012 wskazywała ABW, alarmując, że wytworzył się tam „zorganizowany system nielegalnego załatwiania wiz”. Trop poddał przedstawiciel polskiej firmy z branży pośrednictwa pracy, któremu w konsulacie w Lwowie odmówiono wiz dla 24 osób z Ukrainy. „Pomoc” za pieniądze szybko zaoferował ukraiński pośrednik.
To dotarło do ABW. Służba zebrała precyzyjne informacje o układzie w konsulatach w Ukrainie. Wynikało z nich, że łapówki mieli brać konsulowie i pracownicy, a do wniosków wizowych masowo dołączano fałszywe dokumenty.
Czytaj więcej
Niemcy zwróciły się do polskiego rządu o wyjaśnienie "poważnych" zarzutów dotyczących rzekomych n...
Ważną rolę miały odgrywać trzy kobiety, w tym Olena Ż., w przeszłości pracująca w administracji Lwowa, będąca „w bliskim kontakcie osobistym” z jednym z konsulów. Miała ona dostęp do blankietów wizowych z naniesionymi in blanco pieczęciami i podpisami. Wpisywano w nie dane starających się o wizę, co zatwierdzał Krzysztof C. „Operacja wiązała się z opłatą 250 euro” – ustaliła ABW. Konsul ten (został odwołany) – według ABW – we Lwowie wystawnie żył, kupił mieszkanie za 300 tys. euro i miał zgromadzić nielegalnie kilkadziesiąt tysięcy euro.