Czy opozycja powinna zbojkotować referendum?
To jest degradacja niezwykle ważnej formy demokracji. Władze powinny używać tego instrumentu tylko wtedy, gdy nie chcą same rozstrzygać pewnych kwestii. W tym przypadku to nonsens, bo każde z tych pytań jest rozstrzygnięte. Nie ma co do nich sporu. Pytania są zadawane w zupełnie innym celu.
Jaki to jest cel?
Celem jest zwiększenie frekwencji wyborczej. Obecnie wynosi ona ok. 50–60 proc. Rządzący wymyślili, że ludzie chętniej wezmą udział w głosowaniu, w którym tak sformułują pytania, jakby istniało jakieś zagrożenie. Rząd – przedstawiając pytania – poinformował Polaków, że ktoś może im podwyższyć wiek emerytalny albo rozebrać zaporę na granicy z Białorusią. PiS zdaje się mówić do obywateli: rozumiemy, że nie chodzicie na wybory, ale przyjdźcie i zagłosujcie przeciw w referendum, a przy okazji możecie wybrać tych, którzy są waszymi najlepszymi obrońcami. To jest trik polityczny, który nawet rozumiem – Orbán zrobił tak samo na Węgrzech. Niestety, cierpi na tym mechanizm referendum, którego nie powinno się ośmieszać. Politycy, którzy to rozumieją, powinni informować społeczeństwo, jaki jest jego cel, i deklarować, że nie wezmą w nim udziału. Są różne strategie: można z niego żartować albo wzywać do bojkotu jak Lewica.
Czytaj więcej
- Nie odpowiada się na pytania, które są sformułowane tak, że odpowiedź na nie nie ma żadnego znaczenia - powiedział Adrian Zandberg, współprzewodniczący partii Razem, odnosząc się do referendum, które ma być przeprowadzone w dniu wyborów do Sejmu i Senatu.
KO także wezwie do bojkotu referendum?
Trzeba zdać się na inteligencję wyborców i nie wciskać im na siłę decyzji. Osobiście nie zamierzam odbierać karty do referendum.
W małych miejscowościach, gdzie wszyscy się znają, odmowa odbioru karty referendalnej jest jasną deklaracją polityczną.
Tak, ale tajność udziału w referendum nie istnieje.